Dr Konrad Popławski: inwazja na Ukrainę nadaje Trójmorzu nowy impet, wiele państw uznaje dziś racje Polski

2022-06-20, 11:45

Dr Konrad Popławski: inwazja na Ukrainę nadaje Trójmorzu nowy impet, wiele państw uznaje dziś racje Polski
Szczyt Trójmorza w Warszawie w 2017 roku. Foto: prezydent.pl

- Paradoksalnie, wojna znów wzmacnia projekt Trójmorza i może nadać mu nowy impet. Kluczem jest umocnienie więzi między państwami Europy Środkowo-Wschodniej. Państwa regionu zmieniły obecnie nastawienie do Polski, uznają słuszność naszych koncepcji - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl dr Konrad Popławski z Ośrodka Studiów Wschodnich. Dodał, że do Trójmorza może zostać dołączona Ukraina.

Wojna pokazała, że Trójmorze było projektem w pewnym sensie proroczym, idealnie dopasowanym do naszych czasów. Było bardzo śmiałą wizją tego, jak Europa Środkowa powinna dalej się rozwijać - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl dr Konrad Popławski z Ośrodka Studiów Wschodnich, komentując perspektywy tej inicjatywy.

- Nasza idea, by wzmacniać powiązania infrastrukturalne, kolejowe energetyczne, międzyludzkie wydaje się rozwiązaniem idealnie dopasowanym do obecnych czasów i tak naprawdę jedyną całościową wizją dla dalszego rozwoju regionu, by mógł dalej prężnie rozwijać się gospodarczo, do pewnego stopnia poprawić jego bezpieczeństwo - podkreślił ekspert.

Jak powiedział, wojna sprawiła, że państwa regionu mogą na nowo dostrzec wagę projektu Trójmorza i budowania więzi międzyregionalnych. Stąd pojawia się nowy impuls dla jego rozwoju.

Co bardzo ważne, błyskawicznie zmienia się stosunek państw regionu do Polski. - Można doznać szoku, jak szybko zmienia się polityka i percepcja Polski (…) Po tylu latach krytyki słychać głosy podziwu, pojawia się i zazdrość - zaznaczył nasz rozmówca. Tymczasem w gruzach leży polityka Niemiec wobec Rosji, a wraz z tym nadszarpnięty został wizerunek Niemiec jako ważnego odniesienia dla polityki państw naszego regionu. 

»ROSYJSKA INWAZJA NA UKRAINĘ - zobacz serwis specjalny w PolskieRadio24.pl«

"Spoiwem Trójmorza staje się świadomość zagrożenia ze strony Rosji"

Rośnie oczywiście świadomość zagrożenia ze strony Rosji - i w ocenie eksperta będzie to głównym spoiwem państw regionu w Trójmorzu.  - Europa Środkowa rozumie, że jakikolwiek by nie był koniec wojny na Ukrainie, Rosja pozostanie problemem i musimy być na to gotowi. Tymczasem na Zachodzie wiele państw już przebiera nogami, by wrócić do business as usual z Rosją, by traktować ją jako normalnego aktora w sferze bezpieczeństwa i ważnego partnera gospodarczego - zaznaczył ekspert.

Polecamy także:

Analityk zauważył, że jeśli do Trójmorza w jakiejś formie włączymy Ukrainę, projekt będzie miał olbrzymi potencjał rozwojowy, bo przecież to właśnie Morze Czarne a więc jedno z mórz uwzględnionych w projekcie, jest istotnym miejscem rosyjskich manewrów wojskowych. W tej sytuacji musimy poprawić połączenia infrastrukturalne z pozostałymi morzami, aby zapewnić Ukrainie dostęp do międzynarodowych rynków zbytu.

Więcej na temat możliwych kierunków rozwoju Trójmorza i ewentualnego przyłączenia do tej inicjatywy Ukrainy - w rozmowie. W wywiadzie także o problemach z łańcuchami dostaw, malejącym zaufaniu państw regionu do Niemiec, rozwoju relacji ze Słowacją, Czechami i planach umieszczenia na polskim wybrzeżu infrastruktury gazowej na potrzeby Republiki Czeskiej.

Zapraszamy do lektury:

***

PolskieRadio24.pl: W związku z agresywnymi działaniami Rosji projekt Trójmorza nabrał dodatkowego znaczenia. Jednocześnie można odnieść wrażenie, że jego rozwój w ostatnich latach nieco przyhamował. Co można powiedzieć obecnie o perspektywach Trójmorza?

Dr Konrad Popławski (OSW): Z dzisiejszej perspektywy po ostatnich latach zmagania się z poważnymi kryzysami, w tym pandemicznym, a teraz pełnoskalową wojną w Europie, uderzającymi między innymi w różne łańcuchy dostaw, widzimy, że Trójmorze okazało się projektem  w pewnym sensie proroczym, idealnie dopasowanym do naszych czasów. Jest bardzo śmiałą  i dalekosiężną wizją tego, jak Europa Środkowa powinna dalej się rozwijać.

Pierwsze lata tego projektu były bardzo obiecujące, zwłaszcza dzięki oflankowaniu politycznym tego projektu przez Stany Zjednoczone. Nadały one Trójmorzu impuls polityczny i zachęciły do współpracy kraje Europy Środkowej.

Więcej na ten temat:


Jednak wraz z odejściem administracji Donalda Trumpa i dojściem prezydenta USA Joe Bidena do władzy, można powiedzieć, że impet inicjatywy nieco osłabł, pojawiły się problemy.

Paradoksalnie, wojna znów wzmacnia projekt Trójmorza. Wydaje się, że nada ona mu nowy impet, uwiarygadniając jego założenia. A chodzi przede o umocnienie więzi między państwami Europy Środkowej. Wydaje się bowiem, że tego najbardziej brakowało.

Część państw Europy Środkowej już wcześniej podchwyciła ten projekt i była nim bardzo zainteresowana. Wystarczy wspomnieć o całkiem udanych szczytach Trójmorza, organizowanych czy przez Estonię, czy Bułgarię. Mieliśmy jednak i takich "ociągających się", którzy nie do końca rozumieli sens tego projektu. Takim państwem jest wciąż Austria, wcześniej taką postawę prezentowały także Czechy i Słowacja. Nie można powiedzieć, że bardzo aktywnym członkiem Trójmorza są także Węgry.

Niemniej jednak bariery będzie teraz łatwiej przełamać, bo wiele państw regionu po inwazji Rosji na Ukrainę naprawdę zrozumiało nareszcie, że dobrze rozbudowana infrastruktura i silne powiązania ekonomiczne są gwarancją bezpieczeństwa. A w dzisiejszych coraz bardziej "geopolitycznych" czasach to ono wysuwa się coraz bardziej na pierwszy plan, a podporządkowywanie mu są kwestie ekonomiczne.

Widzimy dziś, że problemy z poziomem rozwoju infrastruktury drogowej i kolejowej dotykają także sfery wojskowości. Może być tak, że państwa NATO będą chciały nam pomóc, a okaże się, że nie ma takiej możliwości, gdyż nie będzie szlaków o odpowiedniej wytrzymałości, którymi można szybko przetransportować ciężki sprzęt. Nawet instytucje unijne zaczynają dostrzegać ten problem.

Nasza idea, by wzmacniać powiązania infrastrukturalne, kolejowe energetyczne, międzyludzkie wydaje się rozwiązaniem doskonale dopasowanym do obecnych czasów i tak naprawdę jedyną wizją rozwoju dla regionu, by wzmocnił swoją odporność w sferze ekonomicznej, co istotnie poprawi bezpieczeństwo regionu.

Zmienia się percepcja regionu. Państwa, które zignorowały kluczową ideę projektu Trójmorza, a więc konieczność zapewnienia sobie dywersyfikację dostaw energii, takie jak Węgry, Czechy, Słowacja, Austria, są najbardziej zagrożone konsekwencjami szantażu energetycznego ze strony Rosji i do końca nie wiedzą, jak przetrwać najbliższą zimę. Czechy otrząsają się z iluzji, że wystarczało budować połączenia infrastrukturalne z Niemcami, co zapewni bezpieczeństwo energetyczne. Teraz okazuje się, że znajdują się na końcu gazociągów, którymi gaz może przestać płynąć. A na przykład Bułgaria, która poniekąd pozorowała pewne działania, nie spieszyła się za bardzo z dywersyfikacją, teraz w panice szuka dostaw gazu, rozmawia z sąsiadami, żeby przygotować się na nadchodzącą zimę. Bowiem Bułgarii i Polsce Rosja jako pierwszym odcięła dostawy gazu, pod pretekstem tego, że nie chcieliśmy płacić za ten surowiec w rublach.

W Polsce dużo wcześniej dostrzegliśmy zagrożenie i zrozumieliśmy istotę polityki Kremla, oferującego Europie surowce po niskich cenach. Dobrze przygotowaliśmy się na okres, kiedy Rosja wykorzysta gazociągi jako broń. I właśnie w tym roku, gdy nastąpiła inwazja, jesteśmy gotowi, by uniezależnić się od rosyjskiego gazu.

Więcej na ten temat:


Państwa regionu dostrzegają zatem słuszność polskiej strategii obrony przed różnego rodzaju zagrożeniami ze strony Rosji.

Kwestie obronne to jedna rzecz. Czasy pandemii pokazały także inny potencjalny problem: to łańcuchy dostaw.

Nawet jeśli określonych dóbr jest na świecie bardzo dużo, rodzi się pytanie, czy wąskim gardłem dostaw nie okażą się porty niektórych państw. Kraje bez dostępu do morza jak Czechy, Słowacja i Węgry, musiały drżeć o to, czy dowiezione zostaną do nich urządzenia ratujące życie, takie jak respiratory, ale także komponenty i  innego rodzaju towary, które pozwolą im na kontynuowanie produkcji i utrzymanie ich pozycji w handlu światowym. Okazało się, że w sytuacji turbulencji w gospodarce globalnej sieć transportowa nie jest wystarczająco dobrze rozwinięta, bo dochodziło do spiętrzeń albo niedoboru pewnych towarów.

Po pandemii stało się jasne, że czasy są na tyle niespokojne, a globalizacja na tyle rozregulowana, że nie można ograniczać się tylko do portów niemieckich, ale trzeba mieć jako alternatywę bliżej położone porty, choćby polskie. Mówiliśmy o tym naszym sąsiadom od dłuższego czasu.

Można się teraz przekonać, że nasze argumenty były trafne, tylko nie zostały zrozumiane na czas. W związku z tym państwa Europy Środkowej napotkały różnego rodzaju problemy - teraz dostrzegają, że trzeba mieć szeroki wachlarz szlaków dostaw towarów.

Na bazie różnych zależności zwłaszcza w sferze energetycznej, ale nie tylko, które teraz zaczynają powstawać, tworzy się bardzo dobry klimat dla rozwoju inicjatyw gospodarczych. Zobaczymy jeszcze, jak to będzie wyglądać. Obecnie bardzo ważnym tematem z punktu widzenia całego regionu jest wywiezienie ukraińskiego zboża tak, żeby nie nastała fala głodu, zwłaszcza na półkuli południowej. Ukraina była bardzo ważnym eksporterem żywności, zwłaszcza dla państw takich jak Egipt, innych krajów Afryki Północnej.

Okazuje, się że w przypadku odcięcia Ukrainy od portów na Morzu Czarnym, to Bałtyk, Adriatyk, czy rumuński port Konstanca na Morzu Czarnym stają się "drogami życia". Mogą umożliwić to, by ukraińska gospodarka mogła przetrwać, a także zapobiec klęsce głodu, która mogłaby zdestabilizować całą Unię Europejską. Za falą głodu poszłaby bowiem najpewniej kolejna fala migracyjna.

Zatem wskazuje pan, że jest szansa na to, by Trójmorze nabrało impetu, bo państwa, które je tworzą, zaczynają sobie uświadamiać, że nie mają innego wyjścia niż budować tego rodzaju współpracę. Rozumieją teraz jasno, po co powinny to robić.

Czy jednak niektóre państwa nie zaangażują się w Trójmorze tylko pozornie, powierzchownie, koniunkturalnie, na krótko, nie w taki sposób, który zmieniałby sytuację w regionie?

Nowym spoiwem dla tego projektu jest przede wszystkim nieufność wobec Rosji. Rozumieją to teraz nawet te państwa, które wcześniej żywiły iluzje, że z Rosją można w pewnym stopniu normalnie współpracować, rozwijać relacje gospodarcze i społeczne.

Te państwa są teraz w szoku: widzą, że Rosja jest państwem agresywnym, nieprzewidywalnym i zechce wykorzystać każdą dźwignię, wszystkie instrumenty, która ma do dyspozycji, by uderzyć w swoich sąsiadów, czy to do szantażu gazowego, energetycznego czy nawet żywnościowego. W tej sprawie w regionie panuje jedność, wyjątkiem są może jedynie Węgry, które wciąż utrzymują, że chcą zachować stare zależności z Rosją. Jednak Czesi, Słowacy, Bułgarzy, inne kraje, które rozwijały intensywnie relacje z Rosją, już w to nie wierzą.

Pojawia się świadomość, że mamy blisko agresywnego sąsiada, od którego raczej nie można kupować surowców, bo będzie wykorzystywał powiązania ekonomiczne do różnych rozgrywek. W związku z tym musimy budować odporność regionu na presję Rosji w zakresie polityki, gospodarki, a także obronności.

Ta świadomość już istnieje i szybko się poszerza. I choćby w oparciu o to można budować projekt Trójmorza. Jest tu dużo możliwych platform współpracy - od energetycznych, czyli na przykład polskiej pomocy w dywersyfikacji energetycznej dla Czech, Słowacji, Węgier, przez rozmowy na temat do nich dostaw towarów poprzez polskie porty aż po być może w przyszłości dyskusje o wspólnych przedsięwzięciach biznesowych  .

Coraz ważniejszym tematem zaczynają być kwestie militarne. Rozwija się dyplomacja wojskowa. Wszystkie państwa regionu zwiększają budżety i przyspieszają plany modernizacji armii. Wcześniej odsuwały w czasie wypełnienie warunku przeznaczenia 2 procent PKB na wydatki zbrojeniowe, teraz bardzo szybko nadrabiają te zaległości, nowelizują budżety, by osiągnąć te cele.

Wszyscy wiemy też, że jakikolwiek by nie był koniec wojny na Ukrainie, Rosja nie przestanie być problemem i źródłem destabilizacji, dlatego musimy wzmacniać odporność regionu.

Istotne jest także i to, że świadomość tych dylematów jest o wiele wyższa w Europie Środkowej niż w Europie Zachodniej, gdzie wiele państw już przebiera nogami, by wrócić do takich relacji z Rosją, jak przed wojną, by traktować ją jako normalnego aktora w sferze bezpieczeństwa i istotnego partnera ekonomicznego. W Europie Środkowej ta ułuda szybko nie wróci. Widać raczej, że buduje się silny front państw, że celem na kolejne lata będzie oparcie się rosyjskiej presji, która może przybrać różnoraką formę.

Pojawia się też pytanie, co przesądzi o sukcesie Trójmorza? Czy musi się ono przeorganizować? Co zrobić, by osiągnięto cele, rzeczywiście wzmocniono współpracę, wybudowano infrastrukturę, by państwa na długo uznały Trójmorze za stały i treściwy format współpracy? Czy to co się dzieje, jest wystarczające, by osiągnąć sukces? Czym powinno być Trójmorze organizacyjnie?

Trójmorze w wymiarze organizacyjnym powinno tworzyć sieć współzależności. Chodzi o to, by region miał pewną autonomię, mógłby być zdolny do uczestniczenia w światowym handlu, rozbudowywał nowe sieci współzależności, także kooperacji biznesowej. Ważne jest, by związki między państwami w większej mierze opierały się także na podstawach gospodarczych. Same spotkania polityków to za mało, za współpracą dyplomatyczną muszą stać realne interesy.

Kluczem do tego jest infrastruktura. Co z tego bowiem, że do Czech jest bliżej niż do Niemiec, jeśli drogi są gorsze i jedzie się tam dłużej. W ten sposób bliskie geograficznie Czechy - mogą być tak naprawdę trudniej dostępnym państwem - ze względu na zła jakość infrastruktury, ale też niedostatecznie rozwinięte relacje międzyludzkie, przez co mentalnie nie dostrzegamy siebie jako partnerów. Wolimy rozwijać ze sobą interesy za pośrednictwem przedsiębiorstw z Niemiec czy innych państw Europy Zachodniej.

Połączenia kolejowe między państwami Europy Środkowej są wciąż bardzo słabo rozwinięte. Nadają się na wycieczki krajoznawcze, można wszystko dokładnie obejrzeć. Wąskim gardłem jest też kolej, która jedzie bardzo wolno, dlatego nie oferuje wystarczającego potencjału dla rozwoju biznesu. Gdyby nie siatka połączeń LOT- problemem byłyby połączenia lotnicze, być może do Pragi czy Budapesztu latalibyśmy przez Niemcy, co jest przecież bezsensowne z punktu widzenia geografii czy nawet z perspektywy emisji CO2. Innych przewoźników interesują głównie połączenia z miastami na Zachodzie. To problemy, które są realnym hamulcem dla większego rozwoju wspólnych inicjatyw gospodarczych.

Ważne zatem jest rozwijanie infrastruktury. Istotne jest, by za wyraźnie poprawiającymi się relacjami politycznymi poszły w ślad konkretne porozumienia.

A jest na to nadzieja. Na przykład Czesi bardzo zabiegają, by Polska odegrała istotną rolę w dywersyfikacji energetycznej ich kraju. Niewykluczone, że na polskim wybrzeżu ustawiony zostanie specjalny pływający terminal regazyfikacyjny (tzw. FSRU) dla Republiki Czeskiej. Alternatywą są Niemcy. Wydaje się też możliwe, że Czesi włączą się bardziej w prace Trójmorza, także dorzucą swój wkład do Funduszu Trómorza.

A gdy politycy będą zainteresowani, to może pojawią się środki na budowę potrzebnych projektów. Obecnie mamy z tym pewien problem. Niewykluczone jednak, że będziemy mogli wykorzystać środki europejskie. Odpowiednie skoordynowanie środków dostępnych w ramach programów krajowych  finansowanych ze środków europejskich. Trójmorze może stać katalizatorem odpowiedniego wykorzystywania funduszy unijnych, tak żeby były one większym wsparciem połączeń regionalnych.

Możliwości jest dużo - liczę, że dobre relacje polityczne otworzą do nich drogę. Politycy nie muszą wymyślać nowych inicjatyw - wymyśli je sam biznes, trzeba tylko stworzyć mu odpowiednie warunki. Trzeba byśmy dostrzegli siebie nawzajem na mentalnych mapach umysłu. Temu służy też Inicjatywa Trójmorza.

Trzeba sobie uświadomić, do czego potrzebne jest nam Trójmorze, i co może nas czekać bez niego. Bez tej inicjatywy pomyślanej jako projekt ogniskujący współpracę regionalną będziemy zdani sami na siebie, nieustannie ze sobą konkurując. Jako oddzielne państwa będzie nam  też bardzo trudno stawić oporu Rosji, która będzie mogła nas rozgrywać.

Stworzenie specjalizacji regionalnej, która nie polega tylko na byciu poddostawcą dla największych korporacji zachodnich jest też warunkiem dalszego rozwoju. W przeciwnym wypadku dotychczasowy silnik umożliwiający nam nadganianie Europy Zachodniej się zatrze i będzie problem z utrzymaniem dotychczasowej ścieżki wzrostu. Czasy są niespokojne, globalna gospodarka nie działa jak przed pandemią, może okazać się, że pozycja naszego regionu zostanie podważona. Nasz potencjał jest dziś inny niż jeszcze przed kilkoma laty. Mamy problem z dostępem do siły roboczej - nasze społeczeństwa się zestarzały. Istotnym wyzwaniem jest więc wspólne wymyślenie wyższych form współpracy biznesowej, byśmy w naszych regionach mogli wytwarzać produkty bardziej zaawansowane, znaleźli sposób na przesunięcie się z pozycji wykonawcy na pozycję innowatora.

Potrzebny byłby zatem większy plan, jak to osiągnąć. Ktoś musi zorganizować te zmiany.

Szansą w tym wszystkim jest to, że Polska została doceniona podczas tego kryzysu. Wzrost znaczenia kwestii bezpieczeństwa umacnia rolę Polski w regionie. Do tego uwidacznia się, że Polska ma wspólną percepcję zagrożeń z wieloma państwami Europy Środkowej. Minister obrony Łotwy Artis Pabriks mówił niedawno, że po inwazji Rosji na Ukrainę, w obliczu reakcji Berlina na to, co się tam dzieje, zaufanie państw bałtyckich do Niemiec jest obecnie bliskie zeru. Przed inwazją byłoby to nie do pomyślenia. Państwa bałtyckie traktowały Berlin jako główny punkt orientacyjny. Teraz jednak, po inwazji Rosji na Ukrainę kluczowe dla nich są kwestie bezpieczeństwa a ich percepcja zagrożeń jest w pełni zbieżna w Polską i na przeciwnym biegunie od tej niemieckiej. A w dodatku niemiecka polityka wobec Rosji leży obecnie w gruzach - ostatnie co mogą robić państwa regionu - to wzorować się na polityce Berlina.

Pojawiały się nawet takie głosy z tych krajów, co prawda odosobnione, że relacje państw bałtyckich z Polską będą się psuły, bo będą się poprawiały te z Niemcami, na drodze staną kwestie praworządności. Nie wierzyłam w te prognozy, bo jednak rzeczywistość ma swoje prawa: zagrożenie ze strony Rosji systematycznie rosło, a Polska i państwa bałtyckie mają zbyt wiele wspólnych interesów bezpieczeństwa. Oczywiście większość ekspertów, komentatorów to dostrzegała.

A po inwazji Rosji argumenty i plany Polski stały się zrozumiałe chyba dla wszystkich.

Można powiedzieć więcej. Gdy obserwujemy debatę publiczną w Czechach, Słowacji, nawet w Rumunii, pojawiają się komentarze wyrażające uznanie a czasem wręcz podziw dla jej zdolności do strategicznego planowania i konsekwentnego działania.  Na przykład w Pradze zastanawiają się, dlaczego, "czemu nie byli tak przewidujący jak Polska", czemu nie posłuchali nas wcześniej i nie realizowali projektów dywersyfikacyjnych", "czemu poprzez wyprzedaż aktywów państwowych pozbawili się narzędzi kontrolowania rynku energetycznego". Można doznać szoku, jak szybko zmienia się polityka i percepcja Polski. Aż czasami można się dziwnie poczuć, że pada aż tyle  przychylnych słów po latach bardzo ostrej krytyki.

Polska była wcześniej krytykowana za wszystko ryczałtowo. To powodowało, że nawet osoby, które miały dobrą wolę, dostawały backgroundowe historie o Polsce z podtekstem, że trzeba traktować wszelkie jej pomysły z dużą dozą podejrzliwości. Bo z pewnością to co wydaje się dobre - takie nie jest, musi być drugie dno. Albo po prostu tych dobrych rad Polski nie dostrzegano, ignorowano je, co jest jeszcze łatwiejsze, bo nie trzeba niczego tłumaczyć.

Do tego pod pozorem problemów z praworządnością nieustannie krytykowano Polskę.

Deprecjonowano wszystkie nasze działania, bo wmawiano wszystkim, że dzieją się tu w Polsce rzeczy straszne, którymi trzeba zająć się priorytetowo.

Obecnie łuski opadają z oczu: politycy w wielu państwach regionu zaczynają rozumieć, że strategiczna współpraca z Polskę jest nieodzowna.

To zatem też szansa na nowy impet - bo powiedziano "sprawdzam".

Niemniej jednak przed nami długa droga. Nie jest tak, że pomyśli się, gdzie powinniśmy być i już wtedy tam będziemy.

Trudno teraz określić, jakie przemiany nastąpią w myśleniu m.in. inwestorów zagranicznych. Jesteśmy w trakcie długiego procesu. Jego końca wciąż nie znamy.

Przed inwazją liczyło się myślenie ekonomiczne, oparte na rentowności różnych projektów. A  teraz wydaje się, że względy polityczne i kryteria bezpieczeństwa nabiorą dużo większej wagi. W związku z tym do regionu napłyną środki na realizację określonej polityki, choćby z programu Lend Lease 2.0 na odbudowę Ukrainy a nasz region jako jedyny w UE ma odpowiednie i świeże doświadczenie transformacyjne, którym może się podzielić z Ukrainą. Środki te również mogą zostać wykorzystane do poprawy przepustowości szlaków w regionie, jak choćby w celu usprawnienia transportu zboża ukraińskiego. Duże możliwości stwarza też sama odbudowa Ukrainy, która może odbudować infrastrukturę, aby jak najlepiej z integrować się z UE właśnie za pośrednictwem Europy Środkowej. Ukraiński rząd deklaruje, że zamierza odbudować tory kolejowe w standardzie europejskim, co zlikwiduje istotne wąskie gardła na infrastrukturze choćby między Ukrainą i Polską.

Pojawia się ważny wątek Ukrainy. Jakie są jej perspektywy w Trójmorzu?

Ukraina wcześniej nie była  do końca poważnie brana pod uwagę w koncepcji Trójmorza. Niemniej jednak pewne projekty, jak Via Carpatia, dziś stają się bardzo atrakcyjne dla Ukrainy z racji tego, że ukraińska sieć drogowa jest teraz w wielu miejscach zablokowana, czy też jej użytkowanie jest problematyczne. Ukraina każdego dnia udowadnia swoją dzielną walką, że jest państwem Europy Środkowej. Pojawiały się już takie komunikaty ze strony Ukrainy, jeszcze przed inwazją, ale nie były one do końca wiarygodne. Teraz widzimy, że Ukraina chce podjąć wysiłek cywilizacyjny, oczyścić kraj ze złogów systemu sowieckiego. Z pewnością ułatwić to może bankructwo wielu oligarchów w wyniku wojny, co może znacząco osłabić ukraiński system oligarchiczny.

Musimy zastanowić się, jak włączyć Ukrainę w koncepcję Trójmorza i w jak sposób najlepiej to zrobić i jak zorganizować do tego region. Rzecz w tym, by już teraz wykorzystywać różne wyzwania spowodowane wojną do zawiązywania długotrwałych partnerstw biznesowych. Przykładowo nie powinniśmy udrażniać pewnych szlaków jedynie w celu jednorazowego wywozu ukraińskiego zboża. Trzeba szukać takich rozwiązań, które posłużą na lata i na ich podstawie będzie można rozwijać wspólne inicjatywy i już obecnie integrować gospodarczo Ukrainę z Europą Środkową, co stanie się podstawą do dalszego rozwoju naszych relacji. Jeśli to się powiedzie i zdołamy spiąć Ukrainę z Trójmorzem, to mówimy o regionie, który ma naprawdę olbrzymi potencjał rozwojowy. Szczególnie, że już obecnie ukraińscy  pracownicy wzmacniają nasze krajowe rynki pracy, które zaczynają odczuwać presję niedoboru rąk do pracy. Obecny napływ kilku milionów uchodźców jest też wielką szansą nie tylko na zacieśnienie relacji międzyludzkich, ale także budowanie pierwszych zalążków przyszłej współpracy gospodarczej.

Niedawno prezydent Polski Andrzej Duda powiedział w Radzie Najwyższej Ukrainy, że osobiście chciałby widzieć Ukrainę w Trójmorzu. Politycy, eksperci podkreślają, że oba państwa liczą ponad 80 mln ludności. Oba państwa, bardzo zdeterminowane, by rozwijać region, mogłyby tworzyć bardzo mocny silnik Trójmorza. Jednak pewnie problemem do rozwiązania pozostaje kwestia gospodarczego dostosowania Ukrainy. Trójmorze to państwa UE. Jednak trzeba w jakiś sposób włączyć do tej inicjatywy Ukrainę.

Państwa unijne funkcjonują w zupełnie innych uwarunkowaniach niż te spoza UE.  Ukraina prawdopodobnie jeszcze dłuższy czas pozostanie poza Unią, nie będzie miała dostępu do większych środków europejskich. Trzeba pomyśleć, w jakiej formule włączyć ją do współpracy.

Trzeba dodać, że wojna to duży reset w ukraińskiej gospodarce. Będzie musiała ona zostać wymyślona na nowo, po tym jak jej  najbardziej uprzemysłowiona część jest właśnie rujnowana przez Rosjan.

To też będzie odpowiedzialność państw Europy Środkowej, które są najbliżej Ukrainy. Będą miały największe możliwości, by związać się z Ukrainą poprzez sieci dostawców, także by wesprzeć to państwo, biorąc pod uwagę nasze doświadczenie przełamywania barier rozwojowych, której to pamięci państwa Europy Zachodniej już nie mają. Europa Zachodnia przez lata nie budowała infrastruktury, bo uczyniła to wiele dekad temu, przy czym miało to miejsce w zupełnie innych łatwiejszych uwarunkowaniach, gdy np. przepisy ekologiczne nie były tak rozbudowane.

Ukraina dałaby drugą duszę temu Trójmorzu. Jej obecność przypominałaby, po co ono jest i co nam grozi. Pewnie byłaby i źródłem wielu inicjatyw. Zaangażowanie tych wszystkich państw Europy Środkowej nie zawsze jest duże. Mówiliśmy o Czechach, Słowacji. Jak do Trójmorza odnoszą się państwa, znajdujące się bardziej na południu Europy?

Jeśli chodzi o Rumunię, jest ona bardziej zainteresowana wymiarem bezpieczeństwa Trójmorza. Podkreśla między innymi znaczenie projektów infrastrukturalnych dla mobilności wojskowej. W obecnej sytuacji z pewnością trzeba będzie wzmocnić ten komponent inicjatywy. Być może jest szansa, że współpraca w Trójmorzu będzie zmierzać także w tym kierunku. Przez lata podkreślaliśmy bardziej ekonomiczny wymiar Trójmorza, bo nie było "popytu" w regionie na myślenie w kategoriach bezpieczeństwa. Od razu pojawiały się wtedy obawy, że chodzi o "Międzymorze", sieci sojuszów. Teraz Rosja udowodniła, że myślenie o bezpieczeństwie też powinno być zawarte  w projekcie Trójmorza. W regionie jest silna świadomość, że jeśli Rosja zdecydowała się na atak na Ukrainę, to nie wiadomo, jakie mogą być jej kolejne kroki i trzeba być gotowym na każdy wariant.

A na południu, w Rumunii, w Bułgarii i Chorwacji, widzimy dużą intensyfikację działań na rzecz dywersyfikacji energetycznej. Chodzi o to, by gazoporty LNG np. w Chorwacji, Grecji, czy Turcji, stały się źródłami zasilania Europy Południowo-Wschodniej i Środkowej w gaz. Jest duże zainteresowanie tego typu działaniami, znaczna intensyfikacja spotkań politycznych choćby między Bułgarią, Grecją, Rumunią i Macedonią Północną. Wymiar infrastrukturalny patrzenia na bezpieczeństwo energetyczne nabrał dużego znaczenia. To zbieżne z myśleniem, które starliśmy się zaszczepić poprzez Trójmorze.

Czy Stany Zjednoczone będą udzielać wsparcia Trójmorzu?

Myślę, że ta administracja na nowo doceni Trójmorze. Sądzę, że przez pewien czas znajdowała się ona  w pewnym zawieszeniu odnośnie inicjatywy. Pewne opory budził fakt, że Donald Trump, rywal Joe Bidena był bardzo zaangażowany w ten projekt.

Obecnie jednak przy okazji szczytu w Rydze widzimy, że administracja amerykańska dostrzega, iż Trójmorze może być bardzo dobrą platformą do promowania pewnych idei. Koniunktura ku temu wydaje się być korzystna, tym bardziej, że obecny ambasador USA w Polsce jest bratem ważnego analityka, Iana Brzezińskiego, który był jednym z twórców koncepcji Trójmorza i od lat promuje ją w Waszyngtonie.

Widzę też, że w Europie Zachodniej odżywa nowe spojrzenie na ten projekt.  Na obecnym szczycie w Rydze po raz pierwszy pojawił się osobiście dotąd raczej sceptyczny wobec inicjatywy prezydent Austrii Alexander van der Bellen, ale także co ciekawe, przyjechał także prezydent państwa obserwatora w Trójmorzu, czyli Niemiec, Frank-Walter Steinmeier.

Dziękuję za rozmowę.

*** 

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

***

***

Polskie Radio tymczasowo uruchomiło transmisję w czasie rzeczywistym sygnału Ukraińskiego Radia poprzez swoje nadajniki cyfrowe w technologii DAB+. Sygnał publicznego ukraińskiego nadawcy dostępny jest także na kanałach internetowych Polskiego Radia. Dzięki temu przebywający w Polsce Ukraińcy będą mogli łatwiej słuchać audycji swojego radia publicznego.

***

Polecane

Wróć do strony głównej