Wybory prezydenckie w Rumunii. Są wyniki drugiej tury
Kandydat liberalny Nicusor Dan uzyskał 54,9 proc. głosów, a nacjonalista George Simion - 45,1 proc. To wyniki exit poll drugiej tury powtórzonych wyborów prezydenckich w Rumunii.
2025-05-18, 20:08
Rumunia. Są wyniki drugiej tury wyborów prezydenckich
Obywatele Rumunii w niedzielę głosują w drugiej turze powtórzonych wyborów prezydenckich. Głosowanie odbywa się po tym, jak w grudniu ub. r. Sąd Konstytucyjny (SK) unieważnił pierwszą turę wyborów prezydenckich z 24 listopada 2024 r. Przyczyną tej decyzji były zarzuty wobec jednego z kandydatów - Calina Georgescu, który zdobył wówczas pierwsze miejsce - o nadużycia w kampanii i złamanie zasad uczciwej konkurencji wyborczej, a także wsparcie ze strony "aktora zewnętrznego" - czyli Rosji.
Głosowanie w Rumunii trwa od 7.00 do 21.00 (godz. 6.00-20.00 w Polsce), tuż po zakończeniu opublikowane zostaną wyniki exit poll. Rumuni za granicą rozpoczęli głosowanie już w piątek. Głosujący mają wybór między liderem radykalnie prawicowej partii AUR George Simionem a proeuropejskim burmistrzem Bukaresztu Nicusorem Danem. Rumuński urząd wyborczy podał, że Rumuni głosują aktywniej niż podczas pierwszej tury 4 maja. Wzrost mobilizacji wyraźniejszy jest w miastach, wśród młodych i diaspory.
Rosyjska ingerencja w wybory w Rumunii
Jak poinformował w niedzielę rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Rumunii, pojawiły się oznaki ingerencji rosyjskiej w trwające wybory. "Wirusowa kampania fake newsów na Telegramie i innych platformach społecznościowych ma na celu wpłynięcie na proces wyborczy" - napisał na portalu X rzecznik MSZ Andrei Tarnea.
Jego oświadczenie to odpowiedź na wiadomość wysłaną rumuńskim użytkownikom Telegramu z konta rosyjskiego właściciela tej platformy. Użytkownicy tego komunikatora w Rumunii otrzymali w niedzielę wiadomość z konta założyciela tego serwisu, Pawła Durowa, wskazującą na to, że nieokreślony kraj Europy Zachodniej próbował wyciszyć na platformie konserwatywne treści.
Niepokojąca wiadomość na Telegramie
"Rząd (kraju) Europy Zachodniej skontaktował się z Telegramem, prosząc nas o uciszenie konserwatywnych głosów w Rumunii przed dzisiejszymi wyborami prezydenckimi" - głosi treść wiadomości. Dalej podkreślono, że Telegram "kategorycznie odmówił" spełnienia tej prośby. "Nie można bronić demokracji, niszcząc demokrację. Nie można zwalczać ingerencji wyborczej poprzez ingerencję w wybory. Albo masz wolność słowa i uczciwe wybory, albo nie. A naród rumuński zasługuje na jedno i drugie" - dodano.
Do sprawy odniosło się także MSZ Francji, kraju wiele razy oskarżanego w kampanii o ingerowanie w wybory przez obóz lidera radykalnie prawicowej AUR, George Simiona, jednego z dwóch kandydatów w II turze niedzielnych wyborów prezydenckich. "Na Telegramie i Twitterze krążą całkowicie bezpodstawne oskarżenia w sprawie domniemanej ingerencji Francji w wybory prezydenckie w Rumunii. Francja kategorycznie odrzuca te oskarżenia i wzywa wszystkich zaangażowanych aktorów do odpowiedzialności i poszanowania demokracji w Rumunii" - napisano.
Sztab wyborczy rywala Simiona, proeuropejskiego burmistrza Bukaresztu Simiona Dana oświadczył, że wiadomość na Telegramie, wysłana gdy lokale wyborcze są jeszcze otwarte, jest "wyraźną próbą wpłynięcia na wynik wyborów prezydenckich w Rumunii".
Źródło: