Śmierć bliźniąt. Arłukowicz rozszerza kontrolę szpitala we Włocławku do 3 lat wstecz
Minister zdrowia poinformował, że podjął taką decyzję po wnioskach konsultanta krajowego.
2014-01-29, 16:45
We wtorek Bartosz Arłukowicz ogłosił, że we wszystkich oddziałach ginekologiczno-położniczych odbędą się kontrole. Mają one dotyczyć m.in. procedury cesarskiego cięcia, a także opieki okołoporodowej  nad noworodkami, które urodziły się ze skalą apgar poniżej 4. - To jest bardzo duże przedsięwzięcie logistyczne, ale wydaje się ono konieczne - ocenił szef resortu zdrowia.             
 Minister wyjaśnił, że decyzja ta jest wynikiem informacji o nieprawidłowościach  napływających z różnych szpitali w Polsce, a także sytuacji we  Włocławku, gdzie doszło do śmierci nienarodzonych bliźniąt.            
 W środę na swoim profilu na Twitterze Arłukowicz napisał, że "po wnioskach konsultanta krajowego zwiększa zakres kontroli szpitala we Włocławku. Kontrola obejmie okres ostatnich trzech lat". W przypadku pozostałych placówek pod lupę zostanie wzięty okres od 1 lipca do 31 grudnia.            
 
fot. Twitter
Tragedia we Włocławku
Ponad tydzień temu na oddziale ginekologiczno-położniczym włocławskiego szpitala zmarły bliźniaki. Do zdarzenia doszło na kilkanaście godzin przed planowanym porodem, który miał się odbyć poprzez cesarskie cięcie. Ojciec dzieci obwinia personel placówki o zaniedbania.
  Ojciec zmarłych bliźniąt: mam nadzieję, że sprawę szybko się wyjaśni. Mat. x-news.pl, TVN24         "Były nieprawidłowości"                    
       Były nieprawidłowości?  
 We wtorek na konferencji prasowej minister zdrowia powiedział, że z raportu krajowego konsultanta ds. położnictwa i  ginekologii, który analizował to, co wydarzyło się w placówce we Włocławku,  wynika m.in. że brak jest dokumentacji dotyczących badań KTG i USG  pacjentki.
Według krajowego konsultanta z dostępnych dokumentów wynika, że występujące w KTG nieprawidłowości nakazywały prowadzenie obserwacji dłużej aniżeli to wykonano. Nie wyciągnięto też należytych wniosków z badań diagnostycznych wykonanych pacjentce.
- Zdaniem konsultanta w zaistniałej sytuacji klinicznej należało kontynuować zapis KTG i w razie utrzymywania się nieprawidłowych zapisów ukończyć ciążę w drodze cięcia cesarskiego - podkreślił Arłukowicz.       
 Zapytany o ordynatora ginekologii włocławskiego szpitala, który - według mediów - zamiast zajmować się pacjentką, odsypiał swój wcześniejszy dyżur w prywatnej placówce, stwierdził, że ten przypadek będzie ważnym elementem w dyskusji o zakazie konkurencji.       
 Według "Gazety Wyborczej" ordynator po pracy w prywatnym szpitalu, po przybyciu na dyżur do państwowej placówki, poszedł spać do gabinetu. Dopiero po stwierdzeniu przez położną ustania tętna u dzieci, ordynator zszedł do pacjentki i stwierdził śmierć bliźniaków. Po nocnych wydarzeniach miał wrócić na dyżur do prywatnej placówki, gdzie w ciągu dnia przyjął ponad 30 pacjentek. Doniesienia mediów sprawdza prokuratura.       
 Szef resortu zdrowia zapowiedział, że sprawa tragedii we Włocławku zostanie skierowana do prokuratury.        
  Wstępny raport ws. obumarcia bliźniaczej ciąży. Mat. x-news.pl, TVN24 
Ktoś wykasował dane?
- Na oddziale ginekologiczno-położniczym włocławskiego szpitala są dwa aparaty służące do wykonywania badań USG, kobieta miała być badana na każdym z nich, co potwierdzają zapisy w dokumentacji medycznej. Jednak nie ma odpowiednich zapisów w wewnętrznej pamięci samych urządzeń, gdzie automatycznie są archiwizowane badania - wyjaśnił Raszeja.
Jak zaznaczył, w   jednym aparacie brakuje zapisów z trzech dni, w drugim nie ma danych z   około 20 godzin. W obu przypadkach braki danych obejmują okres, w którym   doszło do śmierci bliźniąt.                                
 - Nasze uprawnienia  dochodzeniowe w tym miejscu się kończą, stąd  zapadła decyzja o  natychmiastowym poinformowaniu prokuratury o  podejrzeniu  nieuzasadnionego wykasowania danych i to prokuratura musi  wyjaśnić  okoliczności tego zdarzenia - dodał rzecznik.                          
  Prokuratura ma zapis USG ze szpitala we Włocławku. Biegli próbują odzyskać dane. Mat. x-news.pl, TVN24 
 Według "Gazety Wyborczej"  pacjentka była badana dwukrotnie po tym, jak  położna nie mogła wyczuć  tętna bliźniąt. Wykonujący pierwsze badanie  aparatem USG lekarz  stwierdził, że wyczuwa tętno, ale nie opisał badania  i nie wydrukował  wyników, co - jak podkreśla "GW" - jest odstępstwem od  procedury. Gdy  położna ponownie nie mogła wyczuć tętna dzieci, wykonano  drugie  badanie, na nowszym aparacie USG. Wówczas lekarze stwierdzili  śmierć  dzieci.                          
  Sekcja  zwłok bliźniąt, przeprowadzona w Zakładzie Medycyny  Sądowej w   Bydgoszczy,  wskazała wstępnie niewydolność  oddechowo-krążeniową jako   bezpośrednią  przyczynę śmierci dzieci.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, kk