Szef ukraińskiego MSZ: opozycjonista Dmytro Bułatow nie był torturowany
Przywódca opozycyjnego ruchu Automajdan Dmytro Bułatow zaginął 22 stycznia. Odnalazł się w czwartek w jednej z podkijowskich wsi. Według mediów został brutalnie pobity.
2014-02-02, 11:05
Posłuchaj
Dmytro Bułatow trafi do aresztu domowego? Relacja Piotra Pogorzelskiego z Kijowa (IAR) 
Dodaj do playlisty
Ukraiński minister spraw zagranicznych Leonid Kożara, w wywiadzie dla katarskiej telewizji Al-Dżazira, zaprzeczył doniesieniom, iż  Bułatow był torturowany. Podkreślił, że śledztwo w tej sprawie jest w toku. - Fizycznie ten mężczyzna jest w dobrej formie, ma jedynie  zadrapanie na policzku - stwierdził szef ukraińskiej dyplomacji.         
 Tymczasem adwokat Bułatowa, Rusłan Radecki, powiedział  agencji AFP, że jego klient  był w piątek operowany,  założono  mu szwy i pozostaje pod intensywną  opieką medyczną. Według Radia Swoboda, opozycjonista trafił na oddział intensywnej terapii kliniki "Borys", a na miejscu pilnuje go ok. 25 milicjantów.         
   Protesty na Ukrainie - serwis specjalny >>>   
  Bułatow o torturach  
 Sam Bułatow powiedział mediom, że przez osiem dni był przetrzymywany w ciemnym pomieszczeniu i torturowany. Przez ostatnie dwa dni, nie dostawał niczego do jedzenia. - Ręce mi przebijali, kawałek ucha odcięli, twarz pocięli - relacjonował.          
 W nocy z środy na czwartek mężczyzna został wywieziony i wyrzucony z samochodu w  jednej ze wsi koło Boryspola pod Kijowem. Pomógł mu jeden z mieszkańców.  Wcześniej w tych okolicach porywacze wypuścili dwóch aktywnych  uczestników antyrządowych protestów, których katowano kilkanaście  godzin. Jeden z nich przeżył, a drugi zmarł z wychłodzenia.         
 
Automajdan
36-letni Dmytro Bułatow jest jednym z organizatorów ruchu kierowców, który w ramach walki z władzami nękał najazdami samochodowymi domy wysokich urzędników państwowych. Pierwsza akcja Automajdanu odbyła się po pobiciu studentów 30 listopada.
Najbardziej liczny był jednak wyjazd do Nowych Piotrowców pod Kijowem,  gdzie jest rezydencja Wiktora Janukowycza "Międzygórze”. Wzięło w nim  udział kilkaset samochodów. Później co najmniej kilkunastu uczestników  tego protestu w wyniku procesów sądowych, na podstawie wątpliwych  dowodów, straciło swoje prawa jazdy na kilka miesięcy. Wielokrotnie  nieznani sprawcy niszczyli też samochody aktywistów Automajdanu.         
  "Na ulice wyszli bandyci"  
 Dzień po odnalezieniu Bułatowa, jeden z przywódców opozycji Arsenij Jaceniuk oświadczył, że na  Ukrainie działają szwadrony śmierci, które na zlecenie władz porywają i  torturują najbardziej aktywnych uczestników protestów.          
 Inny opozycyjny lider Witalij Kliczko zaapelował do Ukraińców o organizowanie na ulicach ich miast patroli obywatelskich. "Na ulice wyszli bandyci, którzy biją, porywają, aresztują i palą  samochody pokojowo nastawionych ludzi, występujących przeciwko korupcji i  bezprawiu władz" - napisał na swym facebookowym profilu. "Jeśli będziemy siedzieć i czekać, jutro może być za późno" - ostrzegł Kliczko.         
  Bułatow wyjedzie do Niemiec? 
W sobotę pojawiła się informacja, że lider AutoMajdanu może trafić do aresztu ponieważ jest podejrzany o organizację zamieszek. Z takim wnioskiem wystąpiła do sądu prokuratura. Ukraińskie MSW zapewniło, że nie ma zamiaru umieszczać Bułatowa w areszcie śledczym, a co najwyżej w areszcie domowym.
W odpowiedzi na te doniesienia Niemcy  zaproponowały przyjęcie opozycjonisty na leczenie. Szef niemieckiego MSZ  Frank Walter Steinmeier miał zażądać w rozmowie z Kożarą, by 36-latkowi nie przeszkadzać w wyjeździe za granicę, jeśli będzie sobie tego życzył.         
  Obama zaniepokojony  
 Na relacje dotyczące tego, co się stało z Bułatowem zareagowały też władze USA. Rzecznik Białego Dom, Jay Carney, określił jako "odrażające" informacje o  śladach tortur na ciele jednego z przywódców protestów na Ukrainie. Wezwał do ukarania winnych i do politycznego  uregulowania konfliktu między władzami i narodem ukraińskim.
Dodał, że że administracja prezydenta Baracka Obamy jest zaniepokojona coraz liczniejszymi informacjami o zaginięciach, pobiciach i torturowaniu protestujących a także o atakach na dziennikarzy. Zaznaczył, że "szczególne zaniepokojenie" budzi to, że według niektórych informacji, w tych aktach przemocy uczestniczyły ukraińskie siły bezpieczeństwa.
Ashton znów jedzie do Kijowa
Catherine Ashton zapowiedziała, że w przyszłym tygodniu ponownie wybiera się do Kijowa. Szefowa unijnej dyplomacji chce podjąć kolejną próbę pomocy w rozwiązaniu konfliktu między władzą a opozycją. Wcześniej z podobną misją na Ukrainie był także unijny komisarz ds. rozszerzenia oraz europosłowie.
Szefowa unijnej dyplomacji uważa, że sytuacja na Ukrainie jest "głęboko niepokojąca", biorąc pod uwagę przypadki tortur, przemocy i zastraszania demonstrantów, do jakich ostatnio dochodzi w tym kraju. Wyjaśniła, że chodzi m.in. o sprawę Bułatowa. Zdaniem Ashton takie działania są "kompletnie nie do zaakceptowania i muszą się natychmiast skończyć".
W piątek szefowa unijnej dyplomacji rozmawiała z przedstawicielami   ukraińskiej opozycji podczas międzynarodowej Konferencji Bezpieczeństwa w   Monachium. Wcześniej, o determinacji Unii Europejskiej w szukaniu   pokojowego rozwiązania obecnego konfliktu na Ukrainie zapewniał szef   Komisji Europejskiej. Jose Barroso podkreślał, że Wspólnota jest gotowa pomóc Ukrainie   pod warunkiem, że władze w Kijowie zaprzestaną przemocy i represji.       
  Tusk: Ukraina jest nadal wspólnym problemem  
 Premier Donald Tusk w poniedziałek będzie kontynuował cykl spotkań na temat rozwiązania kryzysu politycznego na Ukrainie. W Tallinie porozmawia z  szefami rządów państw nadbałtyckich, a w Sztokholmie - z premierem  Szwecji, którego nazwał "współtwórcą wraz z Polską Partnerstwa  Wschodniego".      
 Tusk w piątek rozmawiał z kanclerz Niemiec Angelą  Merkel w Berlinie, odwiedził też Oxfordshire, gdzie spotkał się z  premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem. Dzień wcześniej był w  Brukseli, gdzie spotkał się z szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem  Barroso i przewodniczącym europarlamentu Martinem Schulzem. W czwartek  wieczorem był w Paryżu i rozmawiał z prezydentem Francji Francois  Hollande'em. W środę w Budapeszcie polski premier rozmawiał z szefami  rządów krajów Grupy Wyszehradzkiej.       
 Po tych wizytach Tusk  podkreślił, że wydaje mu się, iż udało się uzyskać jednolite stanowisko  państw UE, że Ukraina jest nadal "wspólnym problemem, wspólną  odpowiedzialnością", co oznacza potrzebę kontynuacji europejskiej drogi  tego kraju.      
 - Moim głównym zamiarem było możliwie pełne  ujednolicenie stanowiska w stolicach europejskich, przede wszystkim  trzeba było zapobiec groźbie eskalacji napięcia na Ukrainie poprzez  nieskoordynowaną politykę europejską, i wydaje się, że zarówno  instytucje europejskie, jak i poszczególne stolice europejskie dobrze  rozumieją, że takie jednolite wspieranie Ukrainy z jednolitym poglądem  jest warunkiem niezbędnym, żeby uzyskać jakieś efekty - zaznaczył.      
 - Po naszych rozmowach dzisiaj w Europie też udało się  uzyskać jednakowy ton, tzn. Ukraina jest nadal naszym wspólnym  problemem, wspólną odpowiedzialnością i oznacza to także potrzebę  kontynuacji europejskiej drogi Ukrainy - dodał.   
Protesty od listopada
Trwające do dziś  protesty  na Ukrainie wybuchły w listopadzie, gdy rząd Mykoły Azarowa [podał się do dymisji] wstrzymał  przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE.  Azarow wiele  razy wyjaśniał, że zbliżenie z UE stwarzałoby zagrożenie  dla gospodarki  Ukrainy. Twierdził także, że Ukraina nie mogła podpisać  umowy z UE, gdyż  Bruksela domagała się od Kijowa m.in. zalegalizowania  związków  homoseksualnych.         
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
 IAR, PAP, kk