"Dywersanci w obwodzie briańskim to fake news". Niezależne rosyjskie media obalają narrację Kremla

Sprawa "dywersantów w obwodzie briańskim" wygląda na fake news - twierdzi niezależny kanał Możem Objasnit. Analizując rozpowszechnione w czwartek przez media rosyjskie doniesienia o rzekomym ataku, projekt wskazuje na szereg niedorzeczności, niespójności i na brak dowodów wizualnych.

2023-03-03, 09:03

"Dywersanci w obwodzie briańskim to fake news". Niezależne rosyjskie media obalają narrację Kremla
Niezależne media: sprawa dywersantów w obwodzie briańskim wygląda na fake news. Foto: PAP/EPA/STR

O rzekomym ataku "ukraińskich dywersantów" we wsiach w graniczącym z Ukrainą obwodzie briańskim poinformowały w czwartek lokalne władze, a potem szereg najróżniejszych źródeł. Przekazy były przy tym wzajemnie sprzeczne - informowano o ataku na szkolny autobus, samochód prywatny, wzięciu zakładników itd. W końcu po kilku godzinach agencja TASS zamknęła temat, informując, że "dywersanci nie wykazują już aktywności". Strona ukraińska nazwała całe zdarzenie "celową prowokacją" Rosji.

"Pierwsza wiadomość o przeniknięciu dywersantów (…) pojawiła się na Telegramie gubernatora (briańskiego) Aleksandra Bogomaza o 11.29 czasu moskiewskiego. (…) Później pojawiły się doniesienia o wejściu dywersantów do wsi Suszany i Lubeczany, o ostrzałach, wzięciu zakładników i strzelaninach z wybuchami, które trwały prawie dwie godziny. (…) Jednak władze samych Lubeczan o wzięciu zakładników nie słyszały" – pisze Możem Objasnit.

Doniesienia o "przeniknięciu" grupy na terytorium Rosji

Według różnych doniesień na terytorium Rosji miało "przeniknąć" około 40 osób, a następnie bez przeszkód pokonać około 20 km pomiędzy dwoma wsiami. W strzelaninie miał zginąć miejscowy mieszkaniec, a 10-letni chłopiec zostać ranny. W innej wersji była mowa o ostrzelaniu szkolnego autobusu. Później władze podały, że szkolnego autobusu nie było, bo nauczanie odbywa się zdalnie.

"Ani w czasie tych rzekomych wydarzeń, ani w ciągu następnych kilku godzin, nie pojawiło się żadne nagranie, chociaż media aktywnie cytowały miejscowych świadków, którzy jakoby mieli wszystko widzieć na własne oczy. Zazwyczaj w przypadku takich wydarzeń pojawiają się nagrania" - dodaje kanał. Jednocześnie, powołując się na swoje źródła w mediach oficjalnych, podaje, że "ich kierownictwo postanowiło nie wysyłać reporterów na miejsce".

REKLAMA

Jednym z wątków czwartkowej historii o "dywersantach" jest pojawienie się szerzej nie znanego tzw. Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, który miał wziąć na siebie odpowiedzialność za rzekomy atak. Jedynym materiałem wizualnym, który trafił do internetu, jest nagranie, na którym na tle wiejskiego punktu medycznego pozują dwaj "wojskowi" z flagą korpusu, w białych i zielonych uniformach.

Czytaj także:

"Dziwne i nielogiczne działania"

Miejscowi tymczasem mieli widzieć ludzi w czarnych mundurach z bronią i z żółtymi opaskami. W innej relacji jest mowa o ludziach w kominiarkach.

"Nawet blogerzy wojenni przyznają, że działania Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego wyglądają dziwnie i nielogicznie" - pisze Możem Objasnit, przytaczając cytat, że "jedynym celem był PR korpusu, który nigdy nie był widziany w trakcie aktywnych działań bojowych, a istniał tylko na papierze".

REKLAMA

Wbrew deklaracjom FSB o prowadzonych przez tę służbę i wojsko "przedsięwzięciach w celu likwidacji ukraińskich nacjonalistów", miejscowi oświadczyli, że "żadnych służb specjalnych nie widzieli".

Mieszkańcy, przepytywani przez media, mieli też powiedzieć, że wojskowi kazali im wejść do domów, "postrzelali w powietrze, coś powysadzali i odeszli". Mieli też widzieć ludzi z białymi (używane przez armię rosyjską) i żółtymi opaskami.

bartos

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej