Jak wpłynąć na Łukaszenkę? Cichanouska: Polska ma odpowiedni instrument
Alaksandr Łukaszenka nie odważy się na wysłanie wojsk na Ukrainę, bo nastroje wśród Białorusinów nie są antyukraińskie. Tak twierdzi Swiatłana Cichanouska. Liderka białoruskiej opozycji w rozmowie z Polskim Radiem zdradza też, w jaki sposób można wpłynąć na białoruskiego dyktatora, aby zaniechał wrogich działań wobec Polski.
2024-09-04, 18:40
Swiatłana Cichanouska cztery lata temu rzuciła wyzwanie reżimowi i wystartowała w wyborach prezydenckich. Alaksandr Łukaszenka sfałszował wybory, zmusił swoją kontrkandydatkę do emigracji, jej męża zaś, podobnie jak tysiące innych Białorusinów, zamknął w więzieniach.
O Białorusi i Białorusinach z opozycyjną białoruską polityk rozmawiał Paweł Buszko (IAR).
Paweł Buszko, IAR: Alaksandr Łukaszenka skierował dodatkowe oddziały swojego wojska pod granicę z Ukrainą. Ukraińskie władze mówiły o zaniepokojeniu. Czy według pani Łukaszenka odważy się zaatakować Ukrainę?
Swiatłana Cichanouska: Byłam i jestem pewna, że białoruska armia nie będzie walczyć przeciwko Ukraińcom. Wśród Białorusinów nie ma antyukraińskich nastrojów. To, co obecnie robi Łukaszenka, to bardziej psychologiczno-polityczny atak. Dopóki ten reżim będzie u władzy na Białorusi, te ataki, te kryzysy migracyjne i straszenie bronią jądrową, to będzie cały czas wykorzystywane w narracji Łukaszenki. Oczywiście, po ataku Ukrainy na obwód kurski rosyjska propaganda zaczęła obwiniać Łukaszenkę, że to jego wina. Łukaszenka chce pokazać, że ma też swoje siły wojskowe. Łukaszenka nie może jednak polegać na swoich żołnierzach, bo zna nastroje panujące wśród Białorusinów.
REKLAMA
Białoruscy żołnierze nie odważą się napadać na Ukrainę?
Jeśli do tego dojdzie i białoruscy żołnierze będą musieli wejść na Ukrainę, to jestem pewna, że będą się poddawać, przechodzić na stronę Ukraińców, lub po prostu uciekać z pola walki, ale nie będą atakować Ukraińców.
Dla Polaków, niestety, Białoruś coraz częściej kojarzy się z kryzysem na granicy, z potrzebą zwiększenia liczby polskich żołnierzy na terytoriach przygranicznych. Jak pani sądzi – jakie instrumenty jeszcze posiadają polskie władze, aby rozwiązać ten problem?
Musimy zrozumieć, że całkowicie te problemy nie znikną, dopóki Łukaszenka będzie u władzy na Białorusi. To i problem migrantów, ale też kolejne manewry przy granicy i straszenie bronią jądrową. Po tym, jak na granicy zabito polskiego żołnierza, Polska przyjęła aktywną pozycję i wymusiła to, aby Łukaszenka zmniejszył potok migrantów, strasząc reżim całkowitym zamknięciem granic. I to jest bardzo efektywne, bo wymiana handlowa jest ważniejsza dla Łukaszenki niż dla Polski i zawsze możecie zamknąć granicę, aby wpływać na Łukaszenkę. Ten instrument może być też być wykorzystany w celu zmuszenia dyktatora, aby uwolnił więźniów politycznych. Mam tu także na myśli także naszego wspólnego bohatera Andrzeja Poczobuta. Polskie władze nie mogą pozwolić Łukaszence na szantaż. Jesteście mocni, pewni siebie i dlatego dyktator nie może dyktować warunków. Dyktatorzy rozumieją tylko argument siły. Czasem należy go stosować.
W następnym roku Łukaszenka powinien zorganizować wybory. Czy coś się zmieni?
Władza na Białorusi nie zmieni się na pewno w wyniku organizowanych przez Łukaszenkę pseudowyborów. Jest to proces, w którym Łukaszenka wybiera sam siebie. Aby można było przeprowadzić sprawiedliwe wybory, należy zniszczyć system łukaszenkowski. Jedyne, co można robić, to konsekwentnie naciskać na dyktatora i pomagać Białorusinom. Oczywiście, same sankcje nic nie wskórają. To Białorusini muszą zmienić władze. Ważne jest m.in. także wspieranie białoruskich mediów.
REKLAMA
Sytuacja wokół zmian w Biełsacie. Zmiany w tej nadawanej z Polski telewizji niepokoją wiele środowisk białoruskich, które mówią, że z Biełsatem dzieje się źle.
Należy zrozumieć, że Biełsat jest nie tylko kanałem informacyjnym, ale jedynym białoruskojęzycznym medium na światowym poziomie. Jesteśmy wdzięczni Polsce za jego stworzenie i wieloletnie wspieranie. Obecny kryzys trzeba rozwiązać tak, żeby nie zniszczyć tego źródła, bo to będzie uderzenie w Białorusinów, ale także w widzów na całym świecie. Mam nadzieję, że polskie władze zrozumieją tę sytuację. Ważne jest zrozumienie tego, że Biełsat to nie tylko telewizja, to symbol. Symbol walki i sprzeciwu wobec dyktatury.
Tysiąc czterystu więźniów politycznych na Białorusi. O takiej potwierdzonej liczbie mówią organizacje praw człowieka. Szacuje się jednak, że może być ich więcej. Ilu Białorusinów siedzi za kratami za swoje przekonania?
Niestety dokładnej liczby nie możemy podać. Jest tak m.in. dlatego, że wielu więźniów nie chce, aby uznano ich za więźniów politycznych, bo stosunek do politycznych jest o wiele gorszy niż do zwykłych osadzonych. Zastraszane są też rodziny więźniów. Szacujemy, że obecnie z powodów politycznych za kratami może znajdować się około 3 tysięcy Białorusinów. Należy jednocześnie pamiętać, że dotychczas już niemal 2 tysiące Białorusinów wyszło z więzień po odbyciu wyroków politycznych po 2020 roku. Musimy również pamiętać, że represje się nie skończyły. Codziennie, średnio 15 kolejnych osób doświadcza ich ze strony białoruskiego reżimu. Ludzie są bici, więzieni, konfiskowana jest ich własność. To jak za Stalina, jak za czasów Gułagu. Represje to tak naprawdę jedyne narzędzie reżimu, którym może on wpływać na ludzi. Łukaszenka wie, że jeśli zatrzyma machinę represji, to ludzie znów wyjdą na ulice. Dlatego wciąż zastrasza Białorusinów.
Kiedy ostatni raz dostała pani jakąkolwiek wiadomość o mężu? On już ponad cztery lata siedzi w więzieniu. To bardzo długo.
Adwokat widział go ostatnio w marcu zeszłego roku. Od tego czasu nie otrzymaliśmy żadnego listu. Nie ma możliwości przekazywania mu przesyłek. Nie wiem, skąd mąż bierze np. środki higieny osobistej, ubrania. Nic nie wiem. Mam nadzieję, że jest żywy. Celem takich działań jest także zniszczenie ich, tych najmocniejszych, którzy się nie ugięli. Chcą ich przekonać, że wszyscy o nich zapomnieli. Ja jednak wierzę w to, że nasi najbliżsi wiedzą, że o nich pamiętamy, że nie opuszczamy rąk.
Rok 2020, kiedy to zdecydowała się pani zamiast aresztowanego męża kandydować w białoruskich wyborach, zmienił dużo w pani życiu. Gdyby cztery lata temu ktoś pani powiedział: "Swiatłano - zatrzymaj się, ochroń siebie i męża", co pani by zrobiła, gdyby wiedziała, jak to się wszystko potoczy?
To bardzo trudne pytanie dla mnie. Można powiedzieć - po co nam to było? Żyliśmy swoim małym rodzinnym życiem. Wszystko jakby było dobrze. Ale jednocześnie rozumiem, jak bardzo Białorusini w 2020 roku wydorośleli w swojej białoruskości. Jak zaczęli odczuwać, być może pierwszy raz w życiu, dumę, że są razem, że są Białorusinami, że są samodzielnym narodem i krajem. Może ta nasza droga do przemian dlatego jest trudna, bo my Białorusini za długo byliśmy uśpieni. Wracając do pytania - od mojej decyzji w 2020 roku dużo zależało, ale podobne dylematy przeżywały przecież setki tysięcy Białorusinów. Gdyby zadać to pytanie im teraz… Czy byś się zatrzymał? Myślę, że wielu powiedziałoby: "nie".
REKLAMA
Ze Swiatłaną Cichanouską rozmawiał Paweł Buszko (IAR)
REKLAMA