Mija 6 lat od krwawych starć na Majdanie. Główni sprawcy wciąż nie zostali ukarani
We wtorek przypada kolejna rocznica krwawych wydarzeń podczas protestów na kijowskim Majdanie Niepodległości. Sześć lat temu milicja podporządkowana ówczesnym ukraińskim władzom otworzyła ogień do protestujących. Od 18 do 20 lutego od kul zginęło kilkudziesięciu demonstrantów, a setki innych zostało rannych.
2020-02-18, 01:35
Powiązany Artykuł
Wołodymyr Zełenski rozmawiał telefonicznie z Władimirem Putinem
Wiktor Szweć zginął w nocy 18 lutego podczas szturmu Majdanu przez uzbrojone oddziały milicji. Jego żona Tamara podkreśla, że mąż protestował i oddał życie za przyszłość Ukrainy. Jak zaznacza - poszedł protestować za swoją przyszłość i przyszłość dzieci. - Rewolucja godności i wszystkie ofiary, to przykład, że należy walczyć o swoją godność - dodaje.
Winni ofiar Majdanu nierozliczeni
Mimo sześciu lat, które upłynęły od krwawej pacyfikacji protestu, wciąż większość winnych, w tym winni śmierci męża pani Tamary, nie zostali ukarani. Ci, którzy wydawali rozkazy - czyli władze najwyższego i średniego szczebla - uciekli z Ukrainy. Uciekło też wielu berkutowców, milicjantów z oddziałów specjalnych.
>>> [CZYTAJ RÓWNIEŻ] Prezydent Ukrainy w rocznicę Majdanu: potrzebujemy jedności, by bronić wolności
Protesty na Majdanie rozpoczęły się w listopadzie 2013 roku, kiedy to ówczesny prezydent Wiktor Janukowycz nie podpisał umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Początkowo kilkusetosobowy protest przerodził się w wielotysięczną i długotrwałą antyrządową manifestację w centrum ukraińskiej stolicy.
REKLAMA
Mimo złej pogody i ujemnych temperatur, protestujący niemal trzy miesiące dyżurowali w miasteczku namiotowym utworzonym na Majdanie Niepodległości i okolicznych ulicach. Po próbach krwawej pacyfikacji protestu w lutym 2014 roku Wiktor Janukowycz i jego ekipa uciekli do Rosji.
jmo
REKLAMA