Berliński dom aukcyjny Grisebach przekazał w piątek, że wstrzymuje sprzedaż obrazu skradzionego w 1984 roku z warszawskiego Muzeum Narodowego do czasu wyjaśnienia sprawy na drodze sądowej. Tę informacje podało Deutsche Welle, a na antenie Polskiego Radia 24 mówił o tym wiceminister kultury Jarosław Sellin.
Mimo wcześniejszych protestów polskiego ministerstwa kultury i dyplomatów w Berlinie, w czwartek niemiecki dom aukcyjny pozwolił wylicytować dzieło Kandinskiego za 310 tys. euro. Sprzedającą - według doniesień mediów - ma być Maren Otto, niemiecka multimiliarderka, której fortunę "Forbes" szacuje na 2,5 miliarda dolarów.
- Domy aukcyjne mają obowiązek sprawdzania pochodzenia, proweniencji tego, co sprzedają, nie powinno tu być jakichkolwiek wątpliwości. Istnieją międzynarodowe rejestry skradzionych dzieł sztuki, do których domy aukcyjne mają obowiązek zajrzeć - wyjaśnił w rozmowie z portalem polskieradio24.pl dr Bartłomiej Gutowski z Instytutu Historii Sztuki UKSW w Warszawie.
W jego ocenie zaistniała sytuacja to "albo nieprofesjonalizm domu aukcyjnego, albo działanie w złej wierze".
Sprzedaż skradzionego dzieła Kandinskiego. Podobne sytuacje już się zdarzały
Dr Gutowski przyznał, że sprawa akwareli Kandinskiego, choć skandaliczna, to jednak nie jest wyjątkiem. Jak mówił, "takie sytuacje zdarzały się i pewnie jeszcze zdarzać się będą".
- Jakiś czas temu też w Niemczech w Monachium były wystawione na aukcję skradzione dzieła sztuki pochodzące z Meksyku. Przeciwko temu protestowano i żądano zwrotu tych obiektów - zaznaczył historyk sztuki.
Inna sytuacja, którą przypomniał, miała miejsce w latach 80. w Stanach Zjednoczonych. Skradziony obraz Willema de Kooninga trafił po latach na sprzedaż. Ostatecznie jednak dzieło zostało zidentyfikowane i odzyskane przez muzeum, które było jego właścicielem.
Jak dodał dr Gutowski, w sprawie zwrotu skradzionej z Polski i sprzedanej w Niemczech akwareli Wassilego Kandinskiego na pewno trzeba będzie działać na gruncie prawa międzynarodowego i prawa niemieckiego.
Dom aukcyjny odpiera zarzuty. "Brak podstaw do roszczeń"
"Sprawdziliśmy wszystko, co umieściliśmy na aukcji, wszystkie wymogi należytej staranności zostały uwzględnione" - twierdziła, tłumacząc się, Diandra Donecker, dyrektor zarządzający i partner w Grisebach, cytowana przez "Berliner Zeitung". "Kontrola prawna wykazała, że nie ma podstaw do jakichkolwiek roszczeń dotyczących obrazu" - dodała. Nie wyjaśniła jednak, o jaką dokładnie kontrolę prawną chodzi.
Z opisu proweniencji dzieła w katalogu dowiadujemy się, że Kandinsky podarował je swojemu przyjacielowi i mecenasowi Otto Ralfsowi jako prezent urodzinowy, z odręczną dedykacją. Następnie w latach około 1965-1983 było w posiadaniu Polskiego Muzeum Narodowego w Warszawie, a następnie trafiło do prywatnej kolekcji w USA. To były jeszcze czasy żelaznej kurtyny - opisuje portal dziennika "Berliner Zeitung".
Piotr Gliński: odzyskamy skradzione dzieło
Wicepremier Piotr Gliński powiedział, że resort kultury jest przygotowany na długotrwałe działania, które będą zmierzały do odzyskania skradzionej w 1984 roku ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie akwareli Wassilego Kandinskiego. Minister kultury podkreślił, że w tej chwili analizowane są możliwości prawne.
00:29 12079810_1.mp3 Wicepremier Piotr Gliński podkreślił, że w tej chwili analizowane są możliwości prawne dotyczące odzyskania skradzionej akwareli (IAR)
Czytaj także:
IAR,PAP
asp/kor