"Możliwe są incydenty zbrojne, strzelanina z udziałem migrantów". Ekspert OSW o planach Łukaszenki i Putina

- Możliwe są incydenty zbrojne. Można sobie wyobrazić między innymi strzelaninę z wykorzystaniem obecności migrantów. Mieliśmy już do czynienia ze sfingowaniem zabójstwa Irakijczyka przy granicy z Litwą.  Nie będą to jednak zdarzenia tego rodzaju, że na przykład pułk lub brygada przekroczą granicę z Polską lub Litwą - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Kamil Kłysiński, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, pytany o to, czy podczas ćwiczeń Zapad w okresie migracyjnych ataków hybrydowych ze wschodu, możliwe są prowokacje. W rozmowie także o zapowiadanej integracji Mińska i Moskwy oraz wspólnych akcjach białoruskich i rosyjskich służb.

2021-09-03, 12:30

"Możliwe są incydenty zbrojne, strzelanina z udziałem migrantów". Ekspert OSW o planach Łukaszenki i Putina
Na zdjęciu: ćwiczenia Zapad 2017. Foto: PAP/RUSSIAN LOOK

Powiązany Artykuł

forum-0628474615 (1).jpg
Operacja "Śluza". Łukaszenka, KGB i OSAM chcą destabilizować UE z wykorzystaniem migrantów

Akcja hybrydowa z użyciem migrantów

Kamil Kłysiński ocenił, że podczas rozmów Putina i Łukaszenki w Moskwie 9 września oceniane będą efekty hybrydowych ataków z użyciem migrantów na granicach UE. Jak zaznaczył, w obliczu tego, że państwa UE uszczelniają granice, Mińsk i Moskwa mogą być zmuszone do zakończenia tej operacji.

Analityk zwrócił uwagę, że w ostatnim czasie obserwujemy coraz więcej wspólnych operacji rosyjskich i białoruskich służb. Dotyczy to także najpewniej hybrydowego ataku z użyciem migrantów.

- W instrumentarium rosyjskim jest również kwestia migracyjna. Rosjanie wykorzystywali ją już wcześniej, między innymi na granicy Rosji z Norwegią, Finlandią, stymulowali wojnę w Syrii, by fala migrantów ruszyła w stronę Europy: Bałkanów i Włoch. Rosyjskie know how łączy się z desperacją Łukaszenki. Dyktator jest bowiem w trudnej sytuacji, także psychicznej. To obecnie agresywny satrapa, gotów na wszystko, łącznie ze strzelaniem do protestujących ludzi ostrą amunicją – zaznaczył analityk.

Możliwe prowokacje, bo proceder Łukaszenki stanął w miejscu.

Analityk był pytany, jak oceniać prognozy na temat możliwych prowokacji podczas trwania ćwiczeń Zapad, w obecności migrantów sprowadzanych przez Łukaszenkę.

REKLAMA

- Możliwe są incydenty zbrojne. Można sobie wyobrazić między innymi strzelaninę z wykorzystaniem obecności migrantów. Mieliśmy już do czynienia ze sfingowaniem zabójstwa Irakijczyka przy granicy z Litwą.  Nie będą to jednak zdarzenia tego rodzaju, że na przykład pułk lub brygada przekroczą granicę z Polską lub Litwą. Wojska uczestniczące w ćwiczeniach Zapad nie będą też moim zdaniem używane do wzmagania kryzysu na granicach. To byłaby bowiem już praktycznie prawdziwa wojna – dodał.

- Łukaszenka może próbować wywołać tumult, tym bardziej że jego proceder stanął w miejscu. Polska, Litwa i Łotwa usprawniły kontrolę nad granicą, mniejszej liczbie osób udaje się nielegalnie przekroczyć granicę. Wielu migrantów utknęło na Białorusi. To każe Łukaszence i Putinowi zastanowić się, co robić dalej - podkreślił.

Zaznaczył, że Łukaszenka może dążyć do wywołania kolejnego minikryzysu, bo granice zostały uszczelnione, w związku z czym spora liczba migrantów pozostaje obecnie  na Białorusi.

Łukaszenka dławi protesty

Jak zaznaczył analityk, Putin być może za jakiś czas będzie chciał wymienić Łukaszenkę na inną lojalną osobę, która będzie mogła prowadzić rozmowy z Zachodem, tak by obniżyć koszty podtrzymywania białoruskiego reżimu. Obecnie jednak Łukaszenka ma ważny atut w ręku, zaznaczył ekspert.

REKLAMA

Putin potrzebuje obecnie Łukaszenki z racji tego, że ten tłumi w kraju wszelkie formy sprzeciwu, protesty, a ich Moskwa obawia się najbardziej, i na Białorusi, i w Rosji. „Wypala napalmem” wszelkie ośrodki niezależnej myśli na Białorusi – zaznaczył ekspert.

Długofalowym celem Putina jest całkowita dominacja nad Białorusią – zaznaczył przy tym nasz rozmówca.

Więcej w rozmowie.


Powiązany Artykuł

mid-21823236 (1).jpg
Operacja "Śluza". Tadeusz Giczan: Łukaszenka toczy wojnę hybrydową, zaplanował ją od A do Z, to było jasne od początku

in./

REKLAMA

PolskieRadio24.pl: Ambasador Białorusi w Rosji Władimir Siemaszko na spotkaniu z gubernatorem obwodu woroneskiego Aleksandrem Gusiewem i wiceprzewodniczącym rosyjskiej Dumy państwowej Aleksiejem Gordiejewem 31 sierpnia zapowiedział, że w 9 września w Moskwie Władimir Putin i Aleksander Łukaszenka mają zaaprobować mapy drogowe integracji, a dzień później, 10 września, zatwierdzić je ma w Mińsku rząd państwa związkowego. Siemaszko dodał także, że nierozstrzygnięte są kwestie gazowe, zawarte w „ostatnim 28 dokumencie” wyraził nadzieję, że znajdą one rozwiązanie na spotkaniu z kierownictwem Gazpromu 7 września. Jednocześnie media donoszą, że z map drogowych wycofano te zawierające porozumienia o integracji stricte politycznej.

Aleksander Łukaszenka powiedział potem 1 września, że jeśli prezydenci zatwierdzą mapy integracyjne, to mogą być one zatwierdzone w październiku lub listopadzie.

Żadnych szczegółów uzgodnień nie podano, tak jak przy poprzednich rozmowach integracyjnych – nie informowano ani o wynikach ani o celach rozmów. Jak pana zdaniem należy interpretować te zapowiedzi?

Kamil Kłysiński, Ośrodek Studiów Wschodnich: Aleksander Łukaszenka toczy grę negocjacyjną, będąc jednocześnie uzależnionym od wsparcia Kremla. Towarem są zapisy umów integracyjnych. By zachować jak najwięcej atutów po swojej stronie, Łukaszenka chce sprzedać Kremlowi jak najmniej, możliwie najdrożej, uzyskując jak najwięcej preferencji gospodarczych. Ważna dla niego jest pożyczka na preferencyjnych warunkach. Mińsk chce również wytargować od Moskwy niższe ceny gazu i ropy.

Co prawda, ceny gazu wzrosły – Białoruś płaci 127-129 dolarów za 1000 metrów sześciennych, a na rynku spotowym jeszcze niedawno błękitne paliwo kosztowało około 600 dolarów za metr sześcienny. Mińsk utrzymuje jednak, że skoro jest tak bliskim sojusznikiem Moskwy, powinien otrzymywać gaz za cenę jeszcze niższą, taką jak na rynku wewnętrznym w Rosji. Takie same oczekiwania Mińsk ma względem cen ropy naftowej.

Jest szereg innych tematów, które budzą kontrowersje w rozmowach między stronami. To kwestie  systemu podatkowego, pewnych rozwiązań prawnych.

Wypowiedź Siemaszki to w mojej ocenie część gry negocjacyjnej. Nie wierzę w to, by Aleksander Łukaszenka był gotów już teraz podpisać mapy drogowe integracji, czyli wedle nowej nomenklatury nazewniczej: programy związkowe. Można tu zaznaczyć, że kilka miesięcy temu zmianie uległa nazwa tych dokumentów.

REKLAMA

Myślę, że Łukaszenka nie odda jeszcze wszystkich kart, które ma w ręku, a zwłaszcza przed wyborami do Dumy i podczas ćwiczeń Zapad. Chce pozostać w grze. Podpisy pod dokumentami integracyjnymi mają w oczach Łukaszenki dużą wartość. Chce jeszcze trochę pograć tym argumentem, podbijając ich cenę.

Sądzę, że spotkanie Łukaszenki z Putinem będzie miało kolejny raz charakter przygotowawczy, a nie rozstrzygający. Ta gra jeszcze trochę potrwa.

Zapowiedzi o zatwierdzeniu map integracji traktuję obecnie jako element rozgrywki, no chyba że z Aleksandrem Łukaszenką jest już bardzo źle i uznał, że nie ma innego wyjścia.  Owszem, trudniejszy dla Łukaszenki może być październik lub listopad, wówczas w mojej ocenie Putin będzie mógł wywrzeć silniejszą presję na Mińsk.

Sądzę, że obecnie dla Putina ważny będzie przebieg manewrów Zapad, to czy się udadzą. Moskwa ma mało sojuszników, zatem warto będzie w telewizji  pokazać chociaż jednego, czyli Łukaszenkę. W związku z tym dobrze byłoby, żeby był uśmiechnięty i zadowolony ze współpracy.

REKLAMA

W dłuższej perspektywie procesy integracyjne, które Aleksander Łukaszenka przeprowadza ramię w ramię z Putinem, stanowią jednak śmiertelne zagrożenie dla suwerennej Białorusi i białoruskiego narodu. Łukaszenka sprzedaje to państwo Kremlowi po kawałku, a Moskwa w zamian utrzymuje go u władzy.

Ten proceder trwa od wielu lat, ale teraz Putin i Łukaszenka wprowadzili handel suwerennością Białorusi do codziennej agendy. Handlują Białorusią na oczach wszystkich, w biały dzień – bo jak inaczej nazwać targi nad umowami integracyjnymi czy programami związkowymi.

Zgadza się. Aleksander Łukaszenka zawsze miał instrumentalne podejście do Białorusi, białoruskiej niepodległości, państwa, którym przyszło mu rządzić.

Państwo jest z jego punktu widzenia przydatne, jeśli jest oparciem dla jego rządów. Oczywiście nie może ostatecznie oddać  Białorusi Kremlowi – bo wtedy gra się zakończy. Nie będzie miał czym rządzić. Tylko to go ogranicza.  To człowiek do bólu cyniczny, skupiony na sobie i potrzebach swoich współpracowników.

Co będzie dalej, jeśli chodzi o relacje Rosji i Białorusi?

Myślę, że najbliższe miesiące mogą przynieść ważne wydarzenia w stosunkach Rosji i Białorusi. Łukaszenka może zatwierdzić i podpisać dokumenty integracyjne. Jak jednak mówiłem, nie sądzę żeby miało to miejsce 9 września.

Może stanie się to zimą, może znów zostanie odłożone. Trzeba zauważyć, że Łukaszenka ma obecnie w rękach argument istotny dla Kremla: straszy Rosję możliwością protestów na Białorusi. Putin boi się demonstracji na Białorusi i w Rosji, nie chce byo losie państwa decydowali obywatele i nie zamierza uznawać ich decyzji. Łukaszenka, który dławi protesty, wykonuje z punktu widzenia Kremla bardzo ważne zadanie.

REKLAMA

A zatem jeśli chodzi i o stabilność relacji  Moskwy z Mińskiem, i o trwałość porządków autorytarnych, Łukaszenka jest cennym sojusznikiem.

Tym niemniej myślę, że Łukaszenka będzie musiał coś Rosji dać. Może chodzić o podpisy pod dokumentami o okrojonym znaczeniu, nawet takimi, które nie będą mieć zbyt dużego znaczenia, ale propaganda białoruska i rosyjska będzie mogła je wykorzystać medialnie.

Jak pan powiedział, Łukaszenka stara się przedłużać grę, tak handlować białoruską niepodległością, by starczyło jej na nieco dłużej, jednak niepokój musi budzić okoliczność, że Łukaszenka i Putin będą podpisywać dokumenty integracyjne, podczas gdy na terytorium Białorusi w czasie manewrów Zapad stacjonują obce wojska. Historycznie budzi to wiele złych skojarzeń – uzgodnienia pod lufami rosyjskich karabinów. Pytanie, czy obecność wojsk rosyjskich nie będzie wsparciem dla Putina w realizacji jakichś jego planów, dotyczących Białorusi?

Nie szedłbym w tym kierunku. To nie ten moment i nie ta rosyjska narracja.

Ostatnio Putin ciepło pozdrowił Łukaszenkę z okazji urodzin, mimo że obaj się nie lubią i sobie nie ufają. To oczywiście specyficzny dla Kremla przejaw sympatii, wynikający z wyrachowania. Rosja potrzebuje Łukaszenki w tym momencie, jako dyktatora, który dławi protesty na ulicach Białorusi, tłamsi aspiracje białoruskiego społeczeństwa.

REKLAMA

Jak się mówi w białoruskiej publicystyce, Łukaszenka wypala napalmem niezależne ruchy społeczne. Takiego Łukaszenkę Kremlowi opłaca się ciepło pozdrowić z okazji urodzin i nie opłaca się go straszyć wojskiem. Wojsko będzie ćwiczyć jako oddziały bratnie i zaprzyjaźnione, w takim kontekście będzie to przedstawiane.

Jeśli chodzi o sytuację na granicy, są już bardzo liczne dowody, które pokazują, co tak naprawdę tam ma miejsce. Białoruś wykorzystuje do wojny hybrydowej przeciwko UE migrantów, m.in. z Iraku, sprowadza ich samolotami do kraju, daje im wizy, umieszcza w hotelach. Straż graniczna Białorusi doprowadza do niej migrantów po czym nie pozwala im wrócić. Litwini i Łotysze, którzy z napływem sprowadzanych przez Białoruś migrantów zmagają się nieco dłużej niż my, zauważyli, że Aleksander Łukaszenka z punktu widzenia Władimira Putina pełni rolę testera różnych złowrogich rozwiązań i Kreml przygląda się, co wyniknie z ataków hybrydowych na granicach UE.

A hybrydowy kryzys wywołany przez Łukaszenkę najpierw na granicach Litwy i Łotwy, teraz także na granicach Polski, jest zapewne organizowany w porozumieniu i współpracy z Władimirem Putinem. Te działania są Łukaszence na rękę.

Mamy dłuższą tradycję wspólnych operacji białorusko-rosyjskich. Od kilku miesięcy jest ich jeszcze więcej. Pamiętamy takie wydarzenia, jak aresztowanie w Moskwie rzekomych spiskowców, którzy mieli przygotowywać zamach na Łukaszenkę w kwietniu br., w maju br. wymuszenie lądowania samolotu w Mińsku z radykalnym opozycyjnym dziennikarzem Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie. To są najpewniej operacje rosyjsko-białoruskie. Do tego zapewne można dodać powieszenie Witalija Szyszoua w Kijowie, nikt nie wierzy w wersję o jego samobójstwie. Ktoś mu pomógł.

Służby Rosji i Białorusi od kilku miesięcy współdziałają ze sobą szczególnie blisko. Tak ścisłej współpracy nie było od dawna. Rosjanie mają służby operujące globalnie, dużo lepiej wyposażone, z bogatą praktyką działań za granicą.

W instrumentarium rosyjskim jest również kwestia migracyjna. Rosjanie wykorzystywali ją już wcześniej, między innymi na granicy Rosji z Norwegią, Finlandią, stymulowali wojnę w Syrii, by fala migrantów ruszyła w stronę Europy: Bałkanów i Włoch.

REKLAMA

Rosyjskie know how łączy się z desperacją Łukaszenki. Dyktator jest bowiem w trudnej sytuacji, także psychicznej. To obecnie agresywny satrapa, gotów na wszystko, łącznie ze strzelaniem do protestujących ludzi ostrą amunicją.

Sztuczny kryzys migracyjny to spoiwo, które jeszcze bardziej zbliża ze sobą Kreml i Łukaszenkę.

To wszystko koreluje z częstymi spotkaniami Aleksandra Łukaszenki i Władimira Putina oraz szefów rosyjskich białoruskich służb. Putin i Łukaszenka debatowali godzinami, nie informując nikogo, na jaki temat. Do Mińska podróżowali zaś szefowie rosyjskich służb, Służby Wywiadu Zagranicznego czy FSB.

A kolejne spotkanie Łukaszenki i Putina będzie 9 września, i pytanie, co będzie tam znowu planowane.

Mówiliśmy już o kwestiach integracyjnych. Putin zapewne wypowie się w tej rozmowie w sprawie kryzysu migracyjnego, który zapewne współkreuje. Będzie się zastanawiał, czy odpowiada mu obecna sytuacja, czy należy zakończyć operację, ponieważ Unia Europejska uszczelniła granice i nie przepuszcza przez nie migrantów.

Ciekawie będzie obserwować działania Białorusi po tym spotkaniu, także na odcinku migracyjnym.

REKLAMA

Niestety, wszyscy wiemy, że po Łukaszence i Putinie można obecnie spodziewać się wszystkiego, są nieobliczalni i starają się szkodzić Zachodowi, kiedy mogą. Inną rzeczą niż chęci i potencjał, oczywiście jest to, na ile dany scenariusz jest prawdopodobny w określonym momencie.

Ale w kontekście trwających ćwiczeń Zapad i sztucznie wywołanego na granicach kryzysu migracyjnego podnosi się kwestię możliwych prowokacji ze strony Łukaszenki czy Putina.

Możliwe są incydenty zbrojne. Można sobie wyobrazić między innymi strzelaninę z wykorzystaniem obecności migrantów. Mieliśmy już do czynienia ze sfingowaniem zabójstwa Irakijczyka przy granicy z Litwą.

Nie będą to jednak zdarzenia tego rodzaju, że na przykład pułk lub brygada przekroczą granicę z Polską lub Litwą. Wojska uczestniczące w ćwiczeniach Zapad nie będą też moim zdaniem używane do wzmagania kryzysu na granicach. To byłaby bowiem już praktycznie prawdziwa wojna.

Łukaszenka może próbować wywołać tumult, tym bardziej że jego proceder stanął w miejscu. Polska, Litwa i Łotwa usprawniły kontrolę nad granicą, mniejszej liczbie osób udaje się nielegalnie przekroczyć granicę. Wielu migrantów utknęło na Białorusi. To każe Łukaszence i Putinowi zastanowić się, co robić dalej.

Te akty, których Łukaszenka z Putinem się dopuszczają, wykorzystywanie migrantów przeciwko Zachodowi, UE, określane są przez jako agresja hybrydowa lub wojna hybrydowa. Niestety działania Mińska i Moskwy wobec Zachodu weszły na kolejny poziom, sytuacja się pogarsza.

Wrogie akty destabilizujące Zachód zawsze miały miejsce ze strony Łukaszenki  i Putina, akcja na granicach to jednak nowa jakość.

W tym kontekście Łukaszenka rzeczywiście może być testerem. Jak szybko potrafi się organizować UE, Frontex, poszczególne państwa UE – to dla Kremla bardzo cenne informacje. Ta sytuacja dostarcza też wiedzy o odporności poszczególnych państw na zagrożenia hybrydowe, o systemach politycznych. Te informacje są ważne dla rosyjskich ekspertów i analityków rządowych, zapewne pilnie obserwują tę sytuację. Ta wiedza jest dla nich bardzo cenna.

REKLAMA

Pytanie, jak daleko posuną się Kreml i Mińsk, czy Putinowi zależy, żeby wykreować trwały kryzys migracyjny na granicy z Unią Europejską. To nie tylko styk dwóch systemów wartości i systemów politycznych, ale także miejsce istotne dla handlu, tranzytu, przez tę granicę płynie gaz i ropa naftowa. Przez tę granicę przeprawiane są ładunki wysokiej wartości, między innymi z Chin i do Chin.

Konieczność zachowania ciągłości tranzytu będzie hamować działania Mińska i Moskwy, podziała otrzeźwiająco między innymi na polityków rosyjskich, ale także białoruskich. Białoruś to przecież kraj tranzytowy.

Warto w tym kontekście spojrzeć na relacje Mińska i Kijowa. To ciekawy przypadek. Prezydent Ukrainy i MSZ Ukrainy potępiają Aleksandra Łukaszenkę, nie uznają jego prezydentury.

Łukaszenka rozumie jednak, że Ukraina od lat jest ważnym rynkiem zbytu dla białoruskich towarów, głównie produktów naftowych, a po nałożeniu sankcji UE i Wielkiej Brytanii wręcz kluczowym. Londyn był bowiem również ważnym odbiorcą produktów ropopochodnych z Białorusi.

REKLAMA

Obecnie rynki UE i Wielkiej Brytanii do końca roku zupełnie zamkną się na białoruskie paliwa. W związku z tym Aleksander Łukaszenka w ostatnim czasie mówił, że chciałby utrzymać wymianę gospodarczą z Ukrainą. Doskonale wie, ile można na tym stracić, ile zyskać.

Kwestia tranzytu może hamować zapędy Mińska. Mamy jednak do czynienia z Łukaszenką, który jest nieprzewidywalny.

Tymczasem, jak pan wspomniał, Łukaszenka napalmem wypala na Białorusi wszelkie przejawy wolności. Niszczone są media, niezależne organizacje. Ostatnio zamknięto nawet stowarzyszenie ekologiczne obserwujące ptaki. Do więzień trafiają aktywiści, dziennikarze, intelektualiści. Państwo staje się coraz bardziej autorytarne. To niesie za sobą określone skutki dla przyszłości Białorusi, wzmacnia prawdopodobieństwo, że Putin i Łukaszenka będą realizować swoje plany w odniesieniu do tego państwa. Podporządkowanie reżimowi społeczeństwa gwarantuje, że nikt nie stanie temu na przeszkodzie.

Zachód zapewne nałoży dodatkowe sankcje na Aleksandra Łukaszenkę w związku z hybrydowymi atakami migracyjnymi. Jeśli jedno z państw europejskich kreuje taki kryzys, Zachód musi zareagować.

Myślę, że obecna sytuacja na Białorusi nie utrzyma się długo – nie da się rządzić krajem, który utrzymywany jest w stałym strachu, obciążonym sankcjami.

REKLAMA

Moim zdaniem Rosja w pewnym momencie może dojść do wniosku, że Łukaszenka nie jest jej na rękę. Kreml nie będzie chciał demokratyzacji, jednak na miejsce Łukaszenki będzie próbował osadzić kogoś bardziej przewidywalnego, choć lojalnego wobec Moskwy.

Wracając na moment do integracji - mapy integracyjne do tej pory nie zostały opublikowane? Nikt ich nie widział i nie wiadomo, jakie zapisy są wprowadzane, modyfikowane.

Nie znamy treści map integracyjnych, programów związkowych. Mamy tylko szczątkowe przecieki medialne. Dotyczyły one kilku spośród map, było to jednak jakiś czas temu i od tego czasu treść wspomnianych dokumentów ewoluuje.

Polityka Kremla i Łukaszenki zawsze była nietransparentna, niepubliczna. Ma to bogatą tradycję na tym obszarze.

Trzeba podkreślić, że to skandal, mimo że już do tego przywykliśmy. 

Dla nich oznacza to bezpieczeństwo i skuteczność.

REKLAMA

Trudno prognozować, jakie skutki przyniesie podpisanie tych umów. Wiadomo tyle, że Putin zamierza egzekwować krok po kroku swój plan podporządkowywania sobie Białorusi?

Możemy tylko się domyślać.

Jakie obecnie są cele Putina wobec Białorusi, Łukaszenki? Łukaszenka mógł tymczasowo zaangażować Putina w hybrydowy atak migracyjny, zapewne współpracują przy nim z obopólną korzyścią. Ale jaki jest długfalowy cel Putin.

Celem Putina jest dominacja nad Białorusią, potwierdzenie tego, że Białoruś jest wyłącznie w strefie wyłącznych wpływów Rosji. To niezmienny interes Rosji. To samo było i za prezydentury Borysa Jelcyna, choć on w inny sposób prowadził politykę.

I to ułatwia Kremlowi Łukaszenka, który tak zorganizował całość funkcjonowania Białorusi, że zależność tego kraju od Moskwy coraz bardziej się pogłębia.

W trudnej sytuacji jest białoruskie społeczeństwo.

Wiele zależy od samych Białorusinów. Zachód realizuje programy wsparcia dla uchodźców, osób prześladowanych, dziennikarzy, aktywistów. Białorusini powinni mieć dostęp do informacji, mieć świadomość, że są osoby, które na emigracji działają na ich rzecz, że społeczeństwa demokratyczne Zachodu są po ich stronie.

Ważne jest sprzężenie różnych działań: finansowych, medialnych, gestów politycznych, akcji promocyjnych.

REKLAMA

Zainteresowanie Białorusią jest wciąż duże, w czym pomaga sam Aleksander Łukaszenka.

***

Z Kamilem Kłysińskim z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej