W 1988 roku był represjonowany. Dziś walczy o odszkodowanie

- Byłem bity. Zrobiono mi "ścieżkę zdrowia". Ogolono na łyso - tak zatrzymanie przez milicję wspomina dawny działacz "Solidarności" Tadeusz Wołyniec. Chce, by Skarb państwa zapłacił mu 127 tysięcy złotych.

2014-02-03, 19:48

W 1988 roku był represjonowany. Dziś walczy o odszkodowanie

- Szkoda, że państwo polskie w żaden odpowiedni sposób, w ciągu ostatnich 25 lat nie wypracowało stosownych aktów prawnych, by zadośćuczynić tym wszystkim osobom, które działały na rzecz niepodległości Polski - podkreślił sędzia Jacek Pietrzak podczas poniedziałkowej rozprawy.

Sąd Apelacyjny w Gdańsku zdecydował, że sprawa byłego opozycjonisty Tadeusza Wołyńca ponownie trafi do sądu pierwszej instancji. Tym samym został uchylony wyrok Sądu Okręgowego w Słupsku z lipca 2013 roku, który zasądził na rzecz dawnego działacza Solidarności 25 tys. zł zadośćuczynienia.
- Trzeba kategorycznie stwierdzić, że uzasadnienie sporządzone przez sąd I instancji zostało sporządzone w sposób nieprawidłowy i może rodzić uzasadnione wątpliwości co do obiektywizmu składu orzekającego - powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Jacek Pietrzak.

Zobacz serwis specjalny Stan wojenny >>>

57-letni Tadeusz Wołyniec żąda 127 tys. zł, z czego 80 tys. zł ma stanowić zadośćuczynienie za prześladowanie za jego działalność w podziemnych strukturach Solidarności w ostatnich latach PRL. Pozostała kwota, 47 tys. zł, to straty finansowe, jakie Wołyniec poniósł z tego tytułu w zakładzie pracy.
Tadeusz Wołyniec został zatrzymany 9 października 1988 roku przez milicjantów i Służbę Bezpieczeństwa. Mężczyzna został oskarżony o napaść na dwóch funkcjonariuszy. Skazano go w połowie grudnia 1988 roku na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Pod koniec lutego 1989 r. sąd wyższej instancji umorzył warunkowo postępowanie wobec Wołyńca, a 14 czerwca 1989 r. na mocy amnestii puścił w niepamięć czyny opozycjonisty. Ostatnie orzeczenie sądowe w sprawie Wołyńca zapadło w 2009 roku uznające za nieważny wyrok sądu z lutego 1989 roku
Jak opowiadał Wołyniec, SB nalegała na jego ówczesne kierownictwo, aby zwolnili go z pracy.
- Mąż mojej pracodawczyni mówił mi, że SB groziła, że trzeba "twardziela" wykończyć finansowo, tak aby jego dzieci "jadły tylko trociny" - powiedział PAP Wołyniec.
Firma ostatecznie nie zwolniła Wołyńca z pracy, ale przez 17 miesięcy pracował tylko na pół etatu lub przymusowo był wysyłany na urlop bezpłatny. Dawny związkowiec wyliczył, że za ten okres należy się mu odszkodowanie w wysokości 47 tys. zł.

REKLAMA

Zobacz serwis specjalny: SIERPIEŃ '80>>>

Wołyniec jest szefem Stowarzyszenia Osób Represjonowanych w stanie wojennym w Koszalinie. Kilka dni temu został zwolniony z pracy. - Nie mam nawet prawa do zasiłku dla bezrobotnych. Przyjdzie mi chyba teraz po śmietnikach grzebać - mówi rozżalony.
25 sierpnia 1980 r. Wołyniec był współorganizatorem strajku w Wojewódzkiej Kolumnie Transportu Sanitarnego w Koszalinie. Po wprowadzeniu stanu wojennego był wielokrotnie zatrzymywany i inwigilowany przez SB.

PAP/asop

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej