Imigranci zniszczą filar Unii Europejskiej? "Najbardziej ucierpią na tym transport i handel"
Decyzja Francji i Niemiec o wstrzymaniu przyjmowania migrantów z Włoch wywołała niemałe zaskoczenie. To jednak nie są wyjątki. Słoweńska opozycja wzywa do rozmieszczenia wojska na granicy z Chorwacją, a Czechy w ubiegłym roku zdecydowały się na przywrócenie kontroli na granicy ze Słowacją. Wszystko z powodu nielegalnych migrantów. Czy wobec niekontrolowanego ich napływu filar Unii Europejskiej i największa chluba, jaką jest strefa Schengen, przestanie istnieć w takiej formie, jaką znamy? Zdaniem dr. Tomasza Teluka, prezesa Instytutu Globalizacji, w takim przypadku najbardziej ucierpi gospodarka krajów Wspólnoty.
2023-09-14, 15:30
Wystarczyły zaledwie dwa dni, by na włoską wyspę Lampedusa przypłynęło z Tunezji ponad 7 tys. osób. Ta największa w tym roku fala migrantów próbujących nielegalnie przedostać się do Europy spowodowała wręcz oblężenie małej włoskiej wyspy. Tymczasem populacja wyspy to zaledwie 6,3 tys. mieszkańców. Obecnie trwa relokacja przybyszów, a w odpowiedzi na kryzys miejscowe władze ogłosiły stan wyjątkowy.
We wtorek i środę na wyspę przypłynęło 160 małych łodzi z migrantami, w większości pochodzącymi z Afryki Subsaharyjskiej. Sytuacja w miejscowym ośrodku dla migrantów z 600 miejscami jest dramatyczna. Część przybyszów koczuje na molo. Ponad 2,5 tys. z nich zostanie samolotami przewiezionych do ośrodków na Sycylii i w południowych Włoszech.
Uszczelnianie granicy
13 września, ku oburzeniu Rzymu, Francja i Niemcy podjęły decyzję o nieprzyjmowaniu migrantów z Włoch. Niemcy tym samym zawiesiły wykonywanie założeń mechanizmu solidarnościowego UE, który jest jednym z najbardziej promowanych pomysłów przez Berlin. Od wielu lat Niemcy i Francja forsują bowiem politykę otwartych drzwi.
Francuzi dodatkowo wzmacniają ochronę granicy z Włochami. Tamtejsze MSW poinformowało o mobilizacji dodatkowych jednostek do patrolowania przygranicznego departamentu Alpy Nadmorskie, który jest bezpośrednim sąsiadem Włoch.
REKLAMA
Szef MSW Gerald Darmanin zapowiedział zaangażowanie dodatkowych 60 żołnierzy i 60 rezerwistów policji do pilnowania okolic miasta Menton. W sumie liczba jednostek patrolujących francusko-włoską granicę wzrośnie ze 160 do ponad 300. MSW poinformowało także, że siły bezpieczeństwa będą mogły korzystać z dronów do monitorowania sytuacji. Jednak już w kwietniu premier Francji Elisabeth Borne zapowiedziała wzmocnienie walki z nielegalną imigracją i utworzenie tzw. siły granicznej do pilnowania granicy. Rzeczywistość i decyzje władz centralnych zdają się jednak rozmijać z rzeczywistością. Samorządowcy i lokalne stowarzyszenia uważają, że działania rządu są niewystarczające.
Decyzja Francji i Niemiec nie została do tej pory skrytykowana ani skomentowana na forum UE. Zdaniem dr. Tomasza Teluka kroki podjęte przez Paryż i Berlin są wręcz hipokryzją w obliczu krytyki, jaka spadła na Polskę w momencie budowy zapory na granicy z Białorusią czy odmowy przyjmowania imigrantów z Afryki.
- To rzeczywiście paradoks, bo gdy Polska zmaga się zagrożeniem na wschodniej granicy Unii Europejskiej, w wyniku hybrydowego ataku ze strony Rosji i Białorusi, jest pozbawiana pomocy Brukseli i atakowana za bezduszność i rasizm. Naszemu krajowi wstrzymuje się także środki unijne na pomoc ponad milionowej rzeszy uchodźców wojennych z Ukrainy. Natomiast próbuje się zmusić nas do przyjmowania nielegalnych migrantów, głównie z krajów muzułmańskich, przerzucanych przez przemytników ludzi, aby zmienić tkankę społeczną w Polsce. Jednocześnie Francja i Niemcy zamykają się na migrantów mimo głoszenia polityki otwartych drzwi, odmawiając solidarności Włochom. Przypomnijmy, że to ten kraj jest najbardziej poszkodowany i każdego dnia tysiące ludzi przybywają z tunezyjskich Wysp Karkanna na Lampedusę - podkreśla politolog.
Czytaj także: Stan wyjątkowy na Lampedusie. Tekieli przypomina: to kanclerz Merkel dała sygnał migrantom, by szukali wygód
REKLAMA
Czy zatem kraje zachodnie takie jak Francja czy Niemcy stały się wręcz zakładnikami własnej polityki otwartości? Teluk zwraca także uwagę na fakt, że sytuacja na Lampedusie i decyzje Berlina mogą być dla Francji okazją do rozwiązania kryzysu migracyjnego w kraju.
- Hipokryzja Berlina jest porażająca, natomiast w przypadku Francji Paryż musi się w końcu opamiętać: czy zmienić swą politykę wewnętrzną, czy ryzykować np. wojną domową w przyszłości, gdy muzułmanie w tym kraju osiągną "masę krytyczną". Przedsmak tego widzimy co jakiś czas, gdy wybuchają krwawe zamieszki. Wówczas do migrantów dołącza skrajna lewica i podpala kraj - zaznaczył dr Tomasz Teluk.
- Orędzie szefowej KE. Zamiast zająć się problemem migracji, szwedzka komisarz... robiła na drutach
- Rzecznik PiS o nielegalnej migracji: rzeczywistość Włoch i Francji może być naszą rzeczywistością, jeśli wygra Tusk
Koniec strefy Schengen?
O ile kroki podjęte przez Berlin i Paryż mogą być dla wielu zaskoczeniem, z uwagi na propagowaną przez nie politykę otwartych drzwi, o tyle nie są one nowością w Unii Europejskiej. Szerokim echem odbiła się bowiem decyzja Czech o wprowadzeniu kontroli na granicy ze Słowacją pod koniec 2022 roku. Była to odpowiedź Pragi na rosnącą falę nielegalnych imigrantów. Ich celem były co prawda Niemcy, ale by tam się dostać, musieli najpierw pokonać Czechy. Decyzja wywołała lawinę komentarzy w Unii Europejskiej. Przywracanie kontroli na granicach wewnętrznych w UE jest bowiem opatrzone pewnymi obostrzeniami. Kraje mogą przywracać kontrolę tylko w uzasadnionych przypadkach. Założeniem strefy Schengen jest przecież umożliwienie krajom Wspólnoty swobodnego przepływu towarów, usług i ludzi. Ostatecznie, kontrole zostały zniesione w lutym 2023 roku, jednak Słowacja i Czechy wciąż odczuwają rosnącą migrację z południa kontynentu.
REKLAMA
Strefa Schengen to filar i największa chluba Unii Europejskiej. Swobodny, prawie niczym nieograniczony przepływ towarów i ludzi jest prawdziwym ewenementem w skali świata. Obecnie praktycznie nikt z obywateli państw członkowskich nie wyobraża sobie przywrócenia kontroli granicznych i symbolicznego opuszczenia szlabanów. Jednak w obliczu rosnącej fali nielegalnych migrantów, braku zdecydowanej reakcji ze strony Brukseli oraz indywidualnych decyzji państw członkowskich o wzmacnianiu granic pojawia się coraz więcej pytań i obaw o przyszłość strefy Schengen. Ze strony Brukseli nie widać bowiem propozycji rozwiązania kryzysu migracyjnego.
Sytuacja na Lampedusie
Zdaniem dr. Teluka rozwiązaniem ekstremalnym, ale nie niemożliwym, jest użycie wojska do ochrony granic.
- Wystarczyłoby przecież wzmocnić ochronę granic zewnętrznych UE i współpracować z rządami państw zewnętrznych, tak aby przeciwdziałać przemytowi ludzi. Być może już czas na drastyczne środki, aby zaangażować nawet wojsko. Jeśli UE nie upora się z problemem nielegalnej migracji i przemytu ludzi, może ucierpieć gospodarka, bo jeśli na granice wewnętrzne powrócą kontrole, stracą na tym transport i handel. Niestety zmianie polityki nie pomagają takie projekty jak film pani Holland, który kreuje fałszywy obraz tej problematyki. Unijne elity prezentują naiwny i lewicowy światopogląd, w którym do Europy trafiają sami dobrzy i wartościowi ludzie. Niestety nie potwierdzają tego policyjne statystyki, w których migranci mają niechlubny udział - podkreślił politolog.
Użycie wojska w celu obrony granic to krok, którego domaga się największa opozycyjna partia Słowenii - SDS. Żołnierze mieliby ochraniać granicę z Chorwacją, z której do Słowenii wciąż przedostają się nielegalni migranci, zmierzający do Niemiec. - Liczby są powodem do niepokoju i wymagają szybkich działań - powiedziała we wtorek posłanka SDS Anja Bah Zibret. - Są one wynikiem niedopuszczalnej polityki rządowej otwartych drzwi dla migrantów - dodała. Według danych słoweńskiej policji w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy tego roku zatrzymano prawie 27 tys. nielegalnych imigrantów; rok temu było ich nieco ponad 10 tys.
REKLAMA
Rosja chce destabilizacji
Telul, szukając powodów kryzysu migracyjnego w Europie i Afryce, zwraca uwagę na rolę Rosji.
- Trzeba też zwrócić uwagę na rolę Rosji, w dużej mierze odpowiedzialnej za ów stan rzeczy. Ludzie rzeczywiście uciekają z państw środkowoafrykańskich przed wojną i przemocą. Rosja natomiast stawia się w roli wybawiciela, organizując im wyjazdy do krajów Maghrebu czy Białorusi. Ich prawdziwą intencją nie jest jednak pomoc humanitarna, a zniszczenie Europy oraz doprowadzenie do takiej sytuacji, w której Europa Zachodnia stwierdzi, że ma sama tyle problemów, że nie jest już dłużej w stanie pomagać broniącej się Ukrainie - dodał politolog.
Brak jakiejkolwiek stanowczej reakcji ze strony unijnych elit, rosnący kryzys migracyjny, kolejne łodzie z setkami migrantów dopływające do wybrzeży Włoch czy Grecji mogą wywołać efekt domina, kiedy to kraje - jeden po drugim - idąc za ciosem, będą zwiększały swoje kontrole na granicach wewnętrznych lub nawet całkowicie je zamykały. Symboliczne opuszczenie szlabanów sprawi, że nie tylko migranci nie będą mogli swobodnie przekraczać granic, ale także obywatele krajów unijnych.
Zobacz więcej na i.pl: Lampedusa przestała radzić sobie z migrantami. Szokujące obrazy kryzysu migracyjnego
REKLAMA
Do tej pory z uwagi na kryzys migracyjny, trwający od 2015 roku, kontrole swoich granic (czasowo lub stale) wprowadziły Austria, Czechy, Słowacja, Węgry czy Słowenia. Polska stworzyła zaporę na granicy z Białorusią - terenie będącym jednocześnie zewnętrzną granicą Unii Europejskiej. Niepokojący trend zamykania się krajów Wspólnoty zatem postępuje. W całym kryzysie migracyjnym brukselskie elity nie proponują żadnego rozwiązania tego problemu.
- Strefa Schengen jest jednym z największych osiągnięć Unii Europejskiej, ale bezmyślna polityka brukselskich elit niszczy ten dorobek ojców założycieli - podsumowuje dr Tomasz Teluk.
Iar/pap/DW/KE/FinancialTimes/as
REKLAMA