Ukraina odbiła Mariupol. Gra nerwów w sprawie gazu [podsumowanie]
Kijów odzyskał po walkach ważny port w obwodzie donieckim. Premier Ukrainy wezwał do przygotowania się na wypadek przerwania dostaw błękitnego paliwa. Szef Komisji Europejskiej i prezydent Rosji rozmawiali m.in. o umowie stowarzyszeniowej UE-Ukraina.
2014-06-14, 01:00
Posłuchaj
Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>
Rosja zakręci w poniedziałek kurek z gazem?
Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk polecił organom państwowym i przedsiębiorstwom "przygotowanie się do odłączenia w poniedziałek dostaw gazu z Federacji Rosyjskiej" - poinformowało w piątek biuro prasowe Rady Ministrów w Kijowie.
- Ukraina pozywa Rosję do sądu - czytamy w opublikowanym wieczorem komunikacie rządowym. Premier zlecił państwowej spółce paliwowej Naftohaz Ukrainy oraz ministerstwu sprawiedliwości "dokończenie procedur przygotowań do obrony interesów Ukrainy w relacjach między Naftohazem a Gazpromem w Sztokholmskim Sądzie Arbitrażowym".
Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz resort energetyki otrzymały z kolei zadanie poinformowania rządów Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych o "umyślnym zerwaniu" przez Federację Rosyjską negocjacji na temat warunków dostaw rosyjskiego gazu na Ukrainę, a także odrzuceniu przez Rosję "konstruktywnych propozycji" w tej sprawie ze strony Ukrainy.
- W związku z tym, że Rosja świadomie i jednostronnie odmówiła uregulowania tego konfliktu, mamy do czynienia z zagrożeniem bezpieczeństwa energetycznego Ukrainy i Unii Europejskiej - oświadczył Jaceniuk.
Wcześniej w piątek szef Naftohazu Andrij Kobołew oświadczył, że Ukraina może zapłacić Rosji 1,9 mld dolarów za dostarczony gaz, ale pod warunkiem ustalenia tymczasowej ceny tego surowca w wysokości 326 USD za 1000 metrów sześciennych.
Wcześniej tego samego dnia rosyjskie ministerstwo energetyki podało, że nie zamierza kontynuować rozmów na temat sporu gazowego z Ukrainą przed wyznaczonym na 16 czerwca terminem spłaty części ukraińskiego zadłużenia za dostawy paliwa.
Ukraina i Unia Europejska chcą prowadzić rozmowy w weekend
Ukraiński minister energetyki Jurij Prodan zaproponował komisarzowi UE ds. energii Guentherowi Oettingerowi wznowienie negocjacji gazowych między Ukrainą a Rosją - poinformował wieczorem resort Prodana. Propozycja ta padła podczas rozmowy telefonicznej ukraińskiego ministra z Oettingerem.
Wcześniej premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk oświadczył, że Rosja zerwała negocjacje na temat cen gazu dla jego kraju i zadłużenia Ukrainy wobec Rosji i polecił organom państwowym i przedsiębiorstwom przygotowanie się na odłączenie w poniedziałek dostaw tego paliwa z Rosji.
Prodan powiedział w rozmowie z Oettingerem, że rozmowy mogłyby być wznowione już w weekend. "Oettinger poparł tę propozycję" - podało ministerstwo energetyki Ukrainy.
Unijny komisarz zaznaczył jednak, że następne spotkanie trójstronne między Ukrainą, Rosją i UE powinno odbyć się na podstawie wyników rozmów między ukraińskim Naftohazem i rosyjskim Gazpromem. Z komunikatu wynika, że Oettinger oświadczył także, iż szefowie Naftohazu i Gazpromu mogliby spotkać się w sobotę przed południem w Kijowie.
REKLAMA
Barroso dzwonił do Putina
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso powtórzył w rozmowie telefonicznej z prezydentem Rosji Władimirem Putinem stanowisko UE w kwestii kryzysu ukraińskiego, wskazując na potrzebę deeskalacji i znaczenie przerwania ognia - poinformowała w piątek KE.
Barroso wezwał też m.in. do rozbrojenia ugrupowań separatystycznych oraz wstrzymania napływu na Ukrainę broni i nielegalnych bojowników.
Omawiano również rosyjsko-ukraińskie rozmowy gazowe, w których pośredniczy Komisja Europejska. Barroso wyraził nadzieję, że obie strony dołożą dodatkowych starań, by osiągnąć trwałe porozumienie na podstawie opcji określonych przez Komisję Europejską.
Tematem rozmowy było też przewidziane na 27 czerwca podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. W oświadczeniu KE poinformowano, że "aby rozwiać wszelkie obawy, Barroso zaoferował Putinowi możliwość kontynuowania toczących się rozmów z Rosją na szczeblu technicznym, a także przeprowadzenie konsultacji na szczeblu politycznym".
Mariupol odzyskany przez Ukrainę
Władze Ukrainy odzyskały po walkach z prorosyjskimi separatystami kontrolę nad Mariupolem w obwodzie donieckim na południowym wschodzie kraju. Prezydent Petro Poroszenko polecił, by do Mariupola przeniosła się tymczasowo administracja obwodu donieckiego. Siedziba administracji obwodowej w Doniecku okupowana jest przez separatystów od początku kwietnia.
O oswobodzeniu Mariupola z prorosyjskich rebeliantów poinformował doradca ministra spraw wewnętrznych Anton Heraszczenko. - Dziś na wszystkich budynkach administracyjnych w Mariupolu wywieszone zostały ukraińskie flagi. Miasto powraca do normalnego życia - powiedział na konferencji prasowej w Kijowie.
Heraszczenko zwrócił uwagę, że akcja oczyszczania miasta z separatystów nie spotkała się ze sprzeciwem jego mieszkańców. - Nie było ani jednej osoby, która popierałaby i broniła działań terrorystów. Jeśli w przeszłości nie wpuszczano nas do miasta i obrażano naszych żołnierzy, to dziś Mariupol już wie, kim są terroryści i bandyci - podkreślił, mówiąc o separatystach.
Ukraińskie siły zaatakowały pozycje buntowników w centrum Mariupola w piątek rano. W walkach zginęło co najmniej pięciu rebeliantów. Minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow pisał wówczas na swoim Facebooku, że operacja rozpoczęła się o godz. 4.50 (godz. 3.50 w Polsce).
- Wszystkie kluczowe punkty oporu terrorystów zostały opanowane. Zniszczony został opancerzony samochód rozpoznawczy BRDM, zlikwidowano punkty, skąd ogień prowadzili snajperzy. Straty po stronie terrorystów są wysokie, u nas dwóch rannych - oświadczył Awakow. Według komunikatu zamieszczonego na stronie internetowej Gwardii Narodowej Ukrainy rannych podczas walk w Mariupolu zostało czterech jej żołnierzy, w tym jeden ciężko.
Separatyści z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej przekazali, że stracili pięciu ludzi. Walki toczyły się z wykorzystaniem moździerzy, a ludność cywilna chowała się w piwnicach domów.
Mariupol jest ważnym portem nad Morzem Azowskim; znany jest z eksportu stali.
Ukraina zaczyna w sobotę operację na granicy
Władze Ukrainy zamierzają rozpocząć w sobotę operację wojskową, której celem będzie odzyskanie kontroli nad całą granicą z Rosją. "Oddziały wspierane przez pojazdy opancerzone zajmą wszystkie drogi na granicy i będą atakować uzbrojonych intruzów" - zapowiedział w piątek rzecznik ukraińskiego MSW.
Ukraińskie jednostki odzyskały już kontrolę nad pasem granicznym o długości około 120 kilometrów.
Ukraińska Straż Graniczna poinformowała w piątek, że pod kontrolą prorosyjskich separatystów jest jeszcze ponad 180-kilometrowy odcinek granicy z Rosją. Władze w Kijowie uważają, że właśnie przez ten pas granicy przerzucana jest ze wschodu broń dla separatystów.
REKLAMA
Szef NATO wzywa Moskwę, by wpłynęła na separatystów i ich nie dozbrajała
Potwierdzenie doniesień o rosyjskich czołgach, które podobno wjechały na Ukrainę z Rosji, oznaczałoby poważną eskalację konfliktu - oświadczył szef NATO Anders Fogh Rasmussen. Wezwał Rosję do zatrzymania przepływu broni i bojowników przez granicę.
- Jestem zaniepokojony doniesieniami o tym, że uzbrojone prorosyjskie grupy weszły w posiadanie ciężkiej broni z Rosji, w tym rosyjskich czołgów. Widzieliśmy doniesienia, że rosyjskie czołgi oraz inne pojazdy opancerzone mogły przekroczyć granicę ze wschodnią Ukrainą. Jeśli te doniesienia się potwierdzą, będzie to oznaczać poważną eskalację kryzysu we wschodniej Ukrainie - oświadczył Rasmussen.
Sekretarz generalny NATO ponownie wezwał Rosję "do zakończenia wycofywania swych sił wojskowych znad granicy z Ukrainą, do zatrzymania przepływu broni i bojowników przez granicę oraz do wywarcia wpływu na uzbrojonych separatystów, by złożyli broń i porzucili przemoc".
- Wyzywamy Federację Rosyjską do przestrzegania zobowiązań podjętych w Genewie i do współpracy z rządem Ukrainy we wdrażaniu planu promocji pokoju, jedności i reform - podkreślił szef Sojuszu Północnoatlantyckeigo.
Rosyjskie czołgi na Ukrainie: rząd niemiecki zaniepokojony
Informacje o trzech czołgach T-72, które wjechały na Ukrainę z Rosji, przekazały najpierw sieci społecznościowe, a następnie potwierdził minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow. Maszyny bez znaków rozpoznawczych, których nie ma na wyposażeniu armii ukraińskiej, wjechały do opanowanego przez prorosyjskich separatystów miasta Sniżne na wschód od Doniecka na wschodzie kraju w nocy ze środy na czwartek.
Niemiecki rząd wyraził niepokój z powodu tych informacji. - Jeżeli potwierdzą się najnowsze wiadomości, że czołgi i inna ciężka broń z Rosji dostała się w ręce prorosyjskich separatystów, to będzie to poważny i bardzo niepokojący sygnał - powiedział Seibert rano dziennikarzom w Berlinie.
Jak dodał, z Ukrainy nadeszły w ostatnim czasie także pozytywne sygnały. Wymienił w tym kontekście rozmowę telefoniczną prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, tworzenie "humanitarnych korytarzy" dla ludności cywilnej ze wschodniej Ukrainy oraz kontynuowanie przez armię rosyjską wycofywania oddziałów znad granicy z Ukrainą, a także zapowiedź uszczelnienia przez Rosję granicy ukraińsko-rosyjskiej. - To ostatnie ma decydujące znaczenie dla rozwiązania problemu szmuglowania przez granicę bojowników i sprzętu - wyjaśnił Seibert.
Kanclerz Angela Merkel przeprowadziła w minionych dniach kolejne rozmowy telefoniczne zarówno z Poroszenką, jak i z premierem Arsenijem Jaceniukiem.
MSZ Rosji: ukraińscy wojskowi naruszyli granicę
Jako "prowokację komplikującą ledwie rozpoczęty proces odbudowy rosyjsko-ukraińskiego dialogu" określiło w piątek MSZ Federacji Rosyjskiej naruszenie granicy z Rosją przez wojskowych z Ukrainy. MSZ FR oświadczyło, że działania strony ukraińskiej ocenia jako "brutalne pogwałcenie fundamentalnych norm prawa międzynarodowego" i "bezprawny akt, który nie przyczyni się do pokojowego uregulowania konfliktu zbrojnego na południowym wschodzie Ukrainy". MSZ Rosji zażądało od Kijowa "położenia kresu takim prowokacjom".
Służba graniczna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) w obwodzie rostowskim poinformowała o wtargnięciu w piątek na terytorium tego regionu na południu Rosji dwóch należących do armii ukraińskiej wozów bojowych piechoty. Do incydentu doszło o godz. 12.30 czasu moskiewskiego (10.30 czasu polskiego) w rejonie miejscowości Jeziorowo.
Jeden z pojazdów został zatrzymany. Jego załoga zbiegła na terytorium Ukrainy. O losie drugiego wozu strona rosyjska nie informuje.
Zatrzymany pojazd wjechