Koniec "systemu Prigożyna?". Dumoulin: model Wagnera i jego usług dla obcych państw ulegnie zmianie

2023-06-26, 17:20

Koniec "systemu Prigożyna?". Dumoulin: model Wagnera i jego usług dla obcych państw ulegnie zmianie
Jewgienij Prigożyn opuszczający Rostów nad Donem. Foto: PAP/EPA/Stringer / Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM

- Weekendowy bunt oznacza koniec "fenomenu Prigożyna". W dużym stopniu polegał na zasobach rządowych, które prawdopodobnie nie będą już dla niego dostępne - ocenia Marie Dumoulin z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR) w komentarzu przesłanym portalowi PolskieRadio24.pl. Wedle mediów do poniedziałkowego popołudnia nie umorzono sprawy karnej przeciwko Prigożynowi, choć zapowiadał to m.in. rzecznik Kremla. Kremlowska propaganda obecnie otwarcie potępia bunt, "zdradę" i "cios w plecy". Białoruska opozycja mówi zaś, że w ich kraju nie ma miejsca ani dla broni atomowej, ani dla "zbirów Prigożyna"i ostrzega społeczność międzynarodową.

Po buncie i marszu Grupy Wagnera "na Moskwę", eksperci zadają sobie pytanie o odpowiedź Władimira Putina na to wyzwanie i o to, czy i w jakiej formie, a także pod czyim kierownictwem zachowane będą oddziały Grupy Wagnera i jakie pełniłyby zadania.

- Do lutego 2022 r. podstawową działalnością Grupy Wagnera było zapewnianie ochrony zagranicznym rządom, takim jak Republika Środkowoafrykańska czy Mali, przed rywalizującymi ze sobą grupami zbrojnymi zagrażającymi ich władzy. Po marszu na Moskwę Wagner prawdopodobnie nie pozostanie wiarygodnym dostawcą bezpieczeństwa dla zagranicznych przywódców. Model Wagnera ulegnie zatem fundamentalnym zmianom - oceniła w komentarzu przysłanym portalowi PolskieRadio24.pl. Marie Dumoulin z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR)  z programu "Szersza Europa".

Dumoulin zastanawia się, czy działalność Grupy Wagnera będzie utrzymana za granicą.

To w jej ocenie będzie miało kluczowe znaczenie dla "zrozumienia relacji Prigożyna z rosyjskim kierownictwem". Jak zaznaczyła, były doniesienia, że Grupa Wagnera powstała we współpracy z wywiadem wojskowym.
 
Istotne jest również pytanie, co zrobi Władimir Putin w związku z ciosem, który otrzymał jego autorytet. Dumoulin zauważa, że Prigożyn został nazwany przez Putina zdrajcą, choć nigdy nie był "prawdziwym" kremlowskim insiderem.

- Formalnie władza Putina nie była zagrożona, ale jego autorytet został wyraźnie i radykalnie zakwestionowany. To nie pierwszy raz: powrót Nawalnego do Rosji na początku 2021 roku po próbie otrucia był również wyzwaniem dla władzy Putina, ponieważ Nawalny potwierdził swoją zdolność do ustalania agendy dnia Ale to było wyzwanie polityczne. Marsz Prigożyna na Moskwę był znacznie bardziej radykalny i gwałtowny. A gotowość Putina do ustępstw w obliczu przemocy może zwiastować kolejne wyzwania o jeszcze bardziej radykalnym charakterze - oceniła.

Dumoulin dodała, że marsz na Moskwę zachwiał przekonaniem, że Putin gwarantuje stabilność.

- Wydarzenia z tego weekendu postawiły również pod znakiem zapytania jeden z podstawowych elementów narracji Putina od czasu, gdy jest on u władzy. Swoje rządy zbudował na założeniu, że po chaosie lat 90. wprowadza w kraju stabilizację i porządek. Tak długo, jak wojna pozostawała dla większości Rosjan czymś odległym, ta narracja mogła się utrzymać. Jednak bunt grupy paramilitarnej nie pasuje dobrze do tej narracji - dodała.

- Nie spodziewam się, aby te wydarzenia miały bezpośredni wpływ na działania na Ukrainie, ale prawdopodobnie wpłyną na morale armii rosyjskiej, a nawet mogą doprowadzić do zakwestionowania jej lojalności wobec kierownictwa politycznego. Prigożyn wyraził zaniepokojenie celami "specjalnej operacji wojskowej" i przebiegiem operacji. Obawy te są prawdopodobnie podzielane w części rosyjskiej armii - oceniła.

Na Białoruś?

W sobotę pod wieczór Prigożyn wstrzymał marsz Grupy Wagnera na Moskwę, by, jak mówił, uniknąć rozlewu krwi, gdy jedna z kolumn, wedle mediów, docierała już ok. 200-300 km pod stolicę.  On sam przebywał wtedy, jak mówił, w kwaterze głównej Południowego Okręgu Wojskiego w Rostowie nad Donem.

W oświadczeniu audio, umieszczonym wówczas na kanale Telegram, powiedział, że oddziały wracają do obozów polowych "jak było w planie". "Grupę Wagnera miała być rozformowana. 23 czerwca wybraliśmy się na Marsz Sprawiedliwości. W jeden dzień dotarliśmy na odległość 200 km Moskwy. Przez ten czas nie przelaliśmy ani kropli krwi naszych wojowników. Teraz jest moment, w którym krew mogłaby być przelana. Dlatego, zdając sobie sprawę z całej odpowiedzialności za to, że rosyjska krew zostanie przelana po jednej ze stron, zawracamy nasze kolumny i wyjeżdżamy w kierunku przeciwnym do obozów polowych zgodnie z planem "- powiedział Prigożyn w komunikacie audio.

Państwowa agencja białoruska Biełta poinformowała wówczas z kolei, że Prigożyn zgodził się wstrzymać marsz kolumn po negocjacjach z Alaksandrem Łukaszenką i podjął się dalszych kroków, które miały deeskalować napięcie. 

W sobotę wieczorem o szczegółach porozumienia mówił więcej rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, którego cytują rosyjskie media. Wedlug jego słów, sprawa karna przeciwko Prigożynowi miała być umorzona (co wedle mediów - wciąż nie nastąpiło do poniedziałkowego popołudnia). Dodał, że sam Prigożyn ma udać się na Białoruś. Z kolei członkowie Grupy Wagnera nie mieli być ścigani, a ci, którzy nie przyłączyli się do buntu, będą mieli możliwość podpisania kontraktów z MON Rosji. https://tass.ru/politika/18111749. Pieskow twierdził także, że Łukaszenka podjął negocjacje ze swojej inicjatywy i zna Prigożyna "od 20 lat".

Wszystko to miało być efektem negocjacji, z udziałem Alaksandra Łukaszenki. W poniedziałek pojawiły się inne doniesienia, powołujące się na rosyjskie źródła, wskazujące, że negocjacje toczyły się niemal cały dzień i brali w nich udział ważni urzędnicy z otoczenia Putina i to oni odegrali decydującą rolę w tych rozmowach.

W sobotę wieczorem pojawiły się filmy przedstawiające, jak Prigożyn wyjeżdża z Rostowa na Donem. Od tego czasu do poniedziałkowego popołudnia nie wypowiadał się publicznie i nie wiadomo, gdzie przebywał.

Aktualizacja: nowa wiadomość od Prigożyna pojawiła się dopiero w poniedziałek po południu polskiego czasu. https://t.me/concordgroup_official/1304

W Moskwie dzień wolny

W poniedziałek mieszkańcy Moskwy mają dzień wolny od pracy, co ogłosił w sobotę w czasie trwającego marszu Prigożyna mer stolicy Serigiej Sobianin. Zniesiono już jednak stan operacji antyterrorystycznej. Na niektórych drogach na szlaku wagnerowców ku Moskwie część nawierzchni jest uszkodzona - niszczono ją w niektórych miejscach w sobotę, by zatrzymać potencjalny marsz Prigożyna.

W rosyjskich programach propagandowych w telewizji rosyjskiej w niedzielny wieczór i w poniedziałek pojawiają się apele o ukaranie zdrady, i "ciosu w plecy" - o powieszeniu Prigożyna mówił deputpowany Dumy Andriej Gurulew. https://twitter.com/Gerashchenko_en/status/1673263158264229889
Propagandystka Olga Skabiejewa wskazywała m.in., że marsz osłabił pozycje wojsk rosyjskich na froncie, a także iż Prigożyn korzystał z uzbrojenia armii rosyjskiej. Jednocześnie mówiła o osobach, które za olbrzymie sumy kupowały w sobotę bilety do Stambułu. Przypominano także o ofiarach wśród lotników i zestrzelonych przez Grupę Wagnera maszynach. Wedle różnych źródeł miały to być trzy śmigłowce i samolot, a śmierć miało ponieść "do 20 pilotów". Z kolei propagandystka Margarita Simonian mówiła m.in., że nic nie jest gorsze od "wojny domowej".

Czytaj także:


Przybycie Prigożyna na Białoruś to zagrożenie dla suwerenności kraju i dla państw NATO

Przywódczyni białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska powiedziała w poniedziałek agencji Bloomberg, że potencjalne przybycie Prigożyna i Grupy Wagnera na Białoruś, oznaczałoby zagrożenie dla niezależnosci Białorusi i dla jej sąsiadów - krajów NATO. Białoruska opozycja podkreśla, że byłoby to także zagrożenie dla Ukrainy. 

- Wspólnie z przedstawicielami Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego, partiami i ugrupowaniami politycznymi przygotowujemy wspólny plan działania. Na naszej ziemi nie ma miejsca dla rosyjskich żołnierzy, bomb atomowych ani zbirów Prigożyna. Pozostajemy w kontakcie z ludźmi na miejscu, którzy wspierają naszą sprawę - przekazała także Cichanouska.


Putin zapowiedział, że winni zdrady odpowiedzą za nią Prigożyn od kilku miesięcy otwarcie krytykował kierownictwo MON, ministra Siergieja Szojgu i szefa sztabu Walerija Gierasimowa. W piątek w nocy oznajmił, że armia rosyjska przypuściła atak na obozy Grupy Wagnera, co spowodowało wiele ofiar. W związku z tym zajął kwaterę w Rostowie, oznajmił, że zamierza przywrócić w wojsku sprawiedliwość i wezwał Szojgu i Gierasimowa, by stawili się przed nim. W innym razie -  zagroził marszem na Moskwę.

Rano około godziny 10 w sobotę pokazano wystąpienie telewizyjne Władimira Putina, w którym nie wymieniając Prigożyna z nazwiska, mówił o zdradzie i ciosie w plecy i zapewniał, że wszyscy, którzy świadomie weszli na drogę buntu - odpowiedzą za to.  Każdy zamęt wewnętrzny to śmiertelne zagrożenie dla państwowości, a zbrojny bunt to "ciężkie przestępstwo" - mówił Putin. Dodał, że przeciw Rosji "skierowana jest cała maszyna Zachodu" i walka toczy się o przetrwanie państwa.

- Powtarzam, każdy wewnętrzny zamęt (smuta, red.) jest śmiertelnym zagrożeniem dla naszej państwowości, dla nas jako narodu. To cios dla Rosji, dla naszego narodu - powiedział także Putin.

W odpowiedzi na to Prigożyn powiedział, że prezydent "żle wybrał" i nikt nie zamierza się poddawać.

***

PolskieRadio24.pl//Agnieszka Marcela Kamińska

Polecane

Wróć do strony głównej