"Do ogrzania domów używamy kamyków" . Mieszkańcy Kijowa zmagają się z brakiem prądu

Po zmasowanym ataku rakietowym do Kijowa powraca względny spokój. Jednak mieszkańcy nadal borykają się z różnymi problemami. Zmuszeni są oni na przykład do oszczędzania prądu. Więc, aby ogrzać pomieszczenia swoich domów używają podgrzewanych świeczkami kamyków.

2022-10-17, 07:58

"Do ogrzania domów używamy kamyków" . Mieszkańcy Kijowa zmagają się z brakiem prądu

Wiele budynków nadal pozostaje bez prądu po tym, gdy wojska rosyjskie dokonały w ubiegły poniedziałek ataku rakietowego na ukraińską stolicę. Sytuacja ta popchnęła wielu kijowian do poszukiwania nowych sposobów ogrzewania pomieszczeń bez użycia prądu. 40-letnia Łesia przyznała w rozmowie z PAP, że koleżanka zasugerowała jej użycie podgrzewacza do potraw.

- Należy jedynie do naczynia włożyć nie potrawy, a kamyki, które potrafią dość długo utrzymywać ciepło - wyjaśniła kobieta. - Najlepiej pod kamyczkami umieścić folię aluminiową; ja swoje uzbierałam na pobliskim podwórku - dodała.

Sytuacja z prądem w Kijowie ustabilizowała się w czwartek. Po sobotnim uderzeniu rakietowym na obwód kijowski w stolicy znów wprowadzono jednak tryb oszczędzania. Ulice Kijowa są w związku z tym w godzinach wieczornych i nocnych słabo oświetlone, a mieszkańców wzywa się do rozsądnego korzystania z energii elektrycznej.

Szkoły i uczelnie, zgodnie z rozporządzeniem ministerstwa edukacji Ukrainy, mają od poniedziałku możliwość wyboru trybu nauczania. Cześć z nich zdecydowała się na tryb zdalny, inne będą kontynuować nauczanie stacjonarnie.

REKLAMA

"Aby zobaczyć na własne oczy"

Po trzydniowej względnej ciszy w kijowskim śródmieściu, w weekend znów wypełniło się ono ludźmi. Większość udała się tam po to, by na własne oczy zobaczyć miejsca, gdzie spadły rosyjskie pociski. Do znajdującej się w Parku Szewczenki wyrwy wchodzą zarówno dzieci, jak i dorośli. Wiele osób robi zdjęcia, m.in. pobliskiemu "punktowi kontrolnemu", który urządziło czterech chłopców uzbrojonych w zabawkowe karabiny.

- Już po raz czwarty (po atakach - przypis red.) przychodzimy tu z dziećmi - powiedziała 37-letnia Daria. - Mieszkamy dwie przecznice stąd i często tu bywamy. Córeczki mają tu przyjaciółki, my z mężem - swoją grupę znajomych. Już w czwartek nie wytrzymaliśmy i przyszliśmy. Okazało się, że kilku z naszych znajomych też tu było, chociaż się z nimi nie umawialiśmy - dodała rozmówczyni Polskiej Agencji Prasowej, przyznając, że spotkanie ze znajomymi doprowadziło ją do łez. - Długo rozmawialiśmy o tym, jak bardzo trzeba nienawidzić Ukraińców, żeby robić im coś takiego - wyznała.

W pobliskich kamienicach i muzeach ciągle brakuje szyb, które tydzień temu wybił podmuch eksplozji. Chodniki są już sprzątnięte, a z okien pobliskich kawiarni rozbrzmiewa muzyka, zapraszając gości do stolików ozdobionych gałązkami bawełny - jednym z symboli ukraińskiego oporu.

Czytaj więcej:

Zobacz także: Wojciech Skurkiewicz w PR24

nj, PAP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej