Wśród ewentualnych sankcji, jakie mu grożą, jest dziesięciodniowe zawieszenie, które z kolei prowadzi do automatycznego uruchomienia petycji ws. organizacji wcześniejszych wyborów w jego okręgu.
- Wszystkich wytycznych przestrzegano - to słowa premiera Johnsona słowa w Izbie Gmin, które padły w grudniu zeszłego roku. Potem będzie jeszcze kilka takich nieprawdziwych deklaracji. Były premier przyznał, że wprowadził posłów w błąd. Kluczowe pytanie brzmi: "czy zrobił to świadomie?". Okłamanie posłów stanowiłoby obrazę parlamentu - w brytyjskiej polityce to bardzo poważne złamanie reguł.
Sprawę bada komisja złożona z siedmiorga członków. Większość mają tu konserwatyści. Ale we wstępnym raporcie czytamy że dotychczasowe dowody wskazują, że "oczywiste" jest, że były konserwatywny premier musiał wiedzieć, że reguły były łamane. Za uczestnictwo w lockdownowym przyjęciu Boris Johnson został ukarany przez policję mandatem.
00:47 12263457_1.mp3 Były premier Johnson stanie przed komisją badającą, czy obraził parlament (Adam Dąbrowski/IAR)
Johnson: komisja kieruje się motywami politycznymi
Tymczasem były szef rządu przekonuje, że został wprowadzony w błąd przez doradców i nie miał złej woli. Jego zwolennicy uważają, że komisja kieruje się motywami politycznymi, a Harriet Harman, szefowa komisji z lewicowej Partii Pracy już dawno zdecydowała o winie byłego szefa rządu. - Ten proces mnie oczyści - zapewniał dwa tygodnie temu w rozmowie z BBC.
Jeśli komisja uzna, że były premier świadomie okłamał posłów, może wnioskować o zawieszenie go w prawach posła. Sankcję musi zatwierdzić Izba Gmin. Gdyby zawieszenie wyniosło przynajmniej 10 dni, uruchomi to automatycznie procedurę zbierania podpisów w sprawie zorganizowania w okręgu Borisa Johnsona wcześniejszych wyborów . Wymaganych jest 10% podpisów ludzi uprawnionych do głosowania w okręgu. Do tego jednak droga jest jeszcze daleka. Regulamin przewiduje też inne, mniej dotkliwe kary.
Czytaj także:
Werdykt powinniśmy poznać jeszcze tej wiosny.
IAR/Adam Dąbrowski/as