Mija 74. rocznica śmierci rotmistrza Witolda Pileckiego - żołnierza Armii krajowej, bohatera walk o niepodległość, ochotnika do Auschwitz. Zginął po długim i sfingowanym przez PRL śledztwie 25 maja 1948 roku w mokotowskim więzieniu. W jego murach obecnie mieści się Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.
"Winni nie ponieśli odpowiedzialności"
"Jego szczątków nie odnaleziono do dziś, a winni zbrodni nie ponieśli odpowiedzialności" - przypomniał premier i zachęcił jednocześnie do odwiedzania miejsca kaźni bohatera, obecnie Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.
Jak zaznaczył szef KPRM, "imię bohatera nosi również Instytut Pileckiego". "Jedna z najnowocześniejszych polskich placówek naukowo-badawczych, dokumentująca historię komunizmu i nazizmu, a od niedawna zbierająca również dowody rosyjskich zbrodni na Ukrainie" - podkreślił.
"Pamiętajmy o Rotmistrzu. Jego dziedzictwo żyje, bo prawda zawsze jest i pozostanie najważniejsza" - zakończył swój wpis Mateusz Morawiecki.
74 lata temu Pilecki usłyszał wyrok
Proces rotmistrza rozpoczął się 3 marca 1948 roku. Już 15 marca Pilecki został skazany na karę śmierci. Żona wraz z przyjaciółmi rozpaczliwie walczyła o jego ułaskawienie. O łaskę zabiegano m.in. u Józefa Cyrankiewicza, który wraz z nim był w Auschwitz.
25 maja 1948 roku wykonano wyrok strzałem w tył głowy. Rodzina miała się nigdy nie dowiedzieć, gdzie Pilecki został pochowany. Nie wydano jej ciała. Jak wspomina córka rotmistrza, nikt nie miał prawa o nim pisać ani nawet wymieniać jego nazwiska. Dopiero po 42 latach od procesu, w demokratycznej Polsce, wyrok anulowano. Żona Pileckiego doczekała się jego rehabilitacji.
Żołnierze wyklęci - zobacz serwis specjalny
***
Czytaj również:
nt