Możliwości niemieckiego wywiadu są od kilku lat systematycznie ograniczane - uważa dwóch byłych szefów wywiadu.
August Hanning i Gerhard Schindler sądzą, że prawa terrorystów są przedkładane nad bezpieczeństwo niemieckich obywateli, a Federalna Służba Wywiadu jest coraz częściej zdana na informacje z drugiej ręki.
Według byłych szefów służby wywiadu BND jej reforma znacznie utrudniła działanie niemieckich służb za granicą i naraża państwo na niebezpieczeństwo. Ich niepokój budzi tzw. ustawa G10, która niedawno weszła w życie. W 2020 r. Trybunał Konstytucyjny przyznał przebywającym za granicą i obserwowanym przez BND obcokrajowcom takie same prawa jak obywatelom Niemiec.
- Jednym pociągnięciem pióra 7,5 miliarda ludzi na świecie posiada podstawowe prawa niemieckiej ustawy zasadniczej - na domiar złego pociągnięciem wykonanym przez niemiecki trybunał. Tego jeszcze nie grali - oburzył się Gerhard Schindler.
Chaos w niemieckich służbach. Zagrożenie dla państwa?
Wtóruje mu August Hanning, który kierował niemieckim wywiadem do 2005 r. - Trudno nie powstrzymać się od obaw, że prawa te znajdą zastosowanie także wobec terrorystów lub bojówek, planujących ataki na żołnierzy Bundeswehry. Prawa terrorystów są przedkładane nad bezpieczeństwo niemieckich obywateli - ocenił August Hanning.
Gerhard Schindler stwierdził, że BND została "stopniowo upolityczniona". W 2016 r. musiał zrezygnować z funkcji szefa wywiadu z powodu tzw. afery podsłuchowej NSA. Okazało się wtedy, że kanclerz Angela Merkel była latami podsłuchiwana przez amerykański wywiad.
00:55 12175774_1.mp3 B. szefowie BND: niemiecki wywiad jest upolityczniony i ograniczony w działaniu - relacja Wojciecha Osińskiego (IAR)
Już wtedy Gerhard Schindler zaznaczył, że miał "ręce skute w biurokratyczne kajdany". Była kanclerz mianowała na jego miejsce swojego zaufanego Brunona Kahla, który do dziś stoi na czele BND.
Czytaj także:
IAR/pb