Maas ma dość traktatu z Maastricht? Felieton Miłosza Manasterskiego

Czy Heiko Maas mówi to, czego sama Angela Merkel nie chce stawiać ostro? Obecna kanclerz jednak niebawem przejdzie na polityczną emeryturę, a jej następca być może nie będzie już zachowywać pozorów samoograniczenia niemieckiej mocarstwowości. Przed nami twarda walka o zachowanie w Unii Europejskiej mechanizmów chroniących ją przed niemiecką supremacją.

2021-06-08, 12:01

Maas ma dość traktatu z Maastricht? Felieton Miłosza Manasterskiego
Heiko Maas. Foto: Shutterstock

W ostatnich dniach UE przyjęła szybko i solidarnie zdecydowane sankcje wobec Białorusi. Nie ma żadnego nowego sporu tak ostro dzielącego Europę, którego nie dałoby się pokonać. Tymczasem Heiko Maas, minister spraw zagranicznych w rządzie Angeli Merkel ma już dość konieczności wypracowywania kompromisów w Unii: – Nie możemy już dłużej pozwalać, abyśmy byli zakładnikami tych, którzy paraliżują europejską politykę zagraniczną swoim wetem, nawet jeśli oznacza to, że my też możemy zostać przegłosowani – powiedział niemiecki (nie)dyplomata.

Powiązany Artykuł

ue 1200 free unia europejska 2.jpg
Jacek Saryusz-Wolski o pomyśle zniesienia weta w UE: zmieniłoby to układ sił

Skąd takie żądanie Heiko Maasa? Wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski nie ma złudzeń: "Szef niemieckiego MSZ stwierdził, że należy zlikwidować weto w UE. W końcu to ostatni mechanizm hamujący niemiecką hegemonię. Niemcy ewidentnie nie mogą już znieść sytuacji, w której inne kraje mogę nie przyjmować ich wizji. I tak długo dawali radę" – napisał Romanowski na Twitterze.

„Niemiecka uprzejmość jest zawsze w odwrotnym stosunku do ich powodzenia” uważał Galeazzo Ciano, włoski polityk odznaczony w 1938 r. Orderem Orła Białego. Czy istnieją przesłanki by przypuszczać, że niemiecka uprzejmość mogła już się wyczerpać? Zaledwie kilka dni po tym jak prezydent USA Joe Biden odblokował budowę Nord Stream 2, Władimir Putin ogłosił ukończenie pierwszej nitki tego gazociągu. Duński urząd z obawy o populację myszy zablokował budowę Baltic Pipe (i nie chodzi wcale o to, że martwią się tym, że myszy mogą zjeść gazociąg jak legendarnego króla Popiela). Z kolei Czesi grożą Polsce drakońskimi karami za niewykonanie decyzji TSUE w sprawie Turowa…

Do tej pory w Unii Europejskiej własne zdanie, przynajmniej oficjalnie jeszcze było dobrem dostępnym dla każdego z 27 krajów. Teraz na „luksus własnego zdania” jak mawiał kanclerz Niemiec Otto von Bismarck, będą mogli pozwolić sobie tylko niektórzy. Wobec tak wielkiej rozbieżności między potencjałem gospodarczym, demograficznym, politycznym i militarnym państw tworzących Unię, właśnie weto dawało gwarancję, że prawa małych i średnich będą respektowane. Bez weta Unia Europejska będzie już Republiką Federalną Europy.

REKLAMA

Zaraz po zakończeniu I wojny światowej różne środowiska polityczne w Niemczech kwestionowały europejski ład wprowadzony poprzez traktat wersalski (m. in. powstanie niepodległej Polski). Czy teraz tak samo Niemcy czują się upokorzone i ograniczone rolą „jednego z dwudziestu siedmiu” równoprawnych członków UE? Czy możemy już mówić o rewizjonizmie niemieckim wobec tworzącego fundamenty UE traktatu z Maastricht?

Powiązany Artykuł

shutterstock bundestag free 1200
Kolejna afera maseczkowa w Niemczech z udziałem CDU. Opozycja domaga się śledztwa

Idea federalnej Europy jest i będzie pociągająca dla części Europejczyków, zwłaszcza tych znad Szprewy. Niestety nikt z jej zwolenników nie próbuje poddać tej wizji weryfikacji w rzetelnej debacie publicznej. Tworzenie europejskiego superpaństwa powinno być procesem jawnym i czytelnym dla wszystkich obywateli UE. Procesem, na który obywatele w każdym z 27 krajów wyraziliby zgodę w wiążącym referendum. Tymczasem mamy do czynienia z próbami polityczno-gospodarczego podboju i kolonizacji. Landyzacja Europy ma odbyć się bez pytania o zgodę jej obywateli, metodą drobnych kroków i faktów dokonanych. Nieoficjalnie i nieformalnie. Eurokraci cały czas testują czujność europejskiej klasy politycznej i jej zdolność do samoobrony. Kto się zagapi, ten straci trochę suwerenności.

Taką próbą było niedawne zabezpieczenie wydane jednoosobowo przez wiceprezes TSUE w sprawie Turowa. Test zdali pozytywnie Szymon Hołownia i Rafał Trzaskowski, deklarujący bezwarunkowe podporządkowanie unijnemu reżimowi. Premier Mateusz Morawiecki odwrotnie – egzamin z wiernopoddaństwa oblał odmawiając wyłączenia kopalni i elektrowni. Nie dziwmy się więc, że polityczny projekt Rafała Trzaskowskiego „Campus Polska Przyszłości” finansują Niemcy w sposób zupełnie otwarty. Przynajmniej nikt nie ma wątpliwości jakiej „Polski Przyszłości” (Polen der Zukunft) w RFN potrzebują.

Wypowiedź Heiko Maas jest następnym takim testem. Teraz w Berlinie czujnie obserwują reakcję Europy. Jacy europejscy politycy, które krajowe partie wykażą entuzjazm dla niemieckiej dominacji? Kto powie „Ja! Naturlich!”? Dla popierających federalizację będzie marchew (ale nie szparagi, bez przesady!), dla przeciwników znajdą się kije. Oczy Europejczyków znów skierowane są na Polskę, jeden z niewielu krajów UE potrafiących powiedzieć Niemcom stanowcze „nie”.

REKLAMA


Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej