Turcja: liczba ofiar śmiertelnych w wypadku w kopalni wzrosła do co najmniej 274

Posłuchaj

Turcja: wciąż rośnie liczba ofiar śmiertelnych. Relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)

Dodaj do playlisty

Dodaj do playlisty

Ponad czterystu ratowników od ponad doby nieprzerwanie próbuje dotrzeć do uwięzionych pod ziemią górników. Władze prywatnej kopalni oceniają, że w chwili eksplozji pod ziemią było niemal 800 osób. Część z nich zginęła, innych udało się wyciągnąć na powierzchnię, ale ponad 100 osób wciąż uznaje się za zaginione. Tureckie władze przyznają, że szanse na uratowanie uwięzionych górników są coraz mniejsze. W akcji przeszkadza bowiem dym i tlenek węgla.

Na miejscu są rodziny tych, którzy byli pod ziemią. Turecki premier Recep Erdogan przerwał codzienne obowiązki i także pojechał do Somy. Wcześniej ogłosił trzydniową żałobę narodową.

Źródło: Cihan/x-news

Choć władze kopalni twierdzą, że zapewniły pracownikom odpowiedni poziom bezpieczeństwa, na ulice Ankary i Stambułu wyszli demonstranci. - Na razie są to niewielkie protesty, ale związkowcy chcą jutro zorganizować manifestacje na dużą skalę. Już teraz policjanci ustawili się z armatkami wodnymi przed ministerstwami i przed główną siedzibą firmy, która jest właścicielem kopalni. Napięcie nie będzie malało, zwłaszcza, że za 15 dni mija rocznica protestów w sprawie Gezi Park w Stambule - tłumaczy w rozmowie z Polskim Radiem analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Pinar Elman. Już w środę doszło do pierwszych starć demonstrantów z policją.

Tureckie służby rozpoczęły już dochodzenie w sprawie tragedii. Prywatne kopalnie w tym kraju cieszą się zazwyczaj złą sławą, bo często, by obniżyć koszty wydobycia, nie przestrzega się w nich zasad bezpieczeństwa. Władze kopalni w Soma twierdzą, że przeprowadzona dwa miesiące temu kontrola nie wykazała żadnych uchybień.

Rejon miasta Soma to jedno z tureckich zagłębi węgla kamiennego.

>>> Czytaj więcej o katastrofie w tureckiej kopalni >>>

mr