Rosja znów szantażuje energetycznie. Kłamstwa Gazpromu zdemaskowane, ale dostaw wciąż nie ma

Przesyłanie gazu rurociągiem Nord Stream 1 nie będzie wznowione dopóki Siemens Energy nie naprawi usterek aparatury - stwierdził wicedyrektor Gazpromu Witalij Markełow. Siemens informuje jednak, że Rosjanie nie zlecili mu przeprowadzenia naprawy. Firma wskazuje również, że usterki, na które powołuje się Gazprom, można usunąć na miejscu.

2022-09-06, 07:14

Rosja znów szantażuje energetycznie. Kłamstwa Gazpromu zdemaskowane, ale dostaw wciąż nie ma
Gazprom twierdzi, że nie może przesyłać gazu do Europy z przyczyn technicznych. Foto: Shutterstock/63ru78

Reuters cytuje wypowiedź Markełowa, który zapytany na odbywającym się we Władywostoku Wschodnim Forum Ekonomicznym kiedy gaz będzie ponownie tłoczony rurociągiem Nord Stream 1 do Niemiec, odparł: "Powinniście zapytać Siemensa, oni najpierw muszą naprawić aparaturę".

Reuters informował wcześniej, że w poniedziałek Gazprom oświadczył, iż otrzymał formalne ostrzeżenie od rosyjskich służb kontrolnych, że nieczynna obecnie stacja kompresorów Portowaja, która tłoczyła gaz rurociągiem Nord Stream 1 do Niemiec, "nie spełnia wymogów bezpieczeństwa i nie może funkcjonować".

Szukanie winnego 

W ubiegły piątek Gazprom powiadomił o wycieku oleju silnikowego z jedynej pracującej jeszcze turbiny w stacji Portowaja oraz, że wstrzymuje dostawy gazu do czasu dokonania naprawy.

W poniedziałek Gazprom powoływał się na Siemens Energy, który serwisuje turbiny Nord Stream 1. Siemens miał oświadczyć, że "przyczyny wycieku mogą być usunięte jedynie przez wyspecjalizowaną firmę naprawczą".

Rosja nie chce naprawy

Tymczasem przedstawiciel Siemens Energy - pisze Reuters - zaprzeczył jakoby jego firmie zlecono dokonanie napraw.

Poinformował, że wyciek, na który powołuje się Gazprom, nie ma zazwyczaj wpływu na pracę turbiny. Dodał, że jest to usterka, którą zwykle można usunąć na miejscu, a ponadto w stacji Portowaja są inne turbiny gotowe do pracy.

Gazowy szantaż

Jeszcze przed "awarią" przepustowość gazociągu została zmniejszona do zaledwie 20 procent. Rzecznik Kremla Dmitrij Piesków nie wykluczał z kolei, że w najbliższych tygodniach mogą pojawić się kolejne problemy.

REKLAMA

Zachód uważa, że to próba sił w odwecie za nakładane na Rosję sankcje. Moskwa ma pole do gazowego szantażu, gdyż kraje Europy Zachodniej w dużej mierze są zależne od dostaw rosyjskiego gazu. Zbliżająca się zima zwiększa presję, a poszczególne kraje naprędce starają się zapełnić magazyny i znaleźć alternatywne źródła dostaw.

Ceny szaleją

Rosyjskie manipulacje dostawami sprawiają, że cena gazu na europejskim rynku hurtowym bije rekordy. Pod koniec sierpnia cena w kontraktach wrześniowych osiągnęła 291 euro/MWh. To 15 razy więcej niż normalnie o tej porze roku. 

W tym samym czasie Rosja prawdopodobnie wypala gaz, którego nie chce przekazać Europie. Według ekspertów firmy Rystad Energy w pobliżu granicy z Finlandią Rosja każdego dnia spala gaz ziemny o wartości ok. 10 mln dolarów - ok. 4,5 mln metrów sześciennych surowca. 

Duży płomień

Pierwsze sygnały, że dzieje się coś dziwnego, napłynęły od mieszkających przy granicy Finów, którzy tego lata zauważyli na horyzoncie duży płomień po drugiej stronie granicy. W czerwcu badacze odnotowali znaczny wzrost ilości ciepła rozchodzącego się od zakładu Portowaja.

REKLAMA

Choć praktyka spalania gazu z przyczyn technicznych lub dla bezpieczeństwa jest powszechnie stosowana, to skala, na jaką robią to Rosjanie, zaskakuje ekspertów.

Czytaj także:

. 

PAP/fc

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej