Starcie Iran-Izrael. "Sytuacja bez precedensu, kraje regionu są między młotem a kowadłem"

2024-04-15, 19:51

Starcie Iran-Izrael. "Sytuacja bez precedensu, kraje regionu są między młotem a kowadłem"
Teheran: uliczny baner przedstawiający rakiety wystrzeliwane z mapy Iranu . Foto: East News/ATTA KENARE / AFP

- Iran przetestował zdolności sojusznicze Izraela oraz jego obronę przeciwlotniczą. Szczególną pomoc okazała Izraelowi Jordania - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Marcin Krzyżanowski (UJ), b. dyplomata, pytany o wnioski jakie Teheran wyciągnął po ataku z użyciem kilkuset rakiet i dronów. Jak zaznaczył, sąsiedzi Iranu z niepokojem obserwują sytuację.

- Mamy do czynienia z sytuacją bez precedensu. Bliski Wschód to region pełen konfliktów, krwawych i długotrwałych. Jednak tak skomplikowanej sytuacji i tak daleko idącej eskalacji Bliski Wschód nie był świadkiem jeszcze nigdy w tym stuleciu - przekazał portalowi PolskieRadio24.pl Marcin Krzyżanowski (Uniwersytet Jagielloński), b. dyplomata w krajach Bliskiego Wschodu.

W sobotę wieczorem Iran poinformował, że wystrzelił w kierunku Izraela kilkaset rakiet i pocisków. Droga do miejsca przeznaczenia zajęła im kilka godzin. Ostatecznie większość została zestrzelona przez Izrael i sojuszników. Atak był odpowiedzią na ostrzelanie konsulatu irańskiego w Damaszku.

Marcin Krzyżanowski zaznaczył, że podobny poziom eskalacji obserwowaliśmy w czasach wojen izraelsko-arabskich.

- Zasadne jest pytanie, co będzie dalej. Teraz oczy wszystkich ekspertów są zwrócone w kierunku Izraela. Wszyscy zadają sobie pytanie, co zrobi Izrael, czy zdecyduje się zignorować rady, ostrzeżenia, prośby Waszyngtonu, czy jednak przeprowadzi nalot na cele położone na terytorium Iranu, czy też zdecyduje się na inny rodzaj odwetu, który owszem będzie dotkliwy dla Iranu, ale który nie będzie bezpośrednim atakiem na jego terytorium - stwierdził ekspert. Na odpowiedź będziemy musieli poczekać co najmniej kilkanaście godzin, gdyż w Izraelu jeszcze trwa proces decyzyjny.

"Cieśnina Ormuz jest potrzebna także Iranowi"

Powtarza się pytanie, czy możliwe jest zablokowanie cieśniny Ormuz, przez którą płyną transporty ropy naftowej.

- Jest to tak zwana opcja atomowa. Iran ma techniczne możliwości ku temu, by zablokować cieśninę dla żeglugi cywilnej. Jest to łatwiejsze niż by się wydawało, biorąc pod uwagę płytkość cieśniny. Byłby to dotkliwy cios dla światowej gospodarki z powodu ogromnych ilości ropy z Iraku, Arabii Saudyjskiej, które są tamtędy przewożone. Jednak i Iran z tej cieśniny korzysta. Jeśli doszłoby do blokady cieśniny przez Iran - to zablokowałby też swój eksport ropy. Taka sytuacja aczkolwiek technicznie możliwa, jest bardzo mało prawdopodobna. Iran musiałby się znajdować w sytuacji absolutnie bez wyjścia, musiałby być przyparty do muru - ocenił nasz rozmówca.

Jakie pierwsze wnioski wyciągnął Iran po tym ataku?

Ekspert ocenił, że przetestował siłę sojuszów izraelskich. -  Na pewno dał mu do myślenia udział sił powietrznych Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i w szczególności Jordanii w zwalczaniu dronów i pocisków irańskich. Udział Jordanii był bardzo aktywny, bo i jordańskie samoloty były zaangażowane w zwalczanie celów, i Jordania udzieliła również pozwolenia siłom izraelskim na korzystanie z jej przestrzeni powietrznej - dodał.

Oprócz tego, jak zaznaczył ekspert, Iran przetestował izraelską obronę przeciwlotniczą.

Pocisków było za mało?

Wystrzelono trzysta pocisków, w tym około 140 dronów. Dlaczego zdecydowano się ponieść taki koszt?

- Z tą liczbą są związane dwie opinie. Mniejsza część ekspertów twierdzi, że to był prawdziwy atak i dlatego tych dronów i pocisków użyto aż tyle. Druga część większość, do której sam należę twierdzi, że to był atak symboliczny, dlatego użyto tak małej liczby dronów i pocisków. Gdy słyszymy o wystrzeleniu 300 pocisków, wydaje nam się, że jest ich dużo.  Hamas w początkach wojny z Izraelem "poczęstował" izraelską obronę przeciwlotniczą kilkoma tysiącami rakiet. Były  one gorszej jakości, niż te, które wystrzelił Iran, ale z punktu widzenia obrony przeciwlotniczej każdy zmierzający do ważnego celu pocisk trzeba zastrzelić, ponieważ inaczej może dokonać zniszczeń, doprowadzić do strat w ludziach - zaznaczył analityk UJ i b. dyplomata.

Sąsiedzi czują się zaniepokojeni

Nasuwa się pytanie, co o tym wszystkim wiedzieli i myśleli sąsiedzi Iranu.

- Jordania, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie, czyli kraje Bliskiego Wschodu, które stanęły po stronie Izraela i pomogły mu odeprzeć atak Iranu, udowodniły, że bardziej nie znoszą władz w Teheranie, niż izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu - tak ocenił amerykański dziennik "Wall Street Journal". Chodzić miało np. o pomoc w zakresie danych wywiadowczych.

- Wątpię, żeby takie dane były w tym przypadku potrzebne. Jednak Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie stoją w jednym obozie ze Stanami Zjednoczonymi i przez to pośrednio z Izraelem. Natomiast relacje pomiędzy tymi państwami a Iranem mimo to pozostają bardzo dobre, gdyż Saudyjczycy i Emiratczycy nie angażują się w konflikt. Po drugie, kraje regionu są, zaniepokojone sytuacją. Wszystkie obawiają się eskalacji ponieważ są między młotem a kowadłem - zauważył nasz rozmówca.

Dodał, że kraje te owszem, nie lubią zbytnio Iranu, ale nie chcą też nie chcą też ryzykować irańskiego ostrzału. - Ochrona przeciwlotnicza i Arabii Saudyjskiej, i Zjednoczonych Emiratów Arabskich jest na wysokim poziomie, ale nie może być porównywana do izraelskiej, jak pokazali to chociażby kilka lat temu Huti. Wówczas okazało się, że na przykład saudyjskie rafinerie są celem, którego można dosięgnąć z pomocą drona - zaznaczył.

- Iran ma sporo atutów w tej kwestii, biorąc uwagę sąsiedztwo przez Zatokę Perską. Katar ogłosił tuż po tym, jak Izrael zbombardował ambasady Iranu w Damaszku, że nie zezwoli na użycie swojej przestrzeni powietrznej do jakichkolwiek ataków wymierzonych, czy też aktywności wymierzonej przeciwko Iranowi. To oczywiście nie tyle jest wyraz poparcia dla Iranu co chęć trzymania się, trzymania się z daleka od tego konfliktu - zauważył Marcin Krzyżanowski.


***

Czytaj także: 

***

***

Z Marcinem Krzyżanowskim z Uniwersytetu Jagiellońskiego, byłym dyplomatą w krajach Bliskiego Wschodu, rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl



Polecane

Wróć do strony głównej