"Sytuacja epidemiczna w Mediolanie przypomina bombę". Ekspert ostrzega Włochów
- To, co dzieje się w Mediolanie, trochę przypomina bombę - ocenił profesor Massimo Galli z tamtejszego szpitala Sacco. Rząd Włoch powoli rozpoczął proces wchodzenia do "nowej normalności" i łagodzenia obostrzeń, jednak sytuacja epidemiczna w kraju wciąż jest poważna.
2020-05-08, 12:38
"Sytuacja przypomina bombę. Wiele chorych osób było zamkniętych w domu. Mamy bardzo wysoką liczbę zakażonych, którzy teraz zaczynają krążyć po mieście". To słowa ordynatora oddziału chorób zakaźnych w Mediolanie, który w wywiadach tak skomentował sytuację w stolicy Lombardii, gdy w mediach opublikowano zdjęcia z dzielnicy Navigli.
Powiązany Artykuł
Włoskie kościoły znów zaczną się zapełniać. Jest porozumienie ws. mszy świętych
Nad mediolańskimi kanałami, w dzielnicy restauracji i życia rozrywkowego, już w pierwszych dniach złagodzenia restrykcji pojawiły się tłumy. Wiele osób nie ma maseczek i nie przestrzega nakazu zachowania odległości.
W rozmowie z dziennikami "La Republica" i "La Stampa", Galli stwierdził, że potrzeba jest więcej kontroli. Przyznał, że zastanawia się, dlaczego nie stosuje się błyskawicznych testów na obecność koronawirusa, które byłyby przydatne.
REKLAMA
Ostrzeżenie przed ponownym zamknięciem Lombardii
Specjalista chorób zakaźnych ostrzegł, że Lombardii grozi ponowne zamknięcie w razie ostrego nawrotu epidemii. Jego zdaniem podobne ryzyko dotyczy też pewnych rejonów Piemontu i Emilii-Romanii.
Podkreślił, że "nowo zdiagnozowane zakażenia dotyczą mieszkańców, którzy wreszcie doczekali się przeprowadzenia testów. To osoby zakażone od jakiegoś czasu, które pozostawały bez zdiagnozowania". Dodał, iż "martwi to, że można było przeprowadzić testy znacznie wcześniej. Powinni je mieć ci, którym powiedziano, żeby siedzieli grzecznie w domu z objawami".
Powiązany Artykuł
Do pracy powróci ponad 4 miliony Włochów. Rusza część produkcji i usług
Do zdjęć z dzielnicy Navigli odniósł się także sam burmistrz Navigli, który podkreślił, że jest gotów zamknąć bary i restauracje oraz bulwary, ze względu na brak przestrzegania przez mieszkańców np. dystansowania społecznego.
Profesor Massimo Galli, w wywiadzie podkreślił, że wprowadzone w poniedziałek łagodzenie obostrzeń związane z epidemią koronawirusa niektórzy zinterpretowali błędnie jako "wolność dla wszystkich". "Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale przeżywamy wielki zbiorowy eksperyment. W światowej historii pandemii nie ma przypadku wyjścia z niej, gdy jeszcze trwa, tylko przy pomocy maseczek i dystansu społecznego".
REKLAMA
AS
REKLAMA