25 lat TVN. Urodziny w cieniu afer, manipulacji i oskarżeń o mobbing

Mimo 25 lat działalności stacji na rynku, wydaje się, że powodów do świętowania jest coraz mniej. W ostatnim czasie mobbing swoim przełożonym zarzuciła była prezenterka stacji Anna Wendzikowska, a w ślad za nią, popierając jej słowa poszła Monika Richardson. Przypadków oskarżeń jest jednak znacznie więcej. 

2022-10-04, 01:03

25 lat TVN. Urodziny w cieniu afer, manipulacji i oskarżeń o mobbing
Kolejni byli dziennikarze stacji TVN potwierdzają przypadki skandalicznego traktowania pracowników. Foto: shutterstock/OleksSH

W ostatnich dniach szerokim echem odbił się wpis dziennikarki Anny Wendzikowskiej w mediach społecznościowych dotyczący jej - byłego już pracodawcy - TVN. W emocjonalnym wpisie dowiadujemy się, że Wendzikowska doświadczała mobbingu ze strony swoich przełożonych. To co wzbudziło największe emocje to fakt, że kobieta będąc w zaawansowanej ciąży musiała wykonywać stresującą, mocno angażującą fizycznie pracę. Wendzikowska odeszła z TVN w sierpniu 2022. Teraz wspomina, że w tym ciężkim dla niej okresie, pojawiły się także myśli samobójcze i depresja. 

"Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Nigdy »gwiazda z telewizji«, a ja byłam traktowana, jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie" – napisała. Jest to tylko fragment emocjonalnego wpisu dziennikarki w mediach społecznościowych, w którym tłumaczy, jak bardzo mocno doświadczała mobbingu. 

Stacja TVN w poniedziałek 3 października obchodziła 25-lecie działalności. Z tej okazji w mediach społecznościowych opublikowano "urodzinowe wideo". Pod filmikiem szybko pojawiły się jednak komentarze dotyczące sytuacji byłych już pracowników, którzy wyznają, jak byli traktowani przez władze stacji. To tylko kilka z nich: 

"Z okazji urodzin stacji życzymy więcej szacunku oraz życzliwości do własnych pracowników" - pisze jeden z internautów. "#stopmobbing"; "po tych wszystkich ostatnich aferach to póki co duży niesmak a nie nastrój imprezowy…..", "A co powiecie na temat mobbingu, tylu ludziom zniszczyliście życie! Ludzie nie mają pojęcia jakimi jesteście hienami bez serca, a promujecie się na najlepsza tv hipokryci!!!". 

REKLAMA

Internauci zarzucają stacji także, usuwanie nieprzychylnych komentarzy. 

"

25 lat złej atmosfery?

Przykład Anny Wendzikowskiej nie jest jednak osamotniony. Jedną z najgłośniejszy, a jednocześnie niezakończonych jest sprawa Kamila Różalskiego, byłego już współpracownika stacji, który w lutym br. przekonywał, że był świadkiem wielu "patologicznych sytuacji i zjawisk". Tak opisywał je w mediach społecznościowych: "Stawaliśmy się ofiarami mobbingu, współczesnego niewolnictwa, wykluczenia zawodowego, szantażu, odwetu. (…) Nepotyzm, łapówki, łamanie prawa pracy, szantaż, poniżanie, łamanie RODO i inne patologie stały się chlebem powszednim w TVN". 

Były operator TVN pisał, że niezgodnie z prawem zatrudnionych było nawet ok. 1800 osób. Były to osoby, które - zgodnie ze słowami Różalskiego, "nie miały prawa do emerytury, urlopu, ubezpieczenia zdrowotnego". Jak przekonywał, o zaistniałej sytuacji informowany był właściciel stacji (Discovery Inc.), jednak odpowiedź zdaje się być daleka od poprawnej. "Co zrobili Amerykanie? Złamali procedury, które sami ustanowili. Naruszyli naszą anonimowość, narażając nas na działania odwetowe ze strony TVN (na które nawiasem mówiąc nie trzeba było długo czekać)" – podkreślił.

REKLAMA

W lipcu br. Różalski informował, że procesy, które wytaczane są stacji TVN ze strony byłych pracowników, są utajniane. 

Kolejni pokrzywdzeni 

Słowa Wendzikowskiej zdaje się potwierdzać - także była już - prowadząca TVN - Monika Richardson. Dziennikarka w emocjonalnym wpisie przekazała, że poniżanie jej było praktycznie na porządku dziennym. "Proponuję wyznania byłych i obecnych dziennikarzy tego medium potraktować śmiertelnie poważnie. Inaczej nic nigdy się nie zmieni" - napisała w mediach społecznościowych dziennikarkaOdniosła się w ten sposób do pytań o to, czy mobbing w TVN był na porządku dziennym. 

Richardson przyznała we wpisie, że wielokrotnie czuła się zażenowana podczas prowadzenia programów, a teksty "nikt Cię już nie lubi", "rozmieniałaś się na drobne", "twoje małżeństwo sprawiło, że widzowie cię znienawidzili", były wręcz na porządku dziennym.

"

REKLAMA

Poza prawem

Oprócz problemów związanych z przestrzeganiem praw pracowników, stacja ma też dość poważną rysę na wizerunku w związku z odpowiedzialnością społeczną. 

Kiedy w grudniu 2020 roku rozpoczęły się w Polsce szczepienia przeciw COVID-19, a pandemia trwała w najlepsze, jasnym było, że jako pierwsi (tzw. grupa 0) do szczepień staną pracownicy ochrony zdrowia. Co do tego nie było wątpliwości. Tymczasem jak się okazało później, 8 stycznia 2021 roku, stacja TVN24 potwierdziła, że wśród osób, które otrzymały szczepionkę poza kolejnością na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym była prezes i dyrektor zarządzająca Discovery EMEA Katarzyna Kieli. Jeszcze wcześniej, szczepionkę otrzymali także założyciel stacji Mariusz Walter, ówczesny dyrektor programowy Edward Miszczak i jego partnerka. Mimo, iż kolejne grupy społeczne i zawodowe (zaraz po grupie 0) czekały w kolejce. 

Sprawa była o tyle bulwersująca, że w kolejce po medykach byli także: mundurowi, seniorzy czy nauczyciele, czyli grupy najbardziej narażone, ale także kluczowe dla funkcjonowania państwa. 

"Adam Niedzielski informował, że w WUM doszło do celowego złamania zasad Narodowego Programu Szczepień" - przypomina portal tvp.info. Osoby, które zostały zaszczepione poza kolejnością, miały zostać zarejestrowane jako personel niemedyczny szpitala. 

REKLAMA

Zaległości z wypłatach

Oprócz afer z mobbingiem i "omijaniem kolejek", TVN ma także problem z wypłatą zaległych świadczeń, na co zwracali uwagę aktorzy, którzy ze stacją współpracowali. 

Sebastian Wątroba oraz inni aktorzy związani z serialami takimi jak: "W-11 Wydział Śledczy", "Detektyw" i "Kartoteka", domagają się od stacji wypłaty zaległych tantiem, o czym informowali publicznie. 

W rozmowie z portalem tvp.info Wątroba przyznał, że "w tej sprawie od lat toczy się sądowy spór przeciwko stacji i ZASP. W przypadku ośmiu osób z dwóch seriali chodzi ok. 17 mln zł za 14 lat pracy. Średnio około 5 tys. za odcinek". 

>>Procesy przeciw TVN utajnione. "Robią to po to, by ukryć patologie"<<

REKLAMA

Aktor uważa, że powyższa sytuacja jest wynikiem decyzji Jarosława Potasza, dyrektora departamentu produkcji w TVN. - Zasłania się umowami, które przed laty podpisywał z każdym z aktorów. W nich sprytnie próbowano przemycić zapis o zrzeczeniu się tantiem. My się pod tym podpisaliśmy, ale przecież prawo do tantiem jest niezbywalne, więc nie mogliśmy z nich zrezygnować – mówił. 

Przyznał, że aktorzy "są zwodzeni od 2006 roku", a jako pierwsi mają odwagę mówić o całej sprawie głośno. Dodał, że ceną za upominanie się "o swoje" były groźby utraty pracy, do czego z resztą doszło. Seriale zostały zdjęte z anteny, choć jak przekonuje aktor, "miały dużą oglądalność". 

Zwolnienie za molestowanie seksualne?

Afera związana z Kamilem Durczokiem była na "pierwszych stronach mediów" przez bardzo długi okres czasu. Nieżyjący już (zmarł w 2021 roku) prezenter, przez lata był twarzą "Faktów" TVN. Kariera dziennikarza zakończyła się jednak nagle: w 2015 roku na łamach tygodnika "Wprost" ukazały się dwa artykuły, w których opisane został przypadki molestowania seksualnego i mobbingu w "jednej z dużych stacji telewizyjnych". Wtedy sprawy potoczyły się wręcz w ekspresowym tempie. 

