Łotewski ekspert: w 2008 nie wysłuchano apelu Lecha Kaczyńskiego o jedność wobec agresji Rosji

- Lech Kaczyński mówił już w 2008 roku, że sprawą najwyższej wagi jest zjednoczenie Europy w obliczu rosyjskiej agresji. Jednak ta szansa nie została wówczas wykorzystana, podobnie stało się w 2014 roku - podkreślił łotewski ekspert Olevs Nikers (Baltic Security Foundation) w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl, pytany o lekcje, jakie można wyciągnąć z polityki wschodniej polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

2022-04-07, 01:00

Łotewski ekspert: w 2008 nie wysłuchano apelu Lecha Kaczyńskiego o jedność wobec agresji Rosji
Prezydent Lech Kaczyński w sierpniu 2008 roku po powrocie z Gruzji. Apelował, by przyznać Gruzji Plan Dzialań na Rzecz Członkostwa w NATO (MAP). Foto: PAP/Radek Pietruszka

- To były niezwykle prawdziwe słowa, gdy w 2008 roku w Tbilisi polski prezydent Lech Kaczyński wskazał, że sprawą najwyższej wagi jest to, by wszystkie państwa Unii Europejskiej i Europy były zjednoczone w obliczu rosyjskiej agresji wobec sąsiadów Rosji. Niestety, ta szansa została stracona - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Olevs Nikers, łotewski ekspert Baltic Security Foundation.

- Ta szansa powróciła do nas w 2014 roku, w roku aneksji Krymu i wojny na wschodniej Ukrainie, w znacznie gorszych okolicznościach, niosąc ze sobą o wiele większe zagrożenia. Wówczas znów nam się nie udało - dodał Olevs Nikers.

- Teraz, w 2022 roku, stoimy wobec najgorszych konsekwencji naszych wcześniejszych iluzji. Nikt nie wierzyłby, że coś takiego może mieć miejsce w środku Europy, po upadku muru berlińskiego - powiedział, mówiąc o wojnie na Ukrainie.

- Mówimy, że NATO jest najsilniejszym sojuszem na świecie. Musimy jednak być pewni, że Rosja odbiera to tak samo. Dzisiaj widzimy tylko jeden silny naród, który desperacko walczy przeciwko rosyjskiej agresji. Jeśli Rosja nie będzie zatrzymana teraz, niestety mogą ziścić się w pełni najgorsze przewidywania Lecha Kaczyńskiego, to, przed czym nas ostrzegał w przemówieniu 2008 roku - ostrzegł ekspert.

REKLAMA

- Trzeba mieć świadomość, co się stanie, jeśli nie podejmiemy odpowiednich działań i nie zademonstrujemy gotowości, by zrobić wszystko, co trzeba, aby zatrzymać Putina, jego agresję, jego działania i uniemożliwić mu realizację jego zamiarów wobec sąsiadów Rosji - zaznaczył.

Czytaj także:

Podróż do Tbilisi

W Tbilisi w 2008 roku prezydent Lech Kaczyński mówił, że do stolicy Gruzji powinno udać się więcej europejskich polityków. Towarzyszyli mu przywódcy: Ukrainy - Wiktor Juszczenko, Litwy - Valdas Adamkus, Łotwy - Ivars Godmanis, i Estonii - Toomas Hendrik Ilves. "Cała Europa powinna być tutaj. Tu są cztery państwa należące do NATO. Jest Ukraina, wielkie państwo. Jest pan prezydent Sarkozy, w tej chwili przewodniczący Rady Europejskiej, ale powinno tu być ich 27" - mówił Lech Kaczyński.

- Do Tbilisi pojechali tylko nasi liderzy, tylko ci, którzy byli zmartwieni tą sytuacją. Wyglądało to tak, jakby to była tylko nasza sprawa, wschodnioeuropejskiego sąsiedztwa. Bardzo szybko okazało się, że to nie tylko nasz problem - skomentował ekspert.

REKLAMA

- W 2014 roku to zdarzyło się znów. A teraz mamy wojnę - najgorszą sytuację, jaką mogliśmy sobie wyobrazić. Oczywiście, dziś jesteśmy o wiele bardziej zjednoczeni - dodał.

- Myślę, że dziś mamy do czynienia z taką reakcją, jakiej oczekiwaliśmy kiedyś w 2008 roku. Jeśli wówczas zademonstrowalibyśmy co najmniej taki poziom solidarności, jaki widzimy dzisiaj, prawdopodobnie 2014 nie byłby możliwy. Nie miałaby miejsca agresja Rosji przeciwko Ukrainie. Jesteśmy zatem spóźnieni w naszych odpowiedziach. Odpowiadamy tak, jak powinniśmy wiele lat temu, w 2008 roku, w Gruzji - ocenił.

***

Lech Kaczyński podczas wizyty w Tbilisi mówił m.in.

REKLAMA

"Jesteśmy tutaj, żeby wyrazić całkowitą solidarność. Jesteśmy prezydentami pięciu państw: Polski, Ukrainy, Estonii, Łotwy i Litwy. Jesteśmy po to, żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu sąsiedzi z północy, dla nas także ze wschodu, pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać.

My mówimy nie!

Ten kraj to Rosja. Ten kraj uważa, że dawne czasy upadłego niecałe 20 lat temu imperium wracają. Że znów dominacja będzie cechą tego regionu.

Otóż nie będzie. Te czasy się skończyły raz na zawsze. Nie na dwadzieścia, trzydzieści czy pięćdziesiąt lat!".

REKLAMA

***

Opracowała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej