Medal dla mieszkanki Chersonia. Wskazała lokalizację rosyjskich baz
Olga, mieszkanka Chersonia, po zajęciu miasta przez siły rosyjskie zdecydowała się nie wyjeżdżać. Jej syn dotarł na tereny kontrolowane przez Ukrainę. Postanowił wykorzystać obecność mamy w dobrym celu i pytać ją o informacje potrzebne ukraińskiemu wywiadowi. W taki sposób właścicielka sklepu monopolowego została bohaterką. Dostała nawet nagrodę od Głównego Zarządu Wywiadu Ukrainy.
2023-02-27, 09:55
- Z okien mieszkania widok na rzekę Dniepr. Mieszkamy zaledwie sto metrów od mostu. Pierwsze wspomnienie z początku wojny to chmara samolotów z radzieckimi gwiazdami na skrzydłach - powiedziała Olga, mieszkanka Chersonia w wywiadzie udzielonym Mykycie Bondariewowi. - To był dla mnie wielki szok. Potem było gorzej - przekazała.
- Jednego dnia Rosjanie przyszli do nas. Miałam z nimi do czynienia po raz pierwszy. Na początku nie wiedziałam, jak z nimi rozmawiać - przekazała Olga. - Kiedyś wpadli do sklepu w pięć osób. Kupowali kawę, inne produkty. Jeden z nich, w średnim wieku mówi, że też jest Ukraińcem, z Donieckiej Republiki Ludowej - dodała.
"Tu mój dom, moja ojczyzna"
- Spytałam więc, dlaczego tu jest. Odpowiedział, że przyszedł nas wyzwalać. A od kogo? Czy widzi tu kogokolwiek, od kogo trzeba nas wyzwalać? On wtedy obruszył się i stwierdził, że jestem podatna na propagandę jak jakieś zombie. Obruszyłam się. Odparłam - sam jesteś zombie - ja jestem u siebie. Tu mój dom, moja ojczyzna - powiedziała Olga. - Nikt Ciebie tu nie zapraszał. Obrócił się na pięcie i wyszedł. Zapaliłam, patrząc mu w oczy. Przez cały czas miał karabin maszynowy wycelowany w nas - relacjonowała.
"Dopytywałam, udawałam, grałam"
Kobieta przekazała, że w pewnym momencie jej syn wpadł na pomysł. - Poprosił, bym zadawała jak najwięcej pytań, czasem śmiesznych, niedorzecznych, ale przy okazji, bym wyciągała od nich gdzie się znajdują, gdzie mają pozycje. Dopytywałam, udawałam, grałam - jak najlepsza aktorka - przekazała.
REKLAMA
"Po drodze mijałam ich bazy"
- Oni byli niezwykle łatwowierni. Nazywali mnie naiwnie "mamą Olą". A ja zawsze miałam dwa telefony. Bardzo długo nie chciałam brać tej rosyjskiej karty SIM, ale się przydała. Drugi telefon służył do kontaktu z synem - przekazała właścicielka sklepu. - Krążyłam po mieście, szukałam, gdzie rozlokowane są ich systemy obrony przeciwlotniczej. Udawałam, że jadę na cmentarz. Kupowałam kwiaty i szłam odwiedzić grób rodziców. Po drodze mijałam ich bazy - opowiedziała.
- Początkowo nawet nie wiedziałam, jak takie systemy rakietowe wyglądają. Informacji szukałam w internecie. Gdy już namierzyliśmy ich pozycje, od razu wysyłałam lokalizacje synowi. Rosjanie grali z nami w kotka i myszkę. Wieczorem ich baterie stały już w innym miejscu. Więc my ponownie jechaliśmy ich szukać - mówiła Olga.
Inwazja Rosji na Ukrainę trwa już rok. Ukraina obroniła swoją niepodległość, ale część jej terytorium jest pod rosyjską okupacją. Wojska agresora spustoszyły dużą część Ukrainy, powodując śmierć tysięcy osób i ucieczkę milionów. Inwazja spowodowała największy kryzys uchodźczy w Europie od czasów II wojny światowej.
REKLAMA
Działania wojenne na pełną skalę Rosjanie rozpoczęli 24 lutego 2022 roku tuż przed godziną 5.00 (godz. 4.00 w Polsce), kilka minut po ogłoszeniu przez Władimira Putina "specjalnej operacji wojskowej" mającej na celu "demilitaryzację i denazyfikację Ukrainy". Wojska rosyjskie przekroczyły granice Ukrainy od wschodu i południa oraz od północy z terytorium Białorusi. Ukraina została również zaatakowana z okupowanego przez Rosję od 2014 roku Krymu i kontrolowanej przez zależnych od Moskwy separatystów części Donbasu.
Polsatnews.pl/PAP/ka
REKLAMA