Tajny areszt dla jeńców rosyjskich. "Mogą zrzucić bomby nawet na swoich"

2024-08-28, 10:30

Tajny areszt dla jeńców rosyjskich. "Mogą zrzucić bomby nawet na swoich"
Rosyjscy jeńcy wojenni. Foto: PAP/EPA/Maria Senovilla

Dziennikarze PAP byli w areszcie, przez który od wkroczenia wojsk ukraińskich do Rosji przewinęło się ponad 350 rosyjskich jeńców wojennych. - Kiedy nas złapali, dali nam papierosy, jedzenie i picie. My nie jedliśmy i nie piliśmy przez dwa tygodnie - powiedzieli osadzeni żołnierze.

Siły Zbrojne Ukrainy weszły do obwodu kurskiego Rosji 6 sierpnia i prowadzą tam operację do dziś. Według naczelnego dowódcy ukraińskiej armii, generała Ołeksandra Syrskiego, w tym czasie do niewoli trafiło 594 żołnierzy Federacji Rosyjskiej.

Wołodymyr, naczelnik aresztu, do którego mogli za specjalnym pozwoleniem wejść dziennikarze PAP, tłumaczy, że od początku kurskiej operacji przez placówkę przeszło ponad 350 rosyjskich jeńców. - Obecnie jest ich ponad 70. Najwięcej mamy żołnierzy służby zasadniczej, jakieś 70 proc. To młodzi chłopcy, 19-21 lat - tłumaczy.

Jak mówi, pozostali to zmobilizowani i żołnierze kontraktowi.

Aby korespondenci zagraniczni mogli zobaczyć, jak wyglądają warunki w areszcie i porozmawiać z rosyjskimi żołnierzami, muszą otrzymać specjalne pozwolenie, które wydaje Ministerstwo Obrony Ukrainy. Dziennikarzom nie wolno wymieniać miejscowości ani nawet regionu, w którym znajduje się placówka. - Napiszcie, że jesteśmy w jednym z miejsc Ukrainy. Ukrywamy tę lokalizację, bo Rosjanie mogą zrzucić bomby nawet na swoich - mówią przy wejściu.

REKLAMA

Przerażeni żołnierze

Naczelnik mówi, że to aresztu trafiają przerażeni żołnierze, bo boją się tortur, którymi straszono ich w Rosji. - Ich dowódcy mówili im, żeby lepiej wysadzili się w powietrze, aby nie trafić do ukraińskiej niewoli. Po kilku dniach, gdy już zobaczą, że nikt ich nie torturuje, robią się spokojniejsi. Są wykąpani, nakarmieni, mają pomoc medyczną - tłumaczy.

- Dostają też dobre jedzenie: ledwie skończą obiad, a już im kolację niosą. Wszystko według norm: mięso, ryba, ukraiński barszcz, surówki ze świeżej kapusty, i ogóreczki, i cebulka, i pomidorki - wymienia z dumą.

O tym, w jakich warunkach przebywają osadzeni, dziennikarze mieli szansę przekonać się na własne oczy, ponieważ pokazano im cele, w których przebywają Rosjanie. Są one umieszczone w piwnicy. Przed ewentualnym atakiem chronią je grube ściany, jak w schronie.

"Dobrze nas traktują"

W pierwszej celi, którą wielkim kluczem otwiera strażnik, na pryczach siedzi ośmiu młodych mężczyzn. Gra telewizor, ustawiony na stoliku, przy którym jeden z nich wyjada kaszę z aluminiowej miski.

REKLAMA

Osadzeni tam Sasza i Wania twierdzą, że są cywilami, a do niewoli trafili, bo są w wieku poborowym. Sasza ostrzyżony jest na krótko i może wyglądać na żołnierza. Wania ma długie, spadające na ramiona włosy.

- Złapali nas w Sudży, tam mieszkamy. Jesteśmy cywilami, ale jesteśmy w wieku mobilizacyjnym, dlatego nas wzięli. Mam nadzieję, że szybko nas wymienią. Mam dowód osobisty, tam jest napisane, że odbyłem już służbę wojskową w latach 21-22. Jestem cywilem, nie walczyłem - zapewnia Wania.

Rusłan z miasta Tiumeń w sąsiedztwie z Kazachstanem i a Rustam z Jamału na dalekiej północy, mówią, że są żołnierzami służby zasadniczej. Odbywali ją przy granicy z Ukrainą, choć obaj pochodzą z Syberii.

Rustam zapewnia, że nawet nie pomyśleli, że będą walczyć. - Jako żołnierze służby zasadniczej według prawa w ogóle nie powinniśmy uczestniczyć w działaniach bojowych. No, ale ukraińska armia weszła do Rosji, i stało się, co się stało - tłumaczy.

REKLAMA

W rosyjskiej armii spędzili osiem miesięcy. Gdy odcinek granicy, którego pilnowali, przekroczyły wojska ukraińskie, rzucili się do ucieczki.

Rusłan podkreśla z kolei, że słyszał w telewizji, że Ukraińcy bardzo źle traktują jeńców i bardzo się ich bał. - Ale kiedy nas złapali, dali nam papierosy, jedzenie i picie. My nie jedliśmy i nie piliśmy przez dwa tygodnie. Piliśmy wodę z kałuży albo niedopitą z butelek znalezionych gdzieś na poboczach drogi, w krzakach. Dobrze nas traktują - opowiadał.

Jego kolega z celi Rustam dodaje, że przez dwa tygodnie ukrywali się przed ludźmi, unikali jakichkolwiek kontaktów. - W nocy 21 sierpnia udało się nam wyjść poza krańce Sudży. Zamierzaliśmy iść pieszo do Kurska. Ruszyliśmy polami i trafiliśmy na ukraińskich żołnierzy - wspomina Rustam.

Wojna w Ukrainie

Rodziny osadzonych nie wiedzą, gdzie się oni znajdują, ale rosyjskim żołnierzom pozwolono na telefon do bliskich. Mogli też przekazać listy za pośrednictwem Czerwonego Krzyża.

REKLAMA

- Dzwonimy do ojca w Rosji, mówimy, że syn jest u nas w niewoli. A ten odpowiada: nie mam czasu, wyjechałem na ryby. Trudno jest pojąć, co to za ludzie - relacjonuje jeden z ukraińskich oficerów obecnych przy wizycie w areszcie.

Jak tłumaczy, po wymianie i powrocie do Rosji, jeńców najpewniej czeka ich filtracja. - Będą ich przesłuchiwały służby specjalne, a oficerowie mogą zapomnieć o dalszej karierze - przewiduje.

Kryminalna przeszłość rosyjskich żołnierzy

Wielu jeńców, jak tłumaczy, ma wyroki sądowe w Rosji. Mówi, że do aresztu trafiły osoby skazane za narkotyki, za rozbój. - 90 proc. rosyjskich żołnierzy kontraktowych to z kolei dłużnicy banków. Poszli do wojska po pieniądze, żeby spłacić długi - podkreśla.

Rosyjscy jeńcy zapytani o ocenę wojny w Ukrainie mówią, że chcą wrócić do domu, do rodziców. - No i do ojczyzny, jaka by ona nie była, Wojna to zło. To źle, kiedy cierpią ludzie - powtarzają.

REKLAMA

Ukraiński oficer potwierdza, że Rosjanie, którzy trafili do niewoli, nie odczuwają winy w związku z toczącą się wojną. Jego zdaniem nie wpłynęła też ona na nastroje rosyjskiego społeczeństwa wobec Ukrainy ani na stosunek Rosjan do własnych władz.

- Tam, w Rosji, ludzie nie wyjdą na protesty przeciwko wojnie. U nich pomiędzy zdrowym rozsądkiem a telewizorem wygrywa telewizor -stwierdza.

Czytaj także:

PAP,pkur

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej