Walka o reparacje będzie także walką o polską duszę. Felieton Miłosza Manasterskiego

Politycy i dziennikarze, którzy powtarzają, że reparacje od Niemiec nam się nie należą, zatracili poczucie własnej wartości i wykazują się pogardą wobec wszystkich, dla których II wojna światowa była tragedią - pisze Miłosz Manasterski. 

2022-09-06, 16:35

Walka o reparacje będzie także walką o polską duszę. Felieton Miłosza Manasterskiego
Niemiecki historyk: celowo nie poruszaliśmy tematu reparacji. Foto: NAC

Pokolenie moich dziadków doświadczyło wojny w brutalny sposób. Dramatyczne historie, które stały doświadczeniem kształtującym całe pokolenia Polaków. Oflag, obóz koncentracyjny, Armia Krajowa, łapanka, praca przymusowa w Niemczech, Powstanie Warszawskie. Po wojnie zniszczone miasto bez śladu po przytulnym mieszkaniu na piętrze. Ziemia ojców, która znalazła się teraz za granicą, w nie uznającym własności prywatnej Związku Sowieckim. Bolesne spotkania z rodziną, ustalanie ceny krwi i gwałtu. Mój dziadek ze strony matki był jednym z tych, którzy stracili absolutnie wszystko: wszystkich bliskich i przyjaciół, rodzinny dom, cały dorobek poprzednich pokoleń, ukochane miasto. Dostał za to świat, który był karykaturą. Polskę, która nie była Polską, wolność, która nie była wolnością. I tylko bieda była prawdziwa.

Wszyscy znamy te historie. Tragiczne sześć lat, które nie zakończyły się wcale tryumfem dobra. Rany, które nie mogły się zagoić. Wspomnienia, od których można było oszaleć.

Nasi dziadkowie cieszyli się, że przeżyli. Byli szczęśliwi, że udało się im ocaleć z wojennej pożogi. Trauma pozostała. Osiemdziesiąt lat po wojnie, wielu z nas nadal jest pod jej wpływem. Pora się otrząsnąć.

Nie możemy nadal cieszyć się z tego, że jakoś się udało, że Niemcy nas nie zabili, nie wysłali do obozu, nie spalili w stodole. "Ocalałem prowadzony na rzeź" - pisał w słynnym wierszu "Ocalony" Tadeusz Różewicz. Jest XXI wiek, Niemcy są naszym unijnym partnerem i nie możemy ciągle cieszyć się, że nie chcą nas zamordować.

REKLAMA

Podstawowe pytanie o reperacje brzmi nie, czy powinniśmy o nie walczyć, ale jak najszybciej wydobyć je z Republiki Federalnej Niemiec. Musimy naprawić potworną niesprawiedliwość, jaką była niewola i ubóstwo Polaków oraz gigantyczny koszty podnoszenia z ruin naszej Ojczyzny. Dzisiaj to sprawcy II wojny światowej są jej ekonomicznymi zwycięzcami. Wojna i to, co po niej nastąpiło, wpłynęło na życie każdego z nas, mniej lub bardziej drastycznie obniżając jego jakość. Poziom życia Polaków i Niemców różni się ciągle na naszą niekorzyść, pomimo ogromnych wysiłków rządu Zjednoczonej Prawicy, żeby je wyrównać.

Czytaj także:

Niemal każdy problem, który nas dotyka, to dalekie konsekwencje 1 września 1939 r.
Głód mieszkań? Wysokie ceny nieruchomości? Mała statystyczna powierzchnia mieszkalna na jedną osobę w porównaniu z krajami Zachodu? Wystarczy sobie wyobrazić, że zamiast przeznaczać środki i pracę na odbudowę całkowicie zniszczonej stolicy i innych miast, przeznaczono by je na ich rozbudowę. Dzisiaj sama Warszawa mogłaby być wygodnym domem dla 3, a może nawet 4 milionów Polaków. Kilka razy mniejsze PKB od Niemieckiego? Wyobraźmy sobie, że zamiast odbudowywać zniszczone fabryki - budowano by nowe, zupełnie inne. Słabsza infrastruktura? Zamiast naprawiać drogi, tory kolejowe i mosty - powstawałyby nowe trasy. Centralny Port Komunikacyjny pewnie obchodziłby 40-lecie, a autostrady i drogi szybkiego ruchu przecinałyby by powiaty.

Bogatej Polski nie zobaczą już nasi dziadkowie, ale mogą ją dostać nasze dzieci. Wystarczy, że Niemcy zwrócą za to, co zniszczyli - 6 bilionów 200 miliardów złotych. Rząd Prawa i Sprawiedliwości zdecydował, że upływ czasu nie zdejmuje odpowiedzialności z Niemców. Nieukaranie nie czyni niewinnym, a zbrodnie się nie przedawniają. Pierwszy rząd od 1989 r. podjął stanowcze kroki by oszacować potworną krzywdę i odważył się o nią upomnieć. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zadeklarował, że władze RP podejmą trudną i długą walkę dyplomatyczną i prawną, o to, co się Polsce od dawna należy, ale wszyscy dotąd bali się zażądać.

REKLAMA

Zwycięstwo jest jak najbardziej możliwe, choć dzisiaj Niemcy mają poczucie, że swoje winy już odkupili i teraz są oni wyrocznią, jeśli chodzi o moralność i etykę. Kilka lat temu kanclerz Niemiec Angela Merkel poczuła się zobowiązana by przyjąć do Niemiec setki tysięcy migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Tłumaczyła wtedy, że bogaci i odpowiedzialni Niemcy mają obowiązki wobec syryjskich uchodźców i wszystkich innych ludzi, w których rodzimych krajach są trudne warunki życia. Zrobili to, choć przecież to nie RFN wywołał wojnę w Syrii i nikt nie obwinia Berlina za działania Państwa Islamskiego czy inne problemy Bliskiego Wschodu. Pomimo to Niemcy uznali, że muszą pomagać. I ta pomoc wobec trwa do dzisiaj, nie tylko w wymiarze przyjmowania nowych migrantów, których strumień ograniczono. Przede wszystkim jednak w aspekcie utrzymania tysięcy gości, którzy korzystają z socjalnej hojności Berlina i nie zamierzają parać się pracą w nowej ojczyźnie.

Niemcy hojnie pomagają migrantom z odległych krajów a nie chcą oddać tego, co zrabowali swoim sąsiadom. Niemieccy politycy dzisiaj niemal zgodnym chórem powtarzają, że Polsce nic się nie należy. Choć (na szczęście) nikt jeszcze nie mówi, że to my odpowiadamy za jej wybuch. Najgorsze, że przez ostatnie dekady RFN zbudowało w Polsce potężne polityczne lobby i wprowadziło koncerny medialne definiujące przekonania milionów Polaków. Kompleks niższości tak obcy pokoleniom września 1939 r., Armii Krajowej, Dywizjonu 303 i Powstania Warszawskiego. Walka o reparacje będzie więc także walką o polską duszę, o poczucie własnej wartości.


Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej