"Księżyc ósmym kontynentem Ziemi". Rusza nowa era kosmicznych podróży
- Księżyc już dziś zaczyna być ósmym kontynentem Ziemi, kontynentem, który do tej pory nie został skolonizowany. Lata dwudzieste dla podboju kosmosu zapowiadają się rzeczywiście ciekawie - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl dr hab. Grzegorz Brona, fizyk, były prezes Polskiej Agencji Kosmicznej.
2020-06-02, 16:12
Powiązany Artykuł
Lot NASA i SpaceX. Astronauci z kapsuły Dragon są już na pokładzie ISS
Dwaj amerykańscy astronauci, znajdujący się na pokładzie Dragona, w niedzielne popołudnie zacumowali do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Po raz pierwszy w historii astronauci dotarli w kosmos statkiem wyprodukowanym przez prywatną firmę - SpaceX. To pierwszy lot załogowy na ISS z terytorium USA od prawie 10 lat. Amerykańskie media piszą o przełomowym momencie w rozwoju programu kosmicznego. Elon Musk - właściciel SpaceX - powiedział, że "ma nadzieję, iż jest to pierwszy krok" w podróży na Marsa.
Damian Nejman, PolskieRadio24.pl: Śledził Pan misję Crew Dragon?
Grzegorz Brona: Oczywiście. Perfekcja to mało powiedziane. Wszystko zagrało jak w szwajcarskim zegarku. A przecież to zupełnie nowa technologia.
REKLAMA
Czy rzeczywiście ta misja oznacza przełom, nową erę, o której tak wiele mówi się w mediach?
Wciąż w kosmos latamy statkami kosmicznymi przyczepionymi do wielkich rakiet. Przez następne kilkadziesiąt lat, powiedzmy do skonstruowania windy kosmicznej, to się nie zmieni. Ważne jest, aby te pojazdy były bezpieczne i jednocześnie tanie. W Soyuzie jedno miejsce siedzące kosztowało do tej pory amerykanów ponad 70 mln dolarów, Elon Musk oferuje miejsca już za 20 mln dolarów. Więc kierunek jest dobry. Ewolucja, a nie przełom. Chociaż ta ewolucja w ostatnim czasie przyśpiesza. W tym roku Crew Dragon, za rok drugi amerykański statek załogowy Starliner (konstruowany przez Boeinga), a za dwa lata Orion, statek księżycowy. Po drugiej stronie Pacyfiku Chiny właśnie oblatały swój zmodyfikowany statek załogowy. Rywalizacja dwóch mocarstw rozpoczyna się na dobre. Lata dwudzieste dla podboju kosmosu zapowiadają się rzeczywiście ciekawie.
Wszystko wskazuje na to, że za sprawą rakiet wielokrotnego użytku Elona Muska loty turystyczne w kosmos to nieodległa przyszłość. Zatem jak bardzo jest to nieodległa przyszłość? Da się to oszacować?
W tej chwili już jest zarezerwowanych dziewięć kolejnych misji Crew Dragon. Dwie z nich mają być misjami turystycznymi. Turystyka kosmiczna rozpoczyna się na dobre. Na razie co prawda jest to dobro wyjątkowo ekskluzywne, przynajmniej dwadzieścia milionów dolarów za krzesło. Ale też Crew Dragon nie był przewidziany jako turystyczny autobus dla szerokiego odbiorcy. W tym specjalizuje się Jeff Bezos i Richard Branson.
Powiązany Artykuł
Tomasz Rożek: USA przedefiniowały sposób zdobywania kosmosu
Jakie to będą koszty dla potencjalnych turystów?
Bezos i Branson jeszcze w tym roku zamierzają oblatać swoje statki kosmiczne z turystami na pokładzie. Cena biletu wciąż jest wysoka, ale jednak dużo niższa niż przy kapsule Elona Muska – rzędu jednego miliona dolarów. A w perspektywie 10 lat najprawdopodobniej spadnie kilkukrotnie. W przypadku rozwiązania Elona Muska to wyprawa na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej albo wyprawa na orbitę okołoziemską, która może trwać nawet kilka dni. Stąd te koszty. W przypadku Bansona i Bezos, to wyprawa bez wchodzenia na orbitę okołoziemską, gdzie turysta zaledwie przez kilkadziesiąt minut znajdzie się w środowisku mikrograwitacji. Dlatego ceny biletów są tak różne.
Da się obecnie oszacować ryzyko, niebezpieczeństwo związane z takimi lotami?
Ryzyko wciąż jest duże. W ramach pierwszej misji Crew Dragon SpaceX oszacował ryzyko śmierci astronautów biorących w niej udział na jeden do dwustu siedemdziesięciu sześciu. Jest ono więc ponad czterdzieści tysięcy razy większe od ryzyka jakie ponoszą pasażerowie cywilnych przewoźników lotniczych. Naturalnie niebezpieczeństwo podróży Crew Dragon i innymi nowymi statkami kosmicznymi będzie spadać, w miarę kolejnych testów prowadzonych w trakcie misji. Niemniej zawsze to ryzyko pozostanie spore. W USA niektóre stany, chcące przyciągnąć inwestycje w turystykę kosmiczną już wprowadziły przepisy, które minimalizują odszkodowania wypłacane przez firmy rodzinom potencjalnych ofiar przewoźników kosmicznych.
REKLAMA
Turystyka kosmiczna będzie tylko zwykłą rozrywką i spełnieniem marzeń, czy może przełoży się na nasze codzienne życie, na wiele sektorów?
Turystyka kosmiczna jeszcze przez długi czas będzie rozrywką dla wybranych, bogatych i żądnych wrażeń ludzi. Należy jednak pamiętać, że pierwszy przelot samolotu pasażerskiego przez Atlantyk dokonany został w 1939 roku i w tamtym czasie było to zapewne wydarzenie porównywalne przynajmniej pod względem bezpieczeństwa, a pewnie również w znaczniej mierze ceny, do lotu turystycznego w kosmos. Minęło osiemdziesiąt lat i na trasach atlantyckich tylko do USA lata rocznie około 90 milionów ludzi! Kto wie jak loty kosmicznych turystów będą wyglądać za 80 lat. Już w tej chwili trwają zaawansowane prace nad pierwszymi hotelami na orbicie. Oczywiście turystyka kosmiczna będzie tylko fragmentem znacznie szerszego podboju kosmosu.
Wygląda na to, że wyścig w kosmosie znów nabiera rozpędu. Chiński łazik już wylądował po drugiej stronie Księżyca, co jest dosyć imponujące, mocarstwowe plany mają Rosjanie, działa również Europejska Agencja Kosmiczna, także Indie mają ambitne cele. Amerykanie mogą czuć się zagrożeni?
Jedynym państwem, które zagraża hegemonii USA w kosmosie są w tej chwili Chiny. Kilka lat temu Państwo Środka ogłosiło, że w 2030 roku pierwsi Chińczycy staną na Księżycu. Niespełna trzy miesiące później Amerykanie ogłosili, że wrócą na Księżyc już w 2028 roku. W obliczu tego Chiny ogłosiły, że przyśpieszają swój program kosmiczny. USA dały odpór twierdząc, że rokiem ich powrotu na Księżyc będzie jednak 2024. Ostra wymiana ciosów, jeszcze wciąż w obszarze bardziej propagandy, pokazuje dobitnie, że mamy nowy wyścig w kosmos.
Powiązany Artykuł
Tomasz Rożek: technologie kosmiczne dają ludzkości napęd do rozwoju
To tylko wyścig o prestiż, poszerzanie ludzkich granic, czy może ma to także znaczenie głębsze, polityczne, mocarstwowe, gdzie zdobycze w kosmosie mogą rzutować na siłę danego kraju, pozycję, jego przyszłość?
Sektor kosmiczny wart jest dzisiaj prawie 400 mld dolarów. W ciągu następnej dekady jego wartość przynajmniej się podwoi. To bardzo istotny fragment globalnej ekonomii, ale też kontroli nad tą ekonomią. Nawigacja, telekomunikacja, zobrazowania satelitarne, to są kosmiczne usługi, które napędzają wiele branż zupełnie niezwiązanych z podbojem kosmosu. Stąd nowy wyścig kosmiczny ma przede wszystkim przełożenie gospodarcze, a nie militarne i propagandowe. Do tego należy dodać zasoby kosmiczne, które można pozyskać z Księżyca czy asteroid. Nieprzebrany wręcz zasób bogactw naturalnych. I dostaniemy pełen obraz tego, czemu ma służyć nowy wyścig w kosmos. Księżyc już dziś zaczyna być ósmym kontynentem Ziemi, kontynentem, który do tej pory nie został skolonizowany.
Niedawno MON powołał pełnomocnika ds. przestrzeni kosmicznej płk. Marcina Górkę. Na co stać nasz kraj, bo chyba nie możemy mówić o podboju kosmosu.
Polska od 2012 roku jest członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej. Dzięki członkostwu zrealizowaliśmy w Polsce około 200 projektów sektora kosmicznego. Statki kosmiczne, które udały się na Marsa, czy wkrótce udadzą się do Jowisza wyposażone są w instrumenty budowane w Polsce. Polskie podmioty zdobyły spore doświadczenie w realizacji projektów kosmicznych. To doświadczenie warto wykorzystać teraz w Polsce, do realizacji bardziej ambitnych celów. Stąd cieszą ruchy w Ministerstwie Obrony Narodowej, które dostrzegło potrzebę skoordynowania działań związanych w przestrzenią kosmiczną.
REKLAMA
Jak widzi Pan siłę polskich start-upów, przedsiębiorców? Dostrzega Pan u nas polskiego Elona Muska lub niezwykle utalentowanych ludzi z wielkim zapałem?
W Polsce nigdy nie będziemy mieć Elona Muska. Bo on jest tylko jeden i do tego mieszka w Ameryce. Raczej się nie przeniesie. Będziemy za to mieli innych fantastycznych start-upowców, którzy odnajdą się w polskich realiach, w których Elonowi byłoby na pewno trudno. Nie starajmy się kopiować USA, bo to nie zadziała. Wspierajmy za to polskie start-upy przy wychodzeniu na rynki zagraniczne i stwórzmy im takie warunku, żeby nie chciały emigrować. Sam sektor kosmiczny jest niestety dla młodych firm w Polsce trudny. Pierwszym odbiorcą produktów tego sektora jest bowiem państwo. Skala zapotrzebowania w USA i Polsce jest zupełnie inna. Młode firmy kosmiczne muszą więc szukać innego sposobu rozwoju w porównaniu z ich odpowiednikami w USA.
Na koniec pytanie lekko futurologiczne. Musk mówi o kolonizacji Marsa, Bezos o podboju Księżyca w nieodległej przyszłości. Wyobraża Pan sobie jeszcze za naszego życia ludzkie skupiska, cywilizacje poza naszą planetą? Czy może to jednak utopia, a może wciąż niezwykle odległe marzenia?
Księżyc w latach dwudziestych i Mars do końca lat trzydziestych. To nawet nie marzenia, to plany agencji kosmicznych. Milion ludzi na Marsie w tym wieku, tak jak twierdzi Elon Musk, to chyba jednak wciąż utopia. Przynajmniej do momentu znacznego obniżenia kosztów lotów w kosmos. Z drugiej strony nad tym też już prace techniczne trwają, a Chiny obiecują pierwszą windę kosmiczną w latach sześćdziesiątych obecnego wieku. Ciekaw jestem, czy ta informacja dotarła już do odpowiednich osób w Waszyngtonie…
Z Grzegorzem Broną rozmawiał Damian Nejman, PolskieRadio24.pl
REKLAMA