Wojna w Strefie Gazy opłacalna dla rządu Netanjahu. Gwarantuje polityczne przetrwanie
Notowania rządu premiera Izraela Benjamina Netanjahu są rekordowo niskie, ale Izraelczycy nie chcą zmiany władzy przed końcem wojny. Operacja wojskowa w Strefie Gazy cieszy się szerokim poparciem bez względu na ofiary cywilne po stronie palestyńskiej.
2024-01-21, 13:00
Na pytanie zadane przez Izraelski Instytut Demokracji (IDI), w jakim stopniu Izrael powinien uwzględniać cierpienia ludności palestyńskiej w Strefie Gazy, planując swoje operacje wojskowe, zdecydowana większość ankietowanych Żydów w Izraelu (81 proc.) odpowiedziała, że czynnik ten nie powinien mieć wpływu na działania armii.
Ok. dwóch trzecich spośród osób, które się wypowiadały, uważa też, że Izrael nie powinien zgodzić się na żądania USA dotyczące ograniczenia ciężkich bombardowań na obszarach zaludnionych.
Media głównego nurtu w Izraelu - w przeciwieństwie do mediów w wielu krajach - nie pokazują tego, co się dzieje z cywilami w Strefie Gazy, niemal nigdy nie wspominają o śmierci około 25 tys. Palestyńczyków, nie pokazują zbombardowanych w większości miast czy wypędzonych ze swoich domów 2 milionów osób.
Ponad 90 proc. żydowskich respondentów IDI jest natomiast przekonanych, że wojsko izraelskie stara się, by operacja w Strefie Gazy była prowadzona zgodne z prawem międzynarodowym.
REKLAMA
Masowe protesty
Izraelskie stacje telewizyjne, gazety i portale zazwyczaj bez komentarza przepisują codzienne relacje armii z postępów operacji, ale przede wszystkim koncentrują się wciąż na losie przetrzymywanych w Strefie Gazy ponad 130 zakładników, których powrót do domu jest najważniejszym celem dla opinii publicznej.
Mimo spadku poparcia dla premiera Izraelczycy nie żądają natychmiastowej zmiany władzy
Opublikowane w piątek w dzienniku "Maariw" badanie pokazuje, że zaledwie 31 proc. pytanych uważa Netanjahu za właściwą osobę na stanowisku premiera. Tylko 39 proc. wyborców partii premiera, Likudu, zamierza ponownie na nią zagłosować.
Jednak badania pokazują także, że pomimo utraty zaufania dla "Bibiego" Izraelczycy nie żądają natychmiastowej zmiany władzy - w zależności od sondażu jedynie około 25 proc. chciałoby, aby premier natychmiast podał się do dymisji. W badaniach IDI ponad dwie trzecie respondentów uważa, że wybory powinny się odbyć dopiero po zakończeniu operacji w Strefie Gazy.
REKLAMA
Wojna gwarantuje Netanjahu polityczne przetrwanie
W kraju panuje przekonanie, że podczas wojny nie ma miejsca na poważną debatę polityczną, ale prawdopodobnie, w miarę jak wojna będzie przechodziła w mniej intensywną fazę, taka dyskusja będzie coraz częstsza.
Netanjahu opłaca się jak najdłuższa, bo gwarantująca mu polityczne przetrwanie, wojna, jednak nikt tak naprawdę nie wie, kiedy mogłaby się ona zakończyć. Dwa główne cele operacji Żelazne Miecze wyznaczone przez izraelskich dowódców, czyli zniszczenie infrastruktury wojskowej i politycznej Hamasu oraz sprowadzenie wszystkich zakładników do kraju, nie zostały na razie osiągnięte. Dwie trzecie respondentów IDI sądzi nawet, że nie uda się sprowadzić wszystkich porwanych.
Wzrost poparcia Beniego Ganca
Głosy poparcia, które traci rząd Netanjahu, pochodzą w większości z Likudu i z partii skrajnie prawicowych i przenoszą się na byłego wojskowego Beniego Ganca, przywódcę również prawicowej partii Jedność Narodowa.
Na pytanie otwarte, kto po wojnie powinien zostać premierem Izraela, ponad 45 proc. respondentów nie było w stanie podać żadnego nazwiska lub odpowiedziało, że "ktokolwiek, byle nie »Bibi«".
REKLAMA
Spośród polityków wymienionych przez respondentów najwyżej sklasyfikowany został Ganc - były szef sztabu i obecnie minister w gabinecie wojennym, którego wskazała prawie jedna czwarta respondentów. Przypisuje się mu wojskowy pragmatyzm, ale jest to też polityk, który nigdy nie przedstawił wizji konfliktu izraelsko-palestyńskiego opartej na rozwiązaniach politycznych. Dotychczas rzadko wypowiadał się o jakimkolwiek rozwiązaniu konfliktu, z wyjątkiem tego, że jest raczej przeciwny idei powstania państwa palestyńskiego.
Radykalizacja poglądów
Wydaje się zatem, że o ile poparcie stracił Netanjahu, to nie straciły go stosowane przez niego niektóre metody. Rządzący niemal nieprzerwanie od 2009 r. "Bibi" zatrzymał proces pokojowy i zastąpił go jednostronnym zarządzaniem konfliktem. Strategia oparta na perspektywie bezpieczeństwa, czyli postrzeganie "problemu palestyńskiego" tylko i wyłącznie jako zagrożenia dla obronności Izraela, wyklucza - na przykład - uznanie prawa Palestyńczyków do samostanowienia i zezwala na ich systemową dyskryminację.
Izraelskie społeczeństwo w dużej mierze od lat akceptuje taką perspektywę. Stąd bierze się poparcie dla Ganca, który - jako były wojskowy - zapowiada kontynuację dotychczasowej strategii, ale jest mniej antagonizujący niż Netanjahu.
Możliwe też, że społeczeństwo izraelskie jeszcze bardziej zradykalizuje swoją opinię na temat Palestyńczyków i zaakceptuje trwałą okupację Strefy Gazy, podobną do okupacji południowego Libanu w latach 1982-2000.
REKLAMA
- Do 7 października istnieli w Izraelu ludzie, którzy rozróżniali Hamas i ludność cywilną Strefy Gazy, ale obserwowanie udziału zwykłych Gazańczyków w okrucieństwach [podczas ataku Hamasu], ich wsparcia dla masakry, braku krytyki względem Hamasu zmieniło kompletnie nawet te opinie - w ten sposób tłumaczy brak empatii dla palestyńskich ofiar wojny w Strefie Gazy badacz Michael Milstein na łamach piątkowego wydania dziennika "Jediot Achronot".
Szef studiów palestyńskich w Centrum Mosze Dajana przestrzega przed "dehumanizacją" Palestyńczyków, ale jednocześnie twierdzi, że pomiędzy Izraelczykami i Palestyńczykami istnieje "głęboka różnica kulturowa i moralna co do etyki, prawdy, akceptacji »innego« i wartości życia ludzkiego".
W wyniku trwającego niemal od 20 lat przesuwania sceny politycznej na prawo są to obecnie w Izraelu poglądy umiarkowane i centrowe.
- "Byli bici i wypuszczani niemal nago". Przedstawiciel ONZ o traktowaniu palestyńskich jeńców przez izraelskich żołnierzy
- Konflikt w Strefie Gazy. Ekspert: niesamowite różnice między USA i Netanjahu
- lzraelskie rakiety uderzyły w syryjską stolicę. Są ofiary
***
PAP, IAR/łl/kor
REKLAMA