Chiny stawiają na elektromobilność. Liczą na wiele korzyści, ważniejszych niż gospodarcze
Elektromobilność staje się polem zmagań, których stawką jest coś więcej niż tylko sprzedaż elektronicznych aut. W tej grze prym zaczynają wieść Chiny. Pekin widzi w tej branży nie tylko możliwość napędzenia gospodarki i poszerzenia wpływów, ale i pozyskiwania informacji - czytamy w analizie autorstwa Jakuba Wiecha w portalu Energetyka24.com.
2024-01-01, 13:07
W analizie podkreślono, że Chiny stanowią największy rynek samochodów elektrycznych. Kraj ten odpowiada za 64 proc. produkcji i 50 proc. globalnej sprzedaży tych maszyn. Choć władze w Pekinie skończyły z subsydiowaniem elektroaut, to dotychczasowe wsparcie najwyraźniej pozwoliło wystarczająco napędzić ten rynek.
Tesla ustąpi pola chińskim elektrykom?
Wstępne dane mówią, że e-pojazdy mogą stanowić 40 proc. sprzedaży nowych samochodów w 2023 r. Obecnie w Chinach funkcjonuje 90 marek tych maszyn oferujących 300 modeli - czytamy w portalu Energetyka24.com. Prym wiodą marki chińskie, ale w czołówce jest też Tesla (z udziałem ok. 8 proc.). "Co ważne, koncern Elona Muska, który jest największym sprzedawcą samochodów elektrycznych na świecie, może wkrótce stracić koszulkę lidera elektromobilności – właśnie przez konkurencję z Chin" - napisał Jakub Wiech.
Zobacz również:
Ekspert wskazuje na zaskakującą - nawet dla samych Chińczyków - dynamikę rozwoju elektromobilności. 40-proc. udział elektryków w sprzedaży zestawia w tym kontekście z planem strategicznym, który przewidywał jedynie 20-proc. udział dopiero w 2025 r.
"Rozwój elektromobilności to dla Chin nie tylko sposób na napędzanie własnej gospodarki i redukcję emisji gazów cieplarnianych czy zanieczyszczeń. To także – a może: przede wszystkim – narzędzie tworzenia zupełnie nowych sił, wpływów, zależności, a przez to i kontroli" - ocenił Jakub Wiech na łamach Energetyki24.com. Jak wskazał, kluczowe w produkcji e-aut są baterie, a ich produkcja zależna od dostępności surowców i wyspecjalizowanego przemysłu. Chiny mają i to, i to.
REKLAMA
E-samochody w Chinach. Pekin chce uwewnętrznić produkcję
Ekspert przedstawił dane Business Insidera, według których Chiny kontrolują ponad 90 proc. elektromobilnego łańcucha dostaw. Pekin to światowy lider w produkcji baterii. W kwestii surowców azjatyckie mocarstwo może liczyć nie tylko na swoje złoża, ale też współpracę z partnerami, np. Demokratyczną Republiką Konga, która jest największym producentem kobaltu.
Chiny robią jednak kroki w kierunku uwewnętrznienia produkcji i w państwie tym powstały już baterie bezkobaltowe. Potrzeba uwewnętrznienia napędza rozwój elektromobilności. "Państwo Środka" potrzebuje bowiem zasobów na potrzeby własnej gospodarki. Mowa tu między innymi o ropie i gazie, które sprowadzane są m.in. z Rosji. Tak więc ekspansja e-samochodów doprowadzi do spadku popytu na paliwa, a w konsekwencji do ograniczenia środków wydawanych na import surowca.
Jakub Wiech wskazał na kolejny czynnik ważny dla Pekinu w kontekście elektromobilności. Jak napisał, nieprzypadkowo wybierane są miejsca, w których lokowane są zagraniczne fabryki budujące chińskie elektryki i komponenty dla nich. Wymienił w tym kontekście Węgry. Kraj ten blisko współpracuje z Chinami, co owocuje kolejnymi kontraktami i inwestycjami. "Węgry – jako jedyny członek UE – nie poparły inicjatywy unijnego pakietu ws. energii wiatrowej. Węgierskie media wprost wskazywały, że przyjęte w ramach pakietu rozwiązania stały w sprzeczności z interesami Chin" - zauważył ekspert.
REKLAMA
E-samochody zbierają dużo informacji
Kolejnym zyskiem jest "najcenniejszy towar XXI wieku - informacja". Im większą autonomiczność zyskują pojazdy, im są "inteligentniejsze", tym więcej zbierają i przetwarzają danych. Jak mówił cytowany w analizie Szymon Palczewski, redaktor serwisu CyberDefence24, informacje z kamer, radarów, czujników mogą być przesyłanej dalej, a obawy z tym związane mają sami Chińczycy, którzy np. zabronili wjeżdżania samochodami Tesli do kompleksów wojskowych i parkowania autami tej marki na terenie rządowych placówek. - To przykład nie tylko nieufności, ale również swoiste odbijanie piłeczki Amerykanom. Działania rządu ChRL i stosowana argumentacja przypominają kroki podejmowane przez Waszyngton wobec chińskich firm, takich jak Huawei czy ZTE. USA wprost tłumaczą swoje decyzje troską o bezpieczeństwo i ryzykiem chińskiego szpiegostwa za pośrednictwem firm z branży technologicznej. To wielka gra o znaczeniu geopolitycznym - ocenił ekspert.
Działania Chin napotykają na opór, między innymi Komisji Europejskiej. Szefowa KE Ursula von der Leyen ogłosiła wszczęcie dochodzenia w związku z podejrzeniem, że dotacje rządu w Pekinie doprowadzają do sztucznego zaniżania cen elektryków. - To zniekształca nasz rynek - mówiła von der Leyen. W październiku Polski Instytut Ekonomiczny raportował, że Europa i Chiny mogą stanąć przed perspektywą wojny handlowej o auta elektryczne.
Problemem dla Europy jest struktura chińskich przedsiębiorstw-gigantów, takich jak np. Huawei.
"Pekin ma do dyspozycji potęgę swoich globalnych przedsiębiorstw, które stają się firmami multizasobowymi" - podkreślił Jakub Wiech. Podsumowując, ekspert w swojej analizie w portalu Energetyka24.com stwierdził, że ruchy Chin ws. elektromobilności nie są argumentem przeciw rozwojowi tej branży. "To po prostu sygnał, że ta gałąź nowego przemysłu stała się już polem rywalizacji, czy wręcz: bitwy. Transformacja energetyczna nie uwolni świata od zależności, kontroli i wpływów – pozwoli je tylko przearanżować z nieco większą swobodą niż dotychczas" - czytamy.
REKLAMA
ms, Energetyka24.com, PAP
REKLAMA