Dziady na wygnaniu. Białorusini uczcili poległych na Ukrainie, przyjęli rezolucję, przy Kamieniu Katyńskim stanął znicz

2023-11-05, 12:45

Dziady na wygnaniu. Białorusini uczcili poległych na Ukrainie, przyjęli rezolucję, przy Kamieniu Katyńskim stanął znicz
Marsz na Dziady w Warszawie, 1 listopada 2023 roku. Foto: PolskieRadio24.pl

Białorusini, którzy z powodu represji schronili się w Warszawie, zorganizowali marsz ulicami stolicy, by na wygnaniu upamiętnić Dziady, uczcić dzień pamięci przodków. Uczczono pamięć białoruskich ochotników poległych na Ukrainie, więźniów politycznych, którzy ponieśli śmierć w więzieniach. O znaczeniu i historii Dziadów opowiedzieli na wiecu i w wywiadach z portalem PolskieRadio24.pl uczestnicy marszu, m.in. Paweł Łatuszka, Alina Kouszyk, Wiaczesław Siwczyk, Jauhien Dudkin i inni białoruscy działacze. Z inicjatywy Pawła Łatuszki przyjęto rezolucję, wzywającą do jak najszybszego ukarania Alaksandra Łukaszenki za popełnione przez jego reżim liczne zbrodnie.

Białorusini, którzy z powodu represji schronili się w Warszawie, świętowali Dziady na emigracji. Największe uroczystości zorganizowano 1 listopada - wówczas Białorusini przeszli ulicami stolicy, by upamiętnić Dziady, dzień pamięci przodków.

Białorusini nieśli portrety więźniów politycznych, którzy zginęli w więzieniach białoruskich: działacza z Biarazouki z okolic Lidy Witalda Aszurka, słynnego malarza Alesia Puszkina, działacza Białoruskiego Frontu Ludowego Mikałaja Klimowicza, a także białoruskich ochotników poległych w obronie Ukrainy przed rosyjską agresją.

Marsz organizowali działacze Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji z Warszawy, na czele z Jauhienem Dudkinem.

W obchodach w Warszawie wzięli udział także m.in. wicepremier rządu Swiatłany Cichanouskiej Paweł Łatuszka, Alina Kouszyk, przedstawicielka ds. odrodzenia narodowego i spraw kultury w tym gabinecie, ksiądz Wiaczesław Barok, przewodniczący Ruchu Solidarności Razem Wiaczesław Siwczyk i członkini tej partii Alena Tołstaja, działacze ruchu Białorusini Warszawy, Siarżuk Hierasymowicz i Kaciaryna Kuczuk, i inni. Wystąpienia moderowała dziennikarka Marina Sawickaja (Radio Wnet). Alina  Kouszyk, przedstawicielka ds. Odrodzenia Narodowego w Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym Swiatłany Cichanouskiej, była dziennikarka telewizji Biełsat, postawiła znicz przed Kamieniem Katyńskim, by uczcić ofiary NKWD. Podczas uroczystości pieśni narodowe wykonywał Ruch Muzyczny. 

- Dziady to bardzo ważne święto dla Białorusinów. Wspomina się wówczas swoich przodków, przy tym nie tylko imiona dziadków, babć, ale także ich życie, przez jakie przeszli oni próby i jak je przezwyciężali. Dzisiaj, gdy tylko Białorusinów wyemigrowało, wspominamy i tych, którzy żyli na emigracji w XIX, XX wieku, także czas rozbiorów Rzeczpospolitej. Historia pokazała, że jest droga do niepodległości, znalazły ją Polska, Litwa, Łotwa, Estonia. Białoruś także próbowała, ale jeszcze nie dotarła do końca drogi - przekazał portalowi PolskieRadio24.pl Jauhien Dudkin z Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji powiedział portalowi PolskieRadio24.pl.

Jak powiedział, trzeba zastanowić się, co kiedyś uczyniono źle, że nie potrafiono się porozumieć wewnątrz Białorusi i ze swoimi sąsiadami. Dodał, że trzeba pomagać sobie nawzajem. Jauhien Dudkin z Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji powiedział także portalowi PolskieRadio24.pl, że już trzeci raz działacze Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji prowadzą marsz na Dziady. Zawsze wzywamy inne grupy białoruskiej diaspory, byśmy szli tego dnia razem - przekazał działacz, dodając, że wiele odpowiedziało na ten apel pozytywnie. Politycy powinni się porozumieć, przekazywać społeczności wzór - dodał. - Musimy wiedzieć, co jest sensem tego święta, aby wiedzieć, dokąd zmierzamy. Konieczne są wspólne cele. Potem ustalimy w jaki sposób. Tylko tak dotrzemy do zwycięstwa, czyli do Wolnej Białorusi - mówił działacz.

Czytaj także:

Wołali "Wierzymy, możemy, zwyciężymy".  Przyjęto rezolucję

Marsz Białorusinów przeszedł od placu Piłsudskiego do pomnika Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu, a następnie na plac Zamkowy.

Na placu Piłsudskiego Białorusini na wniosek Pawła Łatuszki przyjęli rezolucję. W rezolucji tej wzywają, by osądzić zbrodnie Alaksandra Łukaszenki.

Zobacz: tekst rezolucji w języku angielskim >>> https://www.belarus-nau.org/en/post/resolution-of-participants-of-the-rally-and-march-in-warsaw-on-november-1-2023

Pytany o znaczenie "Dziadów", Paweł Łatuszka, wicepremier w rządzie Swiatłany Cichanouskiej, powiedział potem portalowi PolskieRadio24.pl, że zawsze były symbolem protestu przeciwko przemocy, której reżim Łukaszenki dopuszcza się wobec społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi. Przypominał, że tradycja ta utrzymuje się od 1988 roku. - Byłem dzieckiem, gdy ojciec po raz pierwszy poszedł na wiec demokratyczny i został pobity pałkami. Opowiedział mi to wtedy. Pamiętam, że wypowiedział wtedy ważne dla mnie słowa, by pamiętać historię swojego kraju i swojego narodu, pamiętać o ofiarach systemu radzieckiego - przekazał.

- I jeżeli człowiek pamięta tę historię, to jego kraj, jego naród ma perspektywy. Każdy człowiek powinien także pamiętać swoją własną historię. Pamiętam, że ojciec zawsze w ten dzień podchodził do okna, pukał w okno, otwierał drzwi, zapraszał naszych Dziadów do stołu. I to jest już historia mojej własnej rodziny. Gdy pamiętamy historię swojej rodziny, swojego kraju, narodu, mamy perspektywy - przekazał Paweł Łatuszka.

- Białorusini walczą o swoją pamięć, o swoją historię, o swoje przetrwanie. Panowanie imperium rosyjskiego i imperium radzieckiego na terytorium Białorusi było ukierunkowane na to, żeby wyniszczyć naród białoruski, wyniszczyć naszą państwowość, prawo do używania naszego języka białoruskiego, do rozwijania i korzystania z naszej kultury. I to samo widzimy w tych dniach na Białorusi. Walczymy o przetrwanie, o dalsze perspektywy naszego kraju, naszej państwowości. Wierzę. że zwyciężymy - mówił.

- Podczas wiecu na Dziadach przyjęliśmy rezolucję. Zainicjowałem ją w tym celu, by powiedzieć raz jeszcze naszym partnerom że Białorusini kontynuują walkę - wyjaśnił.

- Według danych Organizacji Obrony Praw Człowieka Wiasna jest już co najmniej 1472 więźniów politycznych, ale tak naprawdę są ich tysiące. Każdego dnia są zatrzymywane kolejne osoby. W rezolucji apelujemy do opinii międzynarodowej, że nadszedł już czas, by pociągnąć Alaksandra Łukaszenkę do odpowiedzialności za zbrodnie przeciw ludzkości, agresję przeciwko Ukrainie, za deportację dzieci ukraińskich, za porwanie samolotu. Apelujemy o nakaz aresztu Łukaszenki. Wspieramy apel Parlamentu Europejskiego, który podjął stosowną uchwałę miesiąc temu. Zwracamy się do rządów krajów demokratycznych, by wykorzystały one swoje instrumenty w ramach prawa międzynarodowego i narodowego, by pociągnąć Łukaszenkę i przedstawicieli jego reżimu do odpowiedzialności - przekazał Paweł Łatuszka.

"Kiedyś to będzie święto państwowe"

Paweł Łatuszka, wicepremier w rządzie Swiatłany Cichanouskiej powiedział, że w pierwszych latach niezależności białoruskiego państwa, Dziady były świętem, dniem wolnym od pracy (2 listopada). Zniósł to Alaksandr Lukaszenka, gdy udało mu się dojść do władzy, której potem już nigdy nie wypuścił z rąk.

Polityk podkreślił, że coroczne manifestacje w Kuropatach zawsze były dużym wyzwaniem, bo zawsze wtedy miały miejsce represje.

Cud wolności sam nie przyjdzie

Wiaczesław Siwczyk z Ruchu Solidarności Razem na demonstracji 1 listopada w Warszawie mówił, że 35 lat temu wydawało się, że komunizm zniszczył społeczeństwo białoruskie, ale właśnie podczas Dziadów podniosło ono głowę, po raz pierwszy zorganizowano wówczas masową demonstrację antykomunistyczną.

W 1988 roku doszło do pierwszej dużęj antysowieckiej demonstracji na Dziady (30 października), ludzie domagali się osądzenia zbrodni komunistycznych, prawdy o tym, co działo się w Kuropatach. 3 czerwca 1988 ukazał się słynny artykuł współautorstwa Zianona Pażniaka, w którym ujawniono,  że na terenie uroczyska pod Mińskiem władze radzieckie przeprowadzały masowe egzekucje.

Jak mówił Wiaczesław Siwczyk, trzeba modlić się o "cud wolności". - Ten cud sam nie przyjdzie. Mogą go dokonać tylko ludzie, którzy są świadomi tego, że za nimi stoi prawda, prawo, ale ich ziemie zajęli nie-ludzie, pozbawieni człowieczych cech. Ziemie te trzeba wyzwolić - przekazał Wiaczesław Siwczyk.

Siwczyk wskazał na portrety więźniów politycznych, niesione przez demonstrujących, którzy zginęli w więzieniu i ochotników białoruskich, którzy zginęli na Ukrainie. - To są nasi bohaterowie, którzy są już w niebie. Ale to jest i nasza broń, w tej strasznej wojnie hybrydowej, jaką Rosja, nasz odwieczny wróg, prowadzi przeciwko narodowi białoruskiemu - wskazał.

Jak mówił, cud wolności dany był inny narodom. "Jakby nie było ciężko, jakbyśmy się nie bali o nasz naród, musimy wierzyć w ten cud i zrobić wszystko, by wywalczyć wolność i prawa - dodał. Jak dodał, kiedyś prezydent Białorusi przejdzie ulicami Mińska na Dziady do Kuropat, a odwieczne święto Dziadów będzie świętem państwowym".

 "Nie możemy odwiedzić grobów, możemy jednoczyć się tutaj razem"

Na Białorusi, jak mówili uczestnicy marszu, Dziady obchodzono od zawsze.

- Dziady świętujemy od bardzo, bardzo dawna, zazwyczaj dwa razy w roku. Tego dnia na Białorusi zbieramy się razem. Odwiedzamy groby, zastawiamy stoły.  Wspominamy przodków i bliskich nam ludzi. Białorusini co roku organizowali na tę datę duże marsze - były one bardzo ważne. Dziś nie możemy na Białorusi uczestniczyć w dużym liczebnie marszu, odwiedzać grobów. Możemy być jednak dziś tutaj obok siebie, odwiedzać groby naszych rodaków, którzy zginęli tutaj   - powiedziała portalowi PolskieRadio24.pl Kaciaryna Kuczuk (Białorusini Warszawy), obecna na demonstracji 1 listopada.

Siarżuk Hierasymowicz (Białorusini Warszawy), który także uczestniczył w demonstracji 1 listopada w Warszawie, powiedział, że w Mińsku co roku od końca lat 80. organizowano marsze na Dziady. Podkreślił, że w niektórych miejscach obchodzone bywają nawet 14 razy w roku, we wszystkich porach roku, a oprócz "Dziadów" są także "Baby" i "Dzieci". 

Dziady w kulturze białoruskiej. "Mają wymiar podwójny, wspomnienie przodków i wymiar polityczny". "Zostawiano otwarte okno, zapraszano na rodzinną kutię"

Na Białorusi dla niezależnych środowisk święto to miało wymiar religijny, tradycyjny i kulturowy, ale także polityczny. Od czasu upadku komunizmu demonstracja ta miała wymiar propaństwowy i pronarodowościowy, antykomunistyczny i antyreżimowy. 

- Dziady to bardzo ważne święto dla Białorusinów. Jest to jedno z  pradawnych świąt, które ma pogańskie korzenie, obecnie jest już mocno zakorzenione w tradycji chrześcijańskiej. Na Białorusi Dziady są często świętowane czasem cztery razy do roku. 2 listopada był wcześniej dniem wolnym. Tego dnia najczęściej jeździło się i potem na cmentarze, w domu przygotowywało się specjalną kolację i koniecznie zostawiało się wtedy jedzenie dla duchów przodków. Czasem ustawiano kieliszek - przekazywała dawną tradycję Alina Kouszyk. Czasem jedzenie stawiano także na grobach.

- Kolacja tego dnia miała charakter nie tylko uroczysty, co rodzinny, i na tę kolacje zapraszano też Dziady. I nawet było takie powiedzonko "Światyje Dziady, chaditie kutiu jeść",  bo na Dziady przygotowywało się kutię. Było to jedno z tradycyjnych dań. Zawsze zostawiano otwarte albo komin albo okna, albo jakąś furtkę, żeby przodkowie mogli wejść  do domu i jakby połączyć się z żyjącymi osobami - przekazała Alina Kouszyk.

- Dla Białorusinów, tak myślę że to święto ma wymiar podwójny. Po pierwsze, to jest taki bardzo ważne, rodzinne święto, kiedy faktycznie wspominamy naszych bliskich, którzy już odeszli, których nie ma z nami. Myślę, że to święto jest szczególnie trudne dla nas, tych, którzy są teraz na emigracji, ponieważ nie możemy odwiedzić grobów naszych bliskich. Nie możemy często też być na pogrzebach i to jest bardzo bolesne, traumatyczne przeżycie - podkreśliła.

Wspomnienie tych, którzy zginęli po 2020 roku

Alina Kouszyk dodała, że dokładnie 35 lat temu święto to nabrało charakteru narodotwórczego. -  20 października 35 lat temu odbył się też pierwszy pochód na Kuropaty. Był to pierwszy taki przemarsz, przewodził mu Zianon Paźniak i od tego momentu to święto Dziady też bardzo mocno dla nas Białorusinów łączy się z pamięcią o tych osobach, które oddały swoje życie w walce za naszą ojczyznę. Chodzi również o tych wszystkich, którzy zginęli po 2020 roku na Białorusi i na Ukrainie. Uważamy ich za bohaterów narodowych - przekazała.

- W tych szczególnych dniach warto przypomnieć sobie o każdym z nich, wzmocnić się przez to. Póki zachowujemy o nich pamięć, trwamy jako naród - przekazała.

Znicz przy Pomniku Katyńskim

Alina Kouszyk podkreśliła jednak i to, że Dziady dają nam nadzieję na przyszłość.

- Dziady nie jest tylko takie święto smutne, dają nam też nadzieję, wzmacniają naszą tożsamość narodową. Tego dnia duchowo możemy się połączyć, i z naszymi przodkami, i być dumni z naszych bohaterów, tych którzy oddali życie za naszą wolność - dodała.

- Symbolem takiego życia i nadziei jest świeca, znicz. Podczas Dziadów miałam przy sobie znicz z biało-czerwono-białą wstążką, jako symbol nadziei i życia, które dalej się toczy. My dzisiaj żyjemy dzięki tym osobom, które żyły przed nami, czcimy ich pamięć, i wiemy że dalej ta tradycja życie będzie kontynuowana przez przyszłe pokolenia. Znicz ten postawiłam na placu Zamkowym przy Kamieniu Pamięci ofiar polskich oficerów zamordowanych w Katyniu (Kamieniu Katyńskim), żeby podkreślić naszą solidarność i naszą pamięć o tych ofiarach, które Polska poniosła w walce za swoją wolność. I dla mnie to też osobiście było ważnym symbolem, także dlatego ponieważ nie mogłam odwiedzić dzisiaj Kuropat na Białorusi i chciałam symbolicznie zapalić ten znicz w tym miejscu pamięci - podkreśliła Alina Kouszyk.

- Jako Białorusini mieszkający tutaj w Polsce mamy wiele możliwości odwiedzić groby naszych znakomitych Białorusinów albo ludzi urodzonych na terytorium Białorusi, czy związanych z Białorusią, którzy leżą na przykład na Powązkach. To Stanisław Moniuszko, Jan Bułhak, Maryja Jamont (narzeczona Kastusia Kalinowskiego), na Powązkach wojskowych spoczywa obecnie m.in. Eduard Łobau, białoruski ochotnik, który zginął na Ukrainie - podkreśliła Alina Kouszyk.

Alina Kouszyk zaznaczyła, że na obecnej Białorusi reżim niszczy m.in. nasze wspólne dziedzictwo historyczne. - Adam Mickiewicz w swoim poemacie "Dziady" pokazuje nam różne poziomy świadomości narodowej. Poemat ten jest osadzony silnie w tradycji białoruskiej. Łączy on Białorusinów i Polaków. W ostatnich dniach jednak dzieci w szkołach na Białorusi nie uczą się o tym dziele Mickiewicza, a to ważna część wspólnej historii - przekazała.

Łukaszenka stara się także wymazać pamięć przodków.

- 3  listopada, jak mówiono po Dziadach przechodzą Baby, Istniało powiedzenie: "Na śniadanie przyjdą już nie Dziady tylko Baby". Ta tradycja  na Białorusi bardzo popularna. Jednak Łukaszenka zniósł dzień wolny, stara się wymazać tę tradycję, bo nie mieści się ona w ideologii łukaszyzmu, rusyfikacji. Niemniej jednak te tradycje żyły przez wieki na naszych ziemiach i jestem przekonana że będzie żyć dalej, zachowamy ją tak, jak i nasz język białoruski i jak naród białoruski - przekazała działaczka.

***


Czytaj także:

***

***

<<< Inwazja Rosji na Ukrainę. Serwis specjalny portalu PolskieRadio24.pl  >>>

***

Zobacz zdjęcia:


. .

Zebrała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej