Rozmowy w Genewie. Ukraiński ekspert Maksym Khyłko: wciąż są powody do obaw, że USA rozważą niektóre postulaty Kremla

2022-01-11, 19:10

Rozmowy w Genewie. Ukraiński ekspert Maksym Khyłko: wciąż są powody do obaw, że USA rozważą niektóre postulaty Kremla
Rozmowy amerykańsko-rosyjskie w Genewie. Foto: PAP/EPA/DENIS BALIBOUSE / POOL

- Nie wykluczałbym w pełni, że Waszyngton może rozważyć żądania Moskwy, dotyczące wojskowej obecności USA na Ukrainie, na obszarze wschodniej flanki NATO i na Morzu Czarnym - ostrzegł w wywiadzie dla portalu PolskieRadio24.pl ekspert dr Maksym Khyłko. Analityk dodał, że Moskwa nie zrezygnuje z agresywnych planów, niezależnie od rezultatów rozmów, dlatego Zachód powinien dać Rosji do zrozumienia, że koszty agresji militarnej byłyby dla Kremla rujnujące.

- Niezależnie od tego, jak zakończą się rozmowy USA i NATO z Rosją, Moskwa nie zrezygnuje z planów włączenia Ukrainy do swojej strefy wpływów lub przynajmniej ograniczenia naszej suwerenności w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Obecne władze rosyjskie mają raczej archaiczną wizję równowagi sił i stref wpływów, dlatego będą nadal dążyć do przekształcenia byłych republik radzieckich w swoich satelitów i będą próbować zwiększyć swój wpływ na kraje byłego obozu socjalistycznego, przekazał portalowi PolskieRadio24.pl ekspert dr Maksym Khyłko, dyrektor Programu Studiów nad Rosją i Białorusią w Radzie Polityki Zagranicznej "Ukraińska Pryzma".

Analityk zaznaczył, że stanowisko Zachodu powinno być zdecydowane i skonsolidowane, zwłaszcza w sprawie reakcji na potencjalny atak wojskowy Moskwy.

- Ważne jest, aby wysłać Moskwie jasny sygnał, że reakcja USA, UE i NATO będzie natychmiastowa, zdecydowana, rujnująca dla Kremla, a straty wynikające z ewentualnej eskalacji militarnej przeważą nad wszystkimi możliwymi zyskami Rosji. Zmniejszyłoby to apetyt Kremla na wojnę, gdyż Moskwa ma świadomość słabości w konkurowaniu z Zachodem, ale z powodzeniem wykorzystuje jego niezdecydowanie - zaznaczył analityk.

Maksym Khyłko dodał, że nie wiadomo, co jest rzeczywistym celem Moskwy - czy stawia niemożliwe do spełnienia żądania, po to, by podbić stawkę, czy też chce ich odrzuceniem przez Zachód tłumaczyć Rosjanom powody ewentualnej agresji militarnej.

***

Więcej o rezultatach rozmów w Genewie - w rozmowie.

***

PolskieRadio24.pl: Co jest optymistycznego - a co niepokojącego, wśród sygnałów, które otrzymaliśmy po rozmowach amerykańsko-rosyjskich w Genewie? Jakie są teraz cele Rosji? Czego tak naprawdę chce Kreml, grając w tę grę z niemożliwymi do spełnienia żądaniami na stole?

Dr Maksym Khyłko, dyrektor Programu Studiów nad Rosją i Białorusią w Radzie Polityki Zagranicznej "Ukraińska Pryzma":

Dobrą wiadomością jest to, że Waszyngton jasno daje do zrozumienia, iż ​​nie zamierza zawierać porozumienia z Rosją za plecami swoich sojuszników i partnerów. Jak na razie nic nie wskazuje na to, że Stany Zjednoczone mogą zgodzić się na żądania Rosji, dotyczące powrotu do świata stref wpływów z czasów zimnej wojny.

Nie wykluczałbym jednak całkowicie, że pod pewnymi warunkami Waszyngton może wziąć pod uwagę postulaty Moskwy, dotyczące ograniczenia pomocy wojskowej USA dla Ukrainy oraz działań na wschodniej flance NATO i na Morzu Czarnym. W każdym razie mam nadzieję, że Waszyngton będzie działał, konsultując ściśle swoje kroki ze wszystkimi europejskimi sojusznikami i Kijowem, a sytuacja podobna do porozumienia amerykańsko-niemieckiego w sprawie Nord Streamu 2 już się nie powtórzy.

Naprawdę niepokojące jest jednak pytanie o faktyczny cel Moskwy. W końcu Kreml nie może nie zdawać sobie sprawy, że jego upokarzające żądania wobec Zachodu oczywiście są nie do przyjęcia. Pytanie brzmi, dlaczego Rosja działa w ten rażąco prowokacyjny sposób? Czy Rosja wystąpiła z tak nierealistycznymi żądaniami tylko po to, by podnieść stawkę w negocjacjach? A może planuje sprowokować USA do ostrej odmowy, aby wykorzystać to jako pretekst do eskalacji militarnej przeciwko Ukrainie?

Jak interpretować agresywne wypowiedzi rosyjskiego wiceministra Siergieja Riabkowa? Mówił on między innymi o tym, że NATO powinno z niektórych obszarów "zabierać manatki" i cofnąć się za granice z 1997 roku, ale agresywnych cytatów było o wiele więcej.

Ostentacyjna brawura Siergieja Riabkowa może mieć w tle zarówno cele zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Z jednej strony poprzez śmiałe wypowiedzi i demonstrację gotowości do eskalacji militarnej rosyjscy urzędnicy starają się zrekompensować słabość argumentacji i niezasadność roszczeń Moskwy, nieuzasadnionych ani z punktu widzenia prawa międzynarodowego, ani też realnej równowagi potencjału negocjujących stron.

Z drugiej strony ostre wypowiedzi rosyjskich wysokich urzędników to spektakularny obrazek dla kremlowskiej propagandy, która z ich pomocą stara się kształtować taki wizerunek rosyjskich władz, które rzekomo bronią interesów państwa w obliczu "zewnętrznego zagrożenia". Jednocześnie takie obrazki przygotowują opinię publiczną na ewentualną eskalację militarną pod pretekstem tego, że  Zachód nie zgodził się na rosyjskie żądania dotyczące tzw. gwarancji bezpieczeństwa.

Czy groźba inwazji i inne zagrożenia dotyczące bezpieczeństwa Ukrainy I Europy, w tym ryzyko inwazji lub ataków, zmniejszyły się po rozmowach amerykańsko-rosyjskich czy też nie?

Doświadczenia z czasu wypracowywania porozumień mińskich w lutym 2015 roku wskazują, że negocjacje niekoniecznie zniechęcają Moskwę do aktów agresji. W tym czasie, gry pracowano nad mińskimi porozumieniami 2015 roku, wojska rosyjskie atakowały ukraińskie miasto Debalcewe w Donbasie. I miało to miejsce właśnie w trakcie negocjacji w formacie normandzkim. A obecnie eskalację w większym stopniu wstrzymuje okoliczność, że Rosja nie zgromadziła jeszcze wystarczających sił wojskowych do poważniejszego ataku na Ukrainę, a nie fakt trwających negocjacji.

Niezależnie od tego, jak zakończą się rozmowy USA i NATO z Rosją, Moskwa nie zrezygnuje z planów włączenia Ukrainy do swojej strefy wpływów lub przynajmniej ograniczenia naszej suwerenności w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Obecne władze rosyjskie hołdują archaicznej wizji układu sił i stref wpływów, dlatego będą nadal dążyć do przekształcenia byłych republik radzieckich w swoich satelitów i będą próbować zwiększać swoje wpływy w krajach byłego obozu socjalistycznego.

Jak w obecnej sytuacji powinien zareagować Zachód, co robić?

Ważne jest, aby reakcja Zachodu była skonsolidowana i zdecydowana. Obecne dyskusje polityczne na temat sankcji w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej, na przykład w kwestii odcięcia Rosji od systemu SWIFT, utwierdzają Moskwę w przekonaniu, że Zachód nie jest gotowy na zdecydowaną reakcję, a to zwiększa ryzyko eskalacji. Szkodliwe są również oświadczenia wysokich rangą urzędników NATO i państw europejskich, że Ukraina nie jest objęta art. 5 NATO, ponieważ kształtują one w Moskwie opinię, że Zachód nie zamierza aktywnie pomagać Ukrainie w przypadku eskalacji militarnej.

A wręcz przeciwnie, ważne jest, aby wysłać Moskwie jasny sygnał, że reakcja USA, UE i NATO będzie natychmiastowa, zdecydowana, rujnująca dla Kremla, a straty wynikające z ewentualnej eskalacji militarnej przeważą nad wszystkimi możliwymi zyskami Rosji.

Zmniejszyłoby to apetyt Kremla na wojnę, gdyż Moskwa ma świadomość słabości w konkurowaniu z Zachodem, ale z powodzeniem wykorzystuje jego niezdecydowanie.

Czytaj także:

***

PolskieRadio24.pl/opr. Agnieszka Marcela Kamińska

Polecane

Wróć do strony głównej