Chińska propaganda i dezinformacja - to dopiero początek. Ekspert o tym, jak należy z nią walczyć: trzeba inwestować w analityków, think tanki zajmujące się Chinami, nie tylko Rosją

2020-04-29, 20:14

Chińska propaganda i dezinformacja - to dopiero początek. Ekspert o tym, jak należy z nią walczyć: trzeba inwestować w analityków, think tanki zajmujące się Chinami, nie tylko Rosją
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Shutterstock / Twinsterphoto

- Chińska propaganda i dezinformacja jest dla nas trudniejsza do przeanalizowania niż rosyjska. W Polsce powinny być zainwestowane w tę kwestię większe nakłady. Potrzebne są granty naukowe, projekty badawcze, finansowanie prac analityków, zajmujących się dezinformacją. Chodzi o prowadzenie badań, analizę bieżących wydarzeń, ale i edukowanie społeczeństwa - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Olgierd Syczewski z Center for European Policy Analysis.

Powiązany Artykuł

nowe technologie 5G free 1200
5G to pierwsza z serii bitwa USA-Chiny, potem będą Big Data, AI. Ekspert: nasze dane to dziś strategiczny zasób

CZYTAJ TAKŻE: "5G TO WYBÓR GEOPOLITYCZNY, CHODZI O BEZPIECZEŃSTWO PAŃSTWA" >>>

- Tak naprawdę wszystko zaczyna się i kończy na konkretnym człowieku. Jeśli nie będziemy systemowo inwestować w edukację i odporność na fake newsy i deepfake’i, to sytuacja będzie się pogarszać, bo można spodziewać się kolejnych fal dezinformacji i ze strony Rosji, i ze strony Chin, zainteresowanych także naszym regionem – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Olgierd Syczewski z Center for European Policy Analysis (CEPA) w Warszawie.

CZYTAJ TAKŻE: GROŹNE FAKE NEWSY W CZASIE PANDEMII: PODMIENIONO ARTYKUŁY. ATAKI REALIZOWAŁY DZIAŁANIA ZBIEŻNE Z CELAMI KREMLA" >>>

W ostatnim czasie Chiny przeprowadzają zmasowaną akcję dezinformacyjną, dotyczącą pochodzenia pandemii. Chcą, jak zaznacza ekspert, zbudować podstawy do dalszej ekspansji gospodarczej i technologicznej w Unii Europejskiej. Starają się zatrzeć w opinii publicznej fakty na temat odpowiedzialności Chin za wybuch pandemii.

Ogromnej mobilizacji dowodzi zaangażowanie dyplomacji (rzecznik MSZ Chin oskarżał armię USA o przyniesienie koronawirusa, to tylko jeden z przykładów), agencji prasowych, angielskojęzycznych dzienników partyjnych Chin, botów, automatycznych kont, firm prywatnych (OneSight) – mówi ekspert.

Mieliśmy też do czynienia z co najmniej jednym cyberatakiem, który władze USA przypisują Chinom (na departament ochrony zdrowia). Więcej o chińskich metodach dezinformacji, celach i prognozach, a także o sposobach walki z dezinformacją społeczną  - w rozmowie.

***

PolskieRadio24.pl: Oprócz rosyjskiej aktywności w sferze dezinformacji widać ostatnio aktywność chińską – rozpowszechnianą globalnie, a dotyczy ona w dużej mierze pandemii. Zwraca się uwagę, że Chiny uczą się w tej dziedzinie od Rosji.

Olgierd Syczewski z Center for European Policy Analysis: Rosja ma dłuższe doświadczenie z wielowątkową i ustrukturyzowaną działalnością dezinformacyjną. W tym przypadku mamy na myśli kierowanie dezinformacji na zewnątrz państwa, do innych zewnętrznych aktorów.


Powiązany Artykuł

Chiny partia 1200
Ekspert: różnica potencjału USA i Chin jest duża. W chińskim telefonie nie ma wiele z myśli technicznej Chin

Bo praktyki dezinformowania własnych obywateli, stosowane i w Rosji, i w Chinach, od dziesiątek lat niestety istnieją.

Te dwa reżimy dość sprawnie radzą sobie z zarządzaniem środowiskiem informacyjnym wewnątrz kraju. A Rosja od pewnego czasu bardzo aktywnie działa również poza swoim terytorium. I ostatnio także Chiny podejmują coraz intensywniejsze działania w tej sferze, korzystając obecnie m.in. z tego, że trwa pandemia. Społeczeństwa w takim okresie są o wiele bardziej podatne na dezinformację, na fake newsy.

Jakie są cele dezinformacji w przypadku Chin?

Chiny coraz bardziej angażują się w kwestie komunikacji dotyczącej pandemii -  starają się m.in. zarządzać pandemią – jej rozumieniem. Obecnie wszystkie kraje zmagają się ze skutkami epidemicznymi. Jednak przyjdzie czas, by zacząć się zastanawiać, gdzie zaczęła się pandemia, jak to się stało, że rozprzestrzeniła się na cały świat. Ważne byłyby też informacje o realnej liczbie zakażonych, nie mamy wiarygodnych informacji o liczbie przypadków śmiertelnych w Chinach.

Brak kluczowych informacji.

Przewidując ten proces, Pekin już zawczasu stara się odwrócić uwagę od początków pandemii. Czyni to m.in. poprzez dyplomację maseczkową – dostarczając pewne produkty krajom, które się zmagają z pandemią. Powstaje wówczas obraz "dobrego wujka”. To samo robiła Rosja w przypadku akcji "From Russia with Love”. Była to miękka dyplomacja, pokazanie gotowości pomocy.

Oprócz odwracania uwagi od Chin, cele dezinformacji mają ocieplić wizerunek Pekinu. Niby autorytarny reżim – a tu, proszę, pomaga. Chiny, jak ujmują to eksperci, starają się kreować na odpowiedzialnego gracza na antenie międzynarodowej.

Chiny i Rosja starają się pokazywać nie tylko jako szukający chaosu na arenie międzynarodowej, ale też współpracujący z innymi, dbający o zdrowie publiczne gracze.

Czyli Chiny próbują poprawić swój wizerunek. Nasza wiedza o początkach pandemii, o tym, że zatajano pojawienie się groźnego koronawirusa w Chinach i pozwolono, by rozprzestrzenił się po całym kraju, gryzie się z obrazem kraju, który oferuje dobre intencje. Pekin liczy, że ten poprzedni obraz uda się wyprzeć z pamięci?

Stąd mamy do czynienia z akcjami takimi jak np. wysyłanie lekarzy do krajów szczególnie doświadczonych przez kryzys związany z COVID-19. Trudno zarzucić komuś, że źle czyni, wysyłając pomoc medyczną.

Widać, że zalew fake newsów, różnych narracji skutkuje tym, że ludzie zaczynają coraz cieplej myśleć o Chinach, o Rosji, opinia publiczna jest w coraz mniejszym stopniu sceptyczna.

Co ciekawe, widać że w kontekście pandemii cele rosyjskie i chińskie są zbieżne. Może nie są identyczne, ale są podobne. Pamiętajmy, wciąż ma miejsce gra, którą określamy jako współzawodnictwo wielkich potęg (great power competition). 

CZYTAJ TAKŻE: "Ścisłe kierownictwo partii Chin biznes rodzinny, układ rodzinny. Nie ma mowy o merytokracji, nagrodach za zasługi" >>>

Gra teraz przyjmuje też nowe formy.

Zobaczymy, co jeszcze ta gra przyniesie – zwłaszcza w naszym regionie, czy nie będzie prób zwiększenia wpływów ekonomicznych ze strony Chin, czy w ramach ratowania ekonomii nie pojawią się inwestycje chińskie, które, jak się będzie wydawało na pozór, będą ratowały firmy, gospodarkę. Widzieliśmy takie przykłady w Czechach, nieco na Słowacji. Na Węgrzech niestety wciąż stosunek do Chin jest dość bezkrytyczny. To kolejne zagrożenie, które może się pojawić.

Czyli trzeba być wyczulonym na wszelkie próby wykorzystania kryzysu do celów geopolitycznych.

Tu nie chodzi zatem tylko o wpływanie na środowisko informacyjne, ale też o zwiększanie zależności gospodarczej. Widać w tym zakresie całą sieć powiązań.

W ostatnim czasie wiele się mówi też o komunikatach ambasadorów chińskich, chińskiego MSZ.

Dyplomaci chińscy uaktywnili się, upubliczniając na przykład na swoich kontach na Twitterze przekaz Pekinu. Stali się  tubą propagandową Pekinu.

Główny cel, obok gospodarczego, to zatem odwrócenie uwagi od tego, skąd i dlaczego pojawiła się pandemia o tak szerokim zakresie?

Chodzi też o  odwrócenie uwagi od tego, jak ten kryzys wyglądał. Istnieje bardzo duże przekonanie społeczności międzynarodowej, że liczby, które były podawane we Chinach nie są adekwatne.

Jak zwracali uwagę analitycy, nagle podniesiono liczbę osób zmarłych w Wuhanie o 50 procent, i to jak zauważył analityk PISM dr Marcin Przychodniak, niemal dokładnie o ponad 50 procent. Jakąkolwiek przyczynę podawaliby autorzy takiej „aktualizacji”, to jednak wydaje się to w dużym stopniu dowodem na manipulację danymi.

Na pewno nie mamy pełnej transparentności. Z jednej strony Chiny oferują pewne produkty, takie jak maseczki, z drugiej nie przekazują prawdy o przebiegu pandemii w Kraju Środka, nie umożliwiają dostępu do informacji o źródłach choroby, co utrudnia budowanie adekwatnych i precyzyjnych modeli przebiegu pandemii w innych krajach. To utrudnia globalne odmrażanie gospodarek.

Te informacje są zaś bezcenne dla państw, które starają się opracować strategie walki z koronawirusem. Niestety raczej nie można liczyć na to, że będzie można wierzyć we wszystkie informacje podawane w tej sprawie przez Pekin. Bo też ze strony dyplomacji chińskiej pojawiły się informacje o, powiedzmy, alternatywnych teoriach pochodzenia koronawirusa, widać próby ich zaszczepienia.

Z tego Pekin powoli się wycofuje, choć wcześniej próbowano oskarżać Amerykanów, Włochów.

Trzeba też zauważyć, że porównywanie działań Chin z działaniami Rosji przywodzi do interesujących wniosków. Trudno co prawda stwierdzić, że to działania skoordynowane, ale efekty są podobne.

CZYTAJ TAKŻE: "FROM RUSSIA WITH LOVE" I FALA FAKE NEWSÓW. KREML CHCE OBNIŻYĆ STATUS POLSKI >>>

Choć różne cele pochodzenia, podobne efekty?

Chodzi m.in. o atakowanie Stanów Zjednoczonych, osłabianie konkurencji na arenie międzynarodowej, destabilizowanie środowiska informacyjnego.

Chiny będą słabiej atakować Unię Europejską, bo obecnie są mniej zainteresowane jej osłabianiem, mają tutaj interesy ekonomiczne. Jednak wyjątkowo silnie uderzają w Waszyngton, w tym zakresie będą bardzo aktywne.

Jakie jeszcze narzędzia stosują Chiny?

Chiny używają m.in. państwowej agencji prasowej Xinhua, która ma swoje przedstawicielstwa w różnych krajach, na przykład w Niemczech, Belgii, też w Polsce. Jest odpowiedzialna za rozpowszechnianie fake newsów, to takie przedłużenie wpływów Pekinu i swoisty przekaźnik komunikacji płynącej z Chin. Chodzi o zwiększanie ich zasięgu. Używa się jednak nie tylko botów, automatyzacji i mechanizacji dezinformacji i fake newsów, ale widzimy też wykorzystanie ambasadorów, przedstawicielstw agencji prasowej etc. Widać, że coraz większą wagę przypisuje się komunikacji i promowaniu konkretnych narracji.

Pytanie, jak państwa Zachodu i społeczeństwa powinny reagować w tej sytuacji? Gdy atakują nas różne opowieści, traci się właściwą perspektywę. To wygląda tak, jakby planowano rozmiękczyć obraz rzeczywistości, licząc na krótką pamięć – bo może ktoś pomyśli,  a może tak było, a może inaczej…

I dokładnie o to chodzi. Co zaś zrobić? Na pewno, co też zaznaczyła kilka dni temu dr hab. Agnieszka Legucka w analizie dla Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, należy dezinformację chińską, obok rosyjskiej, zoperacjonalizować także w komórce europejskiej, która zajmuje się dezinformacją. Skupia się ona  bowiem głownie na dezinformacji rosyjskiej. Pewien komponent jej prac dotyczy Chin, ale koncentracja na Chinach powinna być zwiększona. Zainteresowanie chińską aktywnością powinno być większe, zarówno jeśli chodzi o instytucje unijne, jak też o instytucje budujące społeczną świadomość. Na badanie chińskiej aktywności powinny być przeznaczone większe nakłady analityczne.

W Polsce mamy dużo większe doświadczenie z propagandą sowiecką, rosyjską. Łatwiej nam ją zrozumieć. Chińska dezinformacja i operacje wpływu są dla nas trudniejsze do przeanalizowania. Powinny być zainwestowane w tę kwestię zdecydowanie większe nakłady. Potrzebne są granty naukowe, projekty badawcze, finansowanie prac analityków, zajmujących się dezinformacją i analizowaniem tego, jak Chiny próbują zwiększyć wpływy ekonomiczne w naszym regionie. Chodzi o prowadzenie badań, analizę bieżących wydarzeń, ale i edukowanie społeczeństwa.

Tak naprawdę wszystko zaczyna się i kończy na konkretnym człowieku. Jeśli nie będziemy systemowo inwestować w edukację i odporność na fake newsy, w krytyczne myślenie, weryfikowanie informacji, to dezinformacja będzie się szerzyć, będzie tylko gorzej.

A w ostatnim czasie w mediach społecznościowych pojawia się kolejny wysyp teorii spiskowych. Piszą, że szczepionka na koronawirusa już jest, tylko to konspiracja rządów, że winny jest Bill Gates, że wszyscy byliśmy już zaszczepieni... i masa innych.

Zauważmy przy tym, że Chiny atakują w mniejszym stopniu UE. Chodzi o to, by firmy UE nie wycofywały się z Chin i o to, że po pandemii Pekin chciałby mieć jeszcze większy wpływ na gospodarkę.

Pamiętajmy też, że Pekin ma też miękką dyplomację w postaci placówek konfucjańskich, które teoretycznie promują kulturę i dziedzictwo Chin. Tu chodzi o wpływanie na młodych ludzi.

Niepokojące jest to, że ktoś próbuje do narracji publicznej wplatać fałszywe narracje – takie o których mówiliśmy, na temat pochodzenia wirusa, na przykład, że przywieźli go do Chin amerykańscy żołnierze. To wywołuje alarm: bo to oznacza, że trzeba umieć rozróżniać narracje fałszywe od prawdziwych, a nie we wszystkich przypadkach jest to łatwe.  Gdy słyszy się coś nowego, czego nie może się zweryfikować, a jest to powtarzane – to przeciętna osoba włączy takie dane do swojego światopoglądu.

W związku z tym należy zadać sobie pytanie, czy to natężenie chińskiej dezinformacji było chwilowe, wynikało z tego, że Chiny chciały odwrócić od siebie uwagę, bronią się za wszelką cenę, by nie przypisać im odpowiedzialności za pandemię i dlatego budują alternatywne rzeczywistości, czy to dopiero początek  i można oczekiwać dalszego ciągu. Jeśli Chiny liczą na możliwość działania gospodarczego w regionie, osłabionym po pandemii, to zapewne tak.

Spodziewałbym się kontynuacji. Nie jest to jednostkowa mobilizacja. Będzie to element szerszego planu. Będzie zapewne szersza koordynacja działań Pekinu, bazująca na modelu rosyjskim.

Nasza uwaga ponownie skupi się na Pekinie, gdy pandemia osłabnie, zacznie się szukanie przyczyn. Wtedy Chiny będą musiały przygotować kolejną tego rodzaju kampanię.

Ważne jest tymczasem, by w polu informacyjnym móc umieć rozróżniać informacje od lobbingu mocarstwa, którego interesy nie muszą być zbieżne z naszymi.

Ważne są media społecznościowe – chodzi o umiejętność weryfikowania informacji. Był nawet taki projekt, że jeśli ktoś zetknie się z fake newsem, na przykład go udostępni, to potem otrzyma informację, że była to fałszywa informacja. Trwa poszukiwanie rozwiązań, one muszą być umocowane w naszym prawie...

Nie chodzi bowiem o to, by wprowadzić inwigilację, wzorem Chin. Oprócz kontekstu pandemii zacznie się też walka o przewagę technologiczną.

Eksperci zaznaczają, że Chiny eksportują cyfrowy autorytaryzm. Jest przekonanie, że chińskie transmitery 5G mogą być używane, jeśli chodzi o działania operacyjne wywiadu.

W dorocznych raportach ABW czy służb czeskich, donosi się o wysokiej aktywności wywiadu Chin, oprócz wywiadu rosyjskiego. W Polsce mieliśmy głośną sprawę zatrzymania dyrektora koncernu Huawei  i b. pracownika ABW. Na Zachodzie mówi się o wielu przypadkach szpiegostwa technologicznego, przemysłowego.

Próba szukania wpływów będzie miała miejsce na wszystkich frontach: edukacyjnym, kulturalnym, technologicznym, ekonomicznym. Chiny, Rosja będą starały się wykorzystać sytuację, na ile to będzie możliwe.

Trzeba także wspomnieć o sferze cyberbezpieczeństwa.

W ostatnim czasie,  w połowie marca, miał miejsce atak na Departament Zdrowia i Usług Społecznych. Oficjalne czynniki we władzach amerykańskich  stwierdziły, że za ten cyberatak odpowiedzialne było zagraniczne źródło. Nie wskazano na Chiny, ale w kontekście ataków informacyjnych Pekinu na USA nie wykluczano, że było to działanie ze strony Chin.

Cyberataki pamiętamy także ze strony Rosji.

To prawda. W przypadku Chin szczególnie ciekawe jest ostatnio tworzenie szerokiego pola działań, po to by przekaz szedł jak najszerszą falą  - od dyplomacji po automatyczne informacje. To pokazuje wewnętrzną mobilizację.

Nie wspominaliśmy jeszcze o dziennikach partyjnych, ukazujących się w języku angielskim. To na przykład ”Global Times”, ”People’s Daily”. Informacje, które Pekin chce szerzyć, najczęściej na początku pojawiają się właśnie tam, ktoś je podchwyci, potem przejmują je ambasadorowie, agencje prasowe, potem tysiące kont na Twitterze. Także prywatne firmy chińskie są wykorzystywane przez chiński rząd do poszerzania kręgu odbiorców. W partii chińskiej jest specjalny wydział zajmujący się dezinformacją. Pekin zaczyna tę sferę systematyzować.

W poprzednich latach Chiny nie stosowały tego rodzaju aktywności.

Mieliśmy do czynienia z podobną aktywnością podczas demonstracji w Hongkongu. To była pierwsza tego rodzaju operacja.

Widzimy zatem zapewne budowanie tego rodzaju potencjału.

Dezinformacja w sprawie pandemii zaczęła się już wtedy, gdy ona wybuchła. Już wtedy uniemożliwiano lekarzom mówienie o naturze zagrożenia. To doprowadziło do zwłoki we wprowadzaniu procedur i skończyło się rozprzestrzenieniem się choroby.

Tak jak wskazywali eksperci, Chińczycy zaczęli przemieszczać się po kraju, odwiedzać rodziny na Zachodzie z okazji chińskiego Nowego Roku. Sytuacja pochodzenia pandemii wydaje się tak oczywista, że próba zaćmienia tego obrazu musi wynikać z wielkiej determinacji.

Chodzi o kontynuację. Pekin wysyła pomoc medyczną, by stworzyć wrażenie, że Chiny pokonały koronawirusa.

Chcą, by to nowe wrażenie i nowe refleksje wyparły te starsze wnioski. Pamięć ludzka jest bardzo krótka, często to, co nowe, przesłania ważny fakt z przeszłości.

I też sugeruje się, że jeśli jest nowa fala zachorowań, to wynika z tego, że Europa sobie nie poradziła.

Zobaczymy, jakie będą efekty tej operacji – na razie intensyfikacja chińskiej propagandy dowodzi, że zainteresowanie nią wzrosło.

Wcześniej Chiny kierowały ją do wewnątrz...

Obecnie Chiny koncentrują na sobie uwagę Europy. Komórka unijna ds. dezinformacji zainteresowała się Chinami. Szef unijnej dyplomacji Josep Borell krytycznie wypowiedział się na temat chińskiej dezinformacji w kwestii COVID-19. W części krajów propaganda Chin jest bowiem skuteczna – w wyniku pandemii spada sympatia do UE, NATO – wzrosła do Chin…

Władze Serbii i Węgier wydają się sprzyjać Chinom. A Chiny będą promować m.in. technologie 5G, muszą walczyć o opinię na Zachodzie – nie chcą być postrzegane jako kraj autorytarny, który w dodatku kłamał w kwestii koronawirusa. Pekinowi chodzi o to, by przy organizacji przetargów na 5G w kolejnych krajach nie odrzucano automatycznie chińskich propozycji na rzecz Nokii, Erikssona etc.

Obecnie gdy patrzymy na infrastrukturę, osprzęt sieci komórkowych, widzimy, że bardzo dużo sprzętu pochodzi z Chin. Był on bowiem najtańszy – to wcześniejsza forma dyplomacji Chin.

Kampania Chin na Zachodzie z pewnością będzie miała zatem duży zasięg – będzie gospodarcza, informacyjna. Będzie pomoc medyczna, pomoc dla firm: na przykład jeśli w Serbii kilka zbankrutuje, wówczas pomogą im zagraniczne, pewnie chińskie, fundusze inwestycyjne.

Jeśli infrastruktura technologiczna miałaby być w rękach siły, która potencjalnie próbowałaby je wykorzystać politycznie, jest to bardzo groźne.

W demokracjach organizowane są przetargi, ważna jest cena infrastruktury. Dlatego trzeba zwracać uwagę na powody, dla których np. cena kontrahenta z Chin jest niska, zapewne inne koszty wzrastają, w tym koszta niepoliczalne.  

Na przykład wzrasta zagrożenie bezpieczeństwa?

Oczywiście. Informacja jest jednym z najcenniejszych dóbr w dzisiejszym świecie. Kontrola 5G przez niedemokratyczne państwa byłaby zagrożeniem dla demokracji. Nawet jeśli instytucje państwowe miałyby odrębne sieci, to przecież politycy mają swoje prywatne telefony etc.

Patrząc na to, jak traktowani są obywatele Chin, widzimy, że nie ma tam standardu poszanowania prywatności. Widać inwigilację.

Chiny mogą zamknąć fabrykę w swoim kraju, środki zainwestować w Czechy. Dla nich to kwestie strategiczne i nie przejmują się losami jednostek.

I wtedy prawdopodobnie nikt protestów z Chin nie usłyszy.  Zaś wybór 5G nie jest tylko wyborem produktu, politycznym. Nie jest to kwestia współzawodnictwa producentów.

Infrastruktura krytyczna powinna być rozpatrywana nie tylko w wymiarze rynkowym. Chodzi m.in. o rurociągi, sieci przesyłowe, energetyczne. To są elementy fundamentalne dla bezpieczeństwa i suwerenności państwa. W tych przypadkach powinniśmy dokładnie analizować każdy kontrakt i możliwego kontrahenta.

Zależy bowiem od niej ciągłość funkcjonowania państwa. Z pewnością trzeba oczekiwać kolejnych działań ze strony Chin.

Z pewnością. Może to być właśnie pomoc ekonomiczna, inwestycje w lokalne upadające firmy, a co za tym idzie większy wpływ na nasza gospodarkę.  

***

Z Olgierdem Syczewskim z Center (CEPA) rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

***

Olgierd Syczewski, Program Coordinator w warszawskim biurze Center for European Policy Analysis (CEPA). Zajmuje się monitorowaniem dezinformacji. Koordynował projekt CEPA monitorujący dezinformację w Polsce, państwach bałtyckich i Rumunii. Występował jako ekspert i moderator w dyskusjach na temat wojny informacyjnej. Prowadził warsztaty edukacyjne dla młodzieży z zakresu cyberbezpieczeństwa i tzw. głębokich fake’ów (deep fakes). Jest członkiem międzynarodowej grupy roboczej monitorującej dezinformację związaną z pandemią COVID-19 w 14 krajach.

 

Polecane

Wróć do strony głównej