Gospodarka Rosji w obliczu wojny. Analityczka OSW: sytuacja jest daleka od stabilnej

2024-02-24, 13:00

Gospodarka Rosji w obliczu wojny. Analityczka OSW: sytuacja jest daleka od stabilnej
Rosyjska gospodarka w obliczu wojny. Analityczka OSW: sytuacja jest daleka od stabilnej. Foto: Shutterstock/Viacheslav Lopatin

- Rosja ma coraz większe problemy z finansowaniem działań na froncie z bieżących dochodów, a jej rezerwy topnieją. Wojna jest priorytetem, ale powoduje nawarstwianie się kolejnych problemów gospodarczych - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Iwona Wiśniewska, analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich, znawczyni Rosji.

Łukasz Lubański (portal PolskieRadio24.pl): W jakiej kondycji jest rosyjska gospodarka po dwóch latach wojny w Ukrainie?

Iwona Wiśniewska: Należy to przeanalizować na dwóch poziomach: makro i mikro. W pierwszym przypadku bierzemy pod uwagę PKB. Otóż spadek PKB w 2022 r. - w pierwszym dniu wojny - był minimalny (o jeden punkt procentowy). Z kolei pierwsze szacunki dot. 2023 r. mówią o 3,5 proc. wzroście. Ale w czasie wojny wskaźniki makro niewiele nam powiedzą o rzeczywistym stanie gospodarki rosyjskiej, a tym bardziej o poziomie życia obywateli.

A co z poziomem mikroekonomicznym?

Analiza mikro, ale też poszczególnych sektorów, sytuacji przedsiębiorstw, kondycji danych regionów - pokazuje, że gospodarka rosyjska jest daleka od stabilności. Rośnie liczba wyzwań, które stoją przed rosyjskimi władzami.

Na przykład jakich?

Takich jak uzależnienie aktywności gospodarczej w Rosji od pieniędzy publicznych. Za dobrymi wskaźnikami makroekonomicznymi stoją bowiem ogromne nakłady publiczne. Rosyjski resort finansów oszacował, że gospodarka (przez dwa lata) otrzymała dodatkowy zastrzyk finansowy na poziomie ok. 10 proc. PKB.

Na pokrycie potrzeb wojennych?

Między innymi na amunicję i sprzęt wojskowy, które potem w większości zostały zniszczone na froncie.

To stanowi dla władzy główne wyzwanie?

Tak, oficjalnie te środki wpłynęły na poprawę wskaźników. Tyle że one nie gwarantują trwałego wzrostu.

Sytuacji Rosji nie poprawia zamrożenie przez Unię Europejską jej rezerw ulokowanych za granicą.

Mowa o około 300 mld (w euro bądź w dolarach) z rezerwy walutowej rosyjskiego banku centralnego. Środki są w większości zdeponowane w dwóch europejskich firmach, zajmujących się rozliczeniami kapitałowymi - w Euroclearze zarejestrowanym w Brukseli, a także w Clearstreamie w Luksemburgu - i zostały zablokowane, czyli pozostają niedostępne dla banku centralnego. Z kolei rezerwy rządowe również są w walucie (i w złocie), natomiast władza może z nich korzystać, jako że są to juany, a nie waluty zachodnie.

Blokada środków przez UE jest dla Rosji dużym problemem?

W pierwszych tygodniach inwazji był to silny cios dla Kremla, jednak wzrost cen surowców energetycznych na światowych rynkach w 2022 r. i zwlekanie UE z sankcjami naftowymi pozwoliły rządowi Federacji Rosyjskiej ustabilizować sytuację. Napływające do Rosji petrodolary uzupełniły niedobory twardej waluty.

Ta tendencja się utrzymuje?

W 2023 r. sytuacja się zmieniła. Spadły ceny surowców, a zarazem dochody Rosji z eksportu. Obecnie władze mają problem ze sfinansowaniem potrzeb wojennych z bieżących dochodów. Mimo przeniesienia obciążeń fiskalnych na biznes, ale też na obywateli; dewaluacji rubla, która zwiększyła dochody budżetu (eksporterzy płacą podatki od cen towarów w walutach); wysokiej inflacji, która również spowodowała wzrost (zwłaszcza za sprawą podatku VAT) - nie wystarcza to na pokrycie potrzeb wojennych.

Co na to władza?

Rząd mocno zredukował swoje rezerwy, zgromadzone na specjalnym funduszu - dziś wiemy, że w ramach przygotowań do inwazji - ale te środki na tyle się skurczyły, że musi naprawdę mocno się gimnastykować, aby pokryć wydatki na wojnę. Oczywiście ona jest priorytetem, więc pieniądze się znajdą; należy jednak spodziewać się ograniczenia innych wydatków, przede wszystkim społecznych.

Czy to wszystkie wyzwania stojące przed Kremlem?

Nie, poważny problem - nasilony przez wojnę - stanowi sytuacja na rynku pracy. Z problemami demograficznymi Rosja boryka się od lat, na rynek pracy wchodzi coraz mniej liczna grupa osób urodzonych w czasie kryzysu lat 90., podczas gdy opuszczają go osoby urodzone w czasie powojennego wyżu. Dodatkowo na front trafiła liczna grupa najbardziej produktywnych, młodych mężczyzn (we wrześniu 2022 r. zmobilizowano 300 tys. osób, brakuje jednak precyzyjnych danych, ile osób zostało wysłanych na wojnę w kolejnych miesiącach). Do tego wiele osób najbardziej aktywnych i kreatywnych z ekonomicznego punktu widzenia, w tym najlepiej wyedukowanych - wyemigrowało z Rosji, uciekając przed mobilizacją, represjami albo zwyczajnie szukając lepszych warunków życia.

Czyli obecnie w Rosji brakuje wykwalifikowanych pracowników?

Zdecydowanie. Zresztą w ogóle brakuje pracowników - nie tylko wykwalifikowanych. Nawet przedsiębiorstwa z sektora zbrojeniowego skarżą się na problemy z siłą roboczą. To z kolei wpływa na wzrost inflacji.

Dane jednak pokazują, że inflacja w Rosji nie jest bardzo wysoka.

Według rosyjskiego urzędu statystycznego w ubiegłym roku osiągnęła poziom 7,5 proc. Ale już inflacja konsumencka jest znacznie wyższa. Badania pokazują, że koszty życia w Rosji wzrosły w 2023 r. o mniej więcej 20 proc.

Rząd, starając się zahamować wzrost cen, podnosi stopy procentowe. To jednak ogranicza dostęp do kredytów i możliwości inwestowania. Zwłaszcza że biznes nie ma obecnie dostępu do zagranicznych rynków kapitałowych.

À propos deficytu pracowników na rynku pracy - może receptą na ten problem będą imigranci, np. z Azji Centralnej?

Migracja jest jakimś rozwiązaniem. Tyle że rosyjskie władze są świadome tego problemu od 10-15 lat. Poza tym polityka migracyjna w Rosji jest obecnie absurdalna.

Dlaczego?

Rosja potrzebuje pracowników, m.in. z Azji Centralnej. Tymczasem zmagają się oni z nalotami FSB, regularnie są ofiarami pobicia i łapówkarstwa, do tego wymusza się na nich podpisanie zgody na najemnictwo. A jeżeli wysyła się ich na front, to migracja nie jest pewnym sposobem na naprawę sytuacji na rynku pracy. Do tego atrakcyjność pracy w Rosji spada ze względu na słaby kurs rubla i trudności z przesyłem zarobionych środków do rodzin ze względu na sankcje. 

Władze mogą wybrnąć z tej sytuacji?

Wydaje się, że nie ma tu dobrego rozwiązania. Przede wszystkim należałoby zacząć od zakończenia wojny, aby nie tracić siły roboczej na froncie. Tyle że te problemy są naprawdę głębokie. W przypadku demografii, w ostatnich latach wprowadzono programy, które miały na celu wzrost rozrodczości (chwilami przynosiły pozytywny skutek), ale z niektórych programów Kreml ostatnio się wycofał.

Problemy demograficznie dotykają obecnie nie tylko Rosję.

Zmaga się z nimi cała Europa Środkowo-Wschodnia. To jest konsekwencja zmian systemowych w regionie; nawarstwiania się problemów jeszcze z lat 90., kiedy był bardzo niski przyrost naturalny.

Czy możemy wymienić jeszcze jakieś problemy rosyjskiej gospodarki?

Kolejnym jest coraz mniejszy dostęp do walut wymienialnych, takich jak dolar czy euro. Rosyjskie firmy za import (za sprawą słabnącego rubla jest on coraz droższy) płacą zazwyczaj w tych walutach, a za eksport - w juanach, rublach, ewentualnie w rupiach.

To sprawia, że walut twardych jest w Rosji coraz mniej. Słowem, sytuacja gospodarcza w Rosji jest obecnie mocno skomplikowana i daleka od stabilnej, a wyzwania coraz większe.

Nawiązując do inflacji - w jakiej dziedzinie wzrost cen jest najbardziej odczuwalny?

Widoczny jest wszędzie. Choć z perspektywy obywateli najbardziej problematyczne są ceny żywności. Przypomnę tylko o problemie z jajkami…

Głośno było o tej sprawie zwłaszcza w grudniu.

Przed świętami Bożego Narodzenia mieliśmy kumulację, natomiast wzrost cen jajek w Rosji (nawet dwukrotny) obserwujemy od lata. To pokazuje, jak bardzo ten rynek jest zdestabilizowany. Rosną również ceny towarów przemysłowych, ale w tym przypadku, jeżeli kogoś nie stać, np. na nowy samochód czy telefon, to ogranicza swoje potrzeby.

A co z cenami nieruchomości?

W Rosji inflacja na tym rynku jest ogromna. To wynik wprowadzanych przez władze programów kredytowych (skierowanych głównie na rynek pierwotny). Jednakże na zakup mieszkania po tak wysokich cenach i tym samym na zaciągnięcie kredytu preferencyjnego mogły sobie pozwolić osoby z dość wysokimi zarobkami. Ale za sprawą wojny, osoby mobilizowane i wysyłane na front, mają możliwość zarobienia dość dużych pieniędzy. Pojawiła się więc nowa grupa, którą stać na kredyty, a to dodatkowo napędziło wzrost cen mieszkań.

Co więcej, na kwiecień, czyli już po wyborach prezydenckich, został zapowiedziany wzrost cen prądu i gazu. To pokazuje, że państwo nie jest w stanie dłużej finansować polityki socjalnej na dotychczasowym poziomie. Wojna jest priorytetem.

"Wall Street Journal" zwrócił niedawno uwagę, że zachodnie sankcje odciskają piętno na bezpieczeństwie lotów w Rosji. W ubiegłym roku liczba awarii - w porównaniu do 2022 r. - podwoiła się, m.in. ze względu na brak dostępu do części zamiennych i oprogramowania.

Mamy konkretne sankcje nałożone na sektor lotniczy. Obejmuję one choćby zakaz eksportowania do Rosji części zamiennych i udzielania usług w tym obszarze. Samoloty zachodnich producentów, takich jak Boeing czy Airbus, które nadal są w tym kraju - nie mają przeprowadzonych przeglądów technicznych przez autoryzowane firmy. Potrzebne części rosyjscy przewoźnicy starają się uzyskać albo za sprawą importu równoległego, czyli z państw trzecich, albo demontując je z innych maszyn, które tym samym są unieruchamiane.  

Media rosyjskie podały, że w grudniu 2023 r. - w jednym miesiącu! - było więcej incydentów lotniczych niż w całym 2022 r. Jest to kolejna oznaka regresu technologicznego Rosji. I kolejne wyzwanie, które (nierozwiązane) będzie miało w dłuższej perspektywie negatywne konsekwencje dla rosyjskiej gospodarki.

W jakich sektorach - poza lotniczym - zachodzi regres?

Na przykład w bankowości. Przed wojną usługi w Rosji - dzięki cyfryzacji - były technologicznie bardzo rozwinięte. Przez internet można było załatwić niemal wszystko. System bankowy był niesamowicie scyfryzowany - znacznie bardziej niż w Europie Zachodniej.

Na czym więc polega problem?

Chociażby brakuje chipów, niezbędnych do produkcji kart bankowych. Tworzywo, z którego produkuje się karty czy paski magnetyczne, przed wojną importowano. Teraz go nie ma. Dlatego też rosyjskie banki wydłużyły (bezterminowo) okres ważności kart bankowych. W tej chwili nie są one wymieniane.

Konsekwencje sankcji są również poważne dla sektora telekomunikacyjnego…

Mianowicie?

Wycofanie się z Rosji zachodnich firm jest ciosem w sieć 5G, którą zaczęto rozwijać; wyzwaniem jest także utrzymanie łączności LTE. Rosjanie mogą oczywiście bazować (robią to w coraz większym stopniu) na firmach chińskich, jak Huawei. Oznacza to jednak kompletne uzależnienie się od chińskich dostaw, a z tym Kreml nie może się do końca pogodzić.

Jak długo gospodarka rosyjska, przestawiona na tryb wojenny i poddana sankcjom, jest w stanie funkcjonować?

Najważniejszą kwestią jest to, na jak długo wystarczy pieniędzy. Jak wspomniałam, z bieżących dochodów już ich nie wystarcza. Musimy jednak pamiętać, że Rosja ma za sobą 20 lat naftowego prosperity, kiedy napływały ogromne ilości walut - one zasilały biznes i społeczeństwo.

Dzisiaj działania rządu sprowadzają się do przerzucania kosztów wojny na biznes i społeczeństwo. Ale na razie jego cierpliwość jest ogromna, a propaganda skuteczna. Rosjanie są gotowi ograniczyć swój poziom życia, bo "przecież nasze państwo walczy z NATO i jest zagrożone".

Czytaj także:

Biznes też nie ma pola manewru, bo w większości jest on bezpośrednio związany z ludźmi z Kremla - upadek systemu mógłby być jednoznaczny z upadkiem biznesu. Niemniej tarcia między biznesem i Kremlem są coraz silniejsze. Na razie jest odporność, ale nie wiadomo, na jak długo jej wystarczy. Biznes konsekwentnie jednak wyprowadza pieniądze z Rosji.

Sytuacja gospodarcza w Rosji może realnie wpłynąć na obraz wojny?

Odnoszę wrażenie, że to nie kwestie gospodarcze spowodują wstrzymanie wojny. Najważniejsza jest sytuacja na froncie. W tym momencie Władimir Putin i Kreml - mimo narastających problemów gospodarczych - mają przekonanie, że to Zachód jest słabszy i że nadarzyła się okazja, aby zakończyć wojnę na warunkach rosyjskich, czyli kapitulacją Ukrainy. Kwestie gospodarcze nie są póki co elementem decydującym.

Rozmawiał Łukasz Lubański

Iwona Wiśniewska jest analityczką OSW z ponad dwudziestoletnim stażem (zatrudniona najpierw w dziale ekonomicznym, a następnie w zespole rosyjskim). W latach 2012-2014 była dyplomatką ds. ekonomicznych w ambasadzie RP w Astanie, a w latach 2014-2016 kierowniczką wydziału ekonomicznego ambasady RP w Moskwie. Z wykształcenia jest ekonomistką.

Polecane

Wróć do strony głównej