Rząd Tuska zaprzepaścił szansę na szybkie wyjaśnienie tragedii. Holendrzy ws. MH17 działali skutecznie
Dwa lata po katastrofie samolotu Malaysia Airlines, który w 2014 roku został zestrzelony nad Ukrainą, opublikowano raport międzynarodowego zespołu śledczego. Wskazuje on jednoznacznie na odpowiedzialność Rosji. W przypadku katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, nadal nie udało się osądzić winnych tej tragedii. Szansę na szybkie dotarcie do prawdy zaprzepaściły fatalne decyzje rządu Donalda Tuska.
2020-04-07, 07:00
Boeing 777-200ER linii Malaysia Airlines, lecący 17 lipca 2014 roku z Amsterdamu do Kuala Lumpur, został zestrzelony nad wschodnią Ukrainą, na obszarze kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów. Zginęło wówczas 298 osób, wszyscy pasażerowie i cała załoga; większość ofiar to obywatele Holandii.
Szczątki samolotu spadły w rejonie kontrolowanym wówczas przez ukraińskich separatystów. Ich przedstawiciele, krótko po katastrofie, poinformowali w mediach społecznościowych o zestrzeleniu "ukraińskiego samolotu AN-26", ale jeszcze tego samego dnia usunęli wpis i wszystkiemu zaprzeczyli. Winą za tragedię obarczyli siły zbrojne Ukrainy.
Przedstawiciele ukraińskiego rządu odrzucili oskarżenia, twierdząc, że zestrzelenie samolotu nastąpiło w wyniku akcji jednego z oddziałów separatystów. Na taką samą przyczynę wskazał również ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama, powołując się na ustalenia wywiadu USA.
Kilka dni po katastrofie strona holenderska przeprowadziła rozmowy z rządem ukraińskim, przedstawicielami UE, ONZ, OBWE i Czerwonego Krzyża. Postarano się też o przyjęcie rezolucji przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, która ułatwiła przeprowadzenie niezależnego, międzynarodowego dochodzenia. Negocjacje z separatystami przeprowadzili członkowie OBWE, aby zapewnić międzynarodowym specjalistom bezpieczeństwo podczas pracy na miejscu katastrofy lotniczej.
REKLAMA
22 lipca, cztery dni po katastrofie, w Doniecku przywódca separatystów oficjalnie przekazał obie czarne skrzynki samolotu delegacji Malezyjskich Linii Lotniczych.
Po katastrofie pięć najbardziej dotkniętych krajów - Australia, Belgia, Holandia, Malezja i Ukraina - utworzyło wspólny zespół dochodzeniowy (Joint Investigation Team, JIT). Międzynarodowa grupa śledcza została powołana z inicjatywy rządu holenderskiego (Holendrzy stanowili większość pasażerów samolotu). Na mocy załącznika 13. do konwencji chicagowskiej wyznaczono jednego badacza nadzorującego, który miał dowodzić międzynarodowym zespołem.
Już w 2016 roku międzynarodowa grupa śledczych ogłosiła, że samolot Malaysia Airlines został zestrzelony pociskiem, który pochodził z Rosji. System rakietowy Buk, z którego wystrzelono ten pocisk, powrócił następnie do Rosji - oświadczyli wówczas prokuratorzy.
Według JIT wyniki śledztwa opierały się na zeznaniach świadków, którzy twierdzą, że widzieli wystrzelenie pocisku, analizie szczątków samolotu pasażerskiego i pocisku "Buk", zdjęciach satelitarnych i danych radarowych, a także zdjęciach i nagraniach wideo z transportu rosyjskiego systemu rakietowego do miejsca w Donbasie, skąd prawdopodobnie wystrzelono pocisk. Przedstawiono również nagrania rozmów telefonicznych między podejrzanymi, z których część została ujawniona przez JIT.
REKLAMA
W maju 2018 roku międzynarodowa grupa śledcza przedstawiła ustalenia, z których jednoznacznie wynikało, że Rosja jest odpowiedzialna za tragedię pasażerów rejsu MH17.
Rosja nie uznaje ustaleń JIT. W październiku 2020 roku Moskwa wycofała się z konsultacji z Holandią i Australią w sprawie przyczyn zestrzelenia MH17. Była to odpowiedź na wniesienie przez rząd holenderski w lipcu 2020 r. sprawy zestrzelenia samolotu pasażerskiego do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC).
W 2022 roku Australia i Holandia w ramach Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) podjęły wspólne kroki prawne przeciw Rosji w sprawie zestrzelenia samolotu linii Malaysia Airlines MH17 w 2014 roku.
W styczniu 2022 roku na sali sądowej Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu odbyła się pierwsza rozprawa, w której Haga oskarża Moskwę o pogwałcenie europejskiego traktatu praw człowieka i udział w zestrzeleniu Boeinga 777.
REKLAMA
Proces karny
Kroki prawne dotyczące zestrzelenia samolotu podjęte w ramach międzynarodowej instytucji ds. lotnictwa cywilnego są odrębne od sprawy karnej prowadzonej osobno w Holandii od marca 2020 roku. Rosja uznaje postępowanie w Niderlandach za sprawę polityczną i go nie uznaje.
Zarzuty w tym procesie postawiono: Igorowi Girkinowi, byłemu pułkownikowi FSB i byłemu ministrowi obrony tzw. Donieckiej Republiki Ludowej; Siergiejowi Dubinskiemu, byłemu oficerowi GRU; Olegowi Pułatowowi, byłemu żołnierzowi podlegającego GRU Specnazu oraz Leonidowi Charczence, Ukraińcowi, niemającemu za sobą kariery wojskowej.
Rosja twierdzi, że nie ponosi żadnej odpowiedzialności za rozbicie się samolotu.
Proces toczył się w sali sądowej w pobliżu lotniska Schiphol w Amsterdamie, z którego wystartował zestrzelony boeing.
REKLAMA
Przed jego rozpoczęciem rodziny ofiar katastrofy na znak protestu wobec braku współpracy Rosji przy śledztwie postawiły przed rosyjską ambasadą w Hadze 298 białych krzeseł, każde z nich symbolizowało jedną z ofiar. Na niektórych położono białe róże.
Oprócz krzeseł przed placówką rozstawiono też tablice z hasłami dotyczącymi śledztwa w sprawie katastrofy. "Bezkarność jest nie do przyjęcia! Ktoś wie, co się stało... Sprawiedliwość dla MH17", "Prawda, cała prawda i tylko prawda" - napisano na dwóch z nich.
"Mają prawo do prawdy i sprawiedliwości"
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył wówczas, że wierzy w to, iż winni zestrzelenia malezyjskiego boeinga nad Donbasem w 2014 roku poniosą odpowiedzialność. Do procesu odniósł się również szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba. "Imię każdego przestępcy odpowiedzialnego za morderstwo 298 osób musi być ustalone. By nikt więcej nie mógł znieważać członków rodziny i bliskich (ofiar) poprzez szerzenie fałszywych teorii. Mają prawo do prawdy i sprawiedliwości" - oświadczył na Twitterze Kułeba.
Także MSZ Polski wyraziło nadzieję, że dzięki "niezależności i profesjonalizmowi procedur prawnych, które będą stosowane przed sądem Królestwa Niderlandów i w ramach prawa Królestwa Niderlandów", postępowanie osiągnie zamierzony cel.
REKLAMA
Smoleńskie śledztwo
Dużo bardziej złożony przebieg ma śledztwo ws. ustalenia przyczyn tragedii pod Smoleńskiem.
W katastrofie 10 kwietnia 2010 roku zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński wraz z żoną, najwyżsi dowódcy Wojska Polskiego i wielu wysokich urzędników państwowych. Była to największa tragedia w historii powojennej Polski.
10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku w katastrofie Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka
W latach 2010-2011 katastrofę smoleńską badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller.
Na samym początku kontrowersje wywołał przede wszystkim tryb wyjaśniania katastrofy, na którą zdecydował się ówczesny polski rząd Donalda Tuska. Po sugestii strony rosyjskiej wybrano tzw. załącznik 13. do konwencji chicagowskiej, który jednak odnosił się tylko do lotnictwa cywilnego i gospodarzem śledztwa czynił kraj, na którego terenie doszło do katastrofy, czyli Rosję. To oznaczało de facto oddanie postępowania Moskwie.
REKLAMA
Krytycy decyzji Tuska wskazywali, że podstawą badania katastrofy mogłoby być polsko-rosyjskie porozumienie z 1993 roku o badaniu wypadków lotniczych z udziałem samolotów wojskowych, które dawało obu stronom równe prawa.
Tuż po katastrofie do Smoleńska udali się polscy prokuratorzy wojskowi. Własne postępowania rozpoczęła rosyjska prokuratura i Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK), na którego czele stanęła Tatiana Anodina. W Polsce powołano też zespół parlamentarny do badania katastrofy, którego pracami kierował Antoni Macierewicz.
Jednostronny raport MAK
Rosyjscy eksperci MAK jako pierwsi oficjalnie przedstawili swoją wersję wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku. Uznali, że przyczyną katastrofy było m.in. złe przygotowanie lotu i załogi oraz błędne decyzje pilotów.
Powiązany Artykuł
Remont generalny i przygotowanie Tu-154M do lotu
Polskie władze uznały ten raport za niepełny i jednostronny, przedstawiając do niego swoje uwagi. Zwrócono uwagę m.in. na błędy w organizacji ruchu powietrznego na lotnisku w Smoleńsku i nieprzekazanie przez Rosjan wielu informacji dotyczących katastrofy. MAK odrzucił jednak większość przedstawionych przez Polskę zastrzeżeń.
REKLAMA
29 lipca 2011 roku zaprezentowano raport Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, kierowanej przez Jerzego Millera. Raport wskazywał m.in. na liczne nieprawidłowości po polskiej stronie w związku z katastrofą oraz na odpowiedzialność rosyjskich kontrolerów i złe wyposażenie lotniska. Miller podkreślał na konferencji prasowej, że przyczyną katastrofy był splot wielu okoliczności. Komisja stwierdziła, że samolot był sprawny technicznie do momentu zderzenia z ziemią.
Według komisji, załoga Tu-154M nie chciała lądować, a jedynie wykonywała próbne podejście do lądowania w gęstej mgle. Jednak komenda odejścia wydana przez dowódcę Tu-154 padła za późno. Maszyna znalazła się na tyle nisko, że zawadziła lewym skrzydłem o brzozę, co spowodowało ułamanie się części skrzydła, wykonanie przez tupolewa "półbeczki" i upadek.
W stosunku do raportu MAK różnica w ustaleniach komisji Millera polegała na wskazaniu błędów rosyjskich kontrolerów w wydawanych przez nich komendach - przede wszystkim nieprecyzyjnych informacjach, że samolot jest na kursie i ścieżce, podczas gdy nie był.
Wrak Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem
Zespół Macierewicza obalił tezy Millera
Z kolei 7 kwietnia 2012 roku zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza przedstawił materiał podsumowujący dwa lata swojej pracy. Podkreślono, że przyczyną tragedii prezydenckiego tupolewa były dwa silne wstrząsy na pokładzie samolotu - na lewym skrzydle i wewnątrz kadłuba, a nie zderzenia z brzozą.
REKLAMA
Zespół stwierdził, że obalił główne tezy rosyjskiego raportu MAK i większość ustaleń komisji Jerzego Millera dotyczących przebiegu i przyczyn katastrofy. Zwrócono uwagę szczególnie na brak badań brzozy, z którą zderzenie miało przyczynić się do upadku samolotu.
Za nieprawdziwe uznano tezy mówiące m.in.: o naciskach wywieranych przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dowódcę sił powietrznych gen. Andrzeja Błasika na załogę samolotu.
Od 17 września do 12 października 2012 r. grupa polskich prokuratorów i biegłych przebywała w Smoleńsku. Specjaliści z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz Centralnego Biura Śledczego badali wrak samolotu, miejsce katastrofy, brzozę, z którą miał zderzyć się tupolew, pobierali próbki w celu zbadania obecności materiałów wybuchowych.
Raport zespołu parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154 z 10 kwietnia 2010 roku
REKLAMA
Pierwsze doniesienia w sprawie materiałów wybuchowych na elementach Tu-154M opublikowała 30 października 2012 roku "Rzeczpospolita" w tekście Cezarego Gmyza pt. "Trotyl na wraku tupolewa". Prokuratura Wojskowa zaprzeczyła wtedy tym informacjom. Jednocześnie przyznała, że na wraku samolotu wykryto tzw. substancje wysokoenergetyczne, ale mogą to być np. pestycydy.
16 października 2013 zespół parlamentarny przedstawił wstępną hipotezę, według której o katastrofie miała przesądzić eksplozja niszcząca samolot w momencie jego odejścia na drugi krąg. Wersje o wybuchu pojawiały się też w kolejnych komunikatach przekazywanych przez zespół Macierewicza. M.in. w kwietniu 2017 roku podkomisja stwierdziła, że Tu-154M został rozerwany eksplozjami w kadłubie, centropłacie i skrzydłach, a destrukcja lewego skrzydła rozpoczęła się jeszcze przed przelotem nad brzozą.
Podkomisja zapowiada kolejny raport
W lutym 2016 r. przy Ministerstwie Obrony Narodowej została powołana przez Antoniego Macierewicza - wówczas szefa MON - podkomisja do ponownego zbadania katastrofy. Według Macierewicza instytucje państwowe badające wcześniej katastrofę nie dopełniły obowiązków, a decyzje miały charakter polityczny. W styczniu 2018 r. nowy minister obrony Mariusz Błaszczak powołał Macierewicza na przewodniczącego Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego z 10.04.2010 r. w Smoleńsku. W kwietniu 2018 r. został opublikowany raport techniczny podkomisji, z którego wynikało, że samolot Tu-154M został zniszczony wskutek eksplozji. Raport komisji Jerzego Millera z 2011 r. w sprawie katastrofy smoleńskiej został na posiedzeniu podkomisji anulowany.
REKLAMA
Macierewicz: eksplozja termobaryczna
Macierewicz powiedział w Polskim Radiu 24, że jego rozmowy z przedstawicielami najważniejszych państw NATO, w czasie gdy pełnił funkcję ministra obrony narodowej, nie pozostawały wątpliwości co do tego, jak doszło do tragedii smoleńskiej. - Mieli świadomość, że był to zamach, jednak przez wiele lat, w których decydował rząd Tuska i PO, pozostawiali tę sprawę Polsce. Widzieli, że Polska wspiera Rosję w tym gigantyczny kłamstwie, dezinformacji smoleńskiej, nie chcieli się w to mieszać, w związku z tym międzynarodowa opina publiczna bardzo mało wie na ten temat - zauważył i dodał, że za rządów Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej polska opinia publiczna była okłamywana bardzo intensywnie przez prorosyjsko-niemieckie i sprzyjające PO media, które systematycznie narzucały oszustwo, dezinformację smoleńską.
- To była eksplozja termobaryczna. Analizy materiałów wybuchowych znalezionych na szczątkach samolotu, jego licznych częściach, to potwierdzają - stwierdził szef podkomisji. - Było to przedmiotem różnorodnych niepoważnych, ale brutalnych ataków niektórych mediów, które próbowały przekonać opinię publiczną, że nie ma czegoś takiego, jak eksplozja termobaryczna, że jest to nasz wymysł. W ostatnich tygodniach mogliśmy się zapoznać z ładunkami termobarycznymi, których Rosjanie używają, atakując Ukrainę - zaznaczył.
Zwrócił także uwagę, że zniszczenie samolotu przez eksplozję jest najważniejszym materiałem dowodowym. - Analiza raportu oczywiście uwzględnia także bardzo szczegółowo działania polityczne związane m.in. z remontem samolotu oddanym w ręce rosyjskich służb - podkreślał.
Arabski przed sądem
Jak dotąd w sprawie smoleńskiej tragedii skazany został były szef kancelarii premiera Donalda Tuska Tomasz Arabski oraz urzędnicy kancelarii. Wyrok w zawieszeniu zapadł w czerwcu 2019 roku. W akcie oskarżenia wśród zarzutów wobec Arabskiego napisano m.in., że "nie poczynił ustaleń co do statusu lotniska w Smoleńsku, które w świetle przepisów prawa lotniczego nie było lotniskiem, przyjął zapotrzebowanie i skierował zamówienie na lot w dniu 10.04.2010 roku, wiedząc, iż lotnisko było nieczynne, nie informując uprawnionych służb, w tym Szefa Biura Ochrony Rządu, Dowódcy Sił Powietrznych, dowódcy jednostki wojskowej realizującej lot".
REKLAMA
PAP, IAR, wsieci.pl, wpolityce.pl, paw/
REKLAMA