Przypadki molestowania i mobbingu szybko połączono z Durczokiem. W TVN powołana została specjalna komisja, która ostatecznie orzekła, że Kamil Durczok (w marcu 2015 roku umowę z prezenterem rozwiązano) jest winny dwóch zarzucanych mu czynów molestowania seksualnego. 

REKLAMA

Dziennikarz pozwał "Wprost" domagając się 2 mln zł odszkodowania. W 2018 roku sąd oddalił roszczenia dziennikarza. W 2021 roku, kiedy to 20-leci obchodziła stacja TVN24, dziennikarz został dosłownie "usunięty" z pamięci stacji. Jego sylwetka została "usunięta" z archiwalnych materiałów. 

Czytaj także:

Omijanie fiskusa i jazda "bez prawka"

TVN ma jednak problem z większą ilością swoich "gwiazd". 20 września 2022 roku w Sądzie Rejonowym w Ostrołęce zapadł wyrok skazujący dziennikarza Piotra Kraśko za prowadzenie samochodu bez uprawnień. Dziennikarz musi zapłacić 100 tys. zł kary oraz ponieść koszty sądowe. 

To nie był jedyny raz kiedy Kraśko prowadził samochód mimo cofniętych uprawnień. Do podobnej sytuacji doszło w 2021 roku. To jednak nie jedyne "grzechy" dziennikarza. 

REKLAMA

Dużo poważniejsze zarzuty pojawiły się w kwestii unikania fiskusa. O sprawie informował portal tvp.info. Dziennikarz nie płacił należnych podatków w latach 2012-2015. W sumie Kraśko, wobec skarbu państwa dorobił się zaległości na kwotę prawie 850 tys. zł (to te pochodzące od dochodów ujawnionych przez skarbówkę i tych, do których przyznał się Kraśko). 

Stacja budząca kontrowersje

Samo powstanie TVN od dawna budziło spore kontrowersje. Jak wynika z dokumentów IPN, pomysł stworzenia spółki ITI, czyli tej, która stworzyła telewizję TVN, powstał w rządzie PRL w czasie stanu wojennego. 

>>Człowiek KGB stał za współtwórcą TVN? "Gazeta Polska" odsłania kulisy<<

W lutym 1983 r. Jerzy Urban miał wg tych informacji osobiście rekomendować Czesławowi Kiszczakowi Waltera jako osobę odpowiednią do planowania "przedsięwzięć i operacji o znaczeniu propagandowym", oraz główną siłę koncepcyjno-fachową przy "realizowaniu czarnej propagandy" przez komunistów - przypomina portal tvp.info. 

REKLAMA

Wątek samego Mariusza Waltera (twórcy ITI) pojawia się w piśmie rzecznika prasowego rządu PRL Jerzego Urbana, które skierowane został do Czesława Kiszczaka (ówczesnego ministra spraw wewnętrznych). Cytowany jest on w całości w Biuletynie IPN wydanym w listopadzie 2006 r.

W biuletynie stwierdzono, że "kampania propagandowa władz skierowana przeciwko opozycji, a szczególnie Solidarności, w stanie wojennym stała się jednym z ważniejszych narzędzi pacyfikacji niepokornego społeczeństwa. Jak uznał w swoim raporcie Komitet Helsiński, propaganda pełniła w stanie wojennym funkcję represyjną".

Biuletyn IPN.pdf

"Urban był nie tylko biernym odbiorcą informacji z MSW. Występował również z propozycjami większego zaangażowania resortu spraw wewnętrznych w działania propagandowe. Poniżej przedstawiamy list rzecznika prasowego rządu Jerzego Urbana z 22 lutego 1983 r. do ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka z propozycją utworzenia w MSW oddzielnego pionu (służby) propagandowej. Nie była to pierwsza oferta składana MSW przez Jerzego Urbana. Przykładowo pod koniec 1979 r., gdy był publicystą „Polityki”, zgłosił kierownictwu resortu spraw wewnętrznych propozycję bliższej współpracy tego tygodnika z MSW (w tym publicystycznego wykorzystania materiałów zebranych przez resort). W liście z lutego 1983 r. szczególnie zwraca uwagę propozycja, aby ten nowy twór zajął się również „programowaniem i realizacją »czarnej propagandy«" – ujawnił Biuletyn.

REKLAMA

tvp.info/niezależna/instagram/as

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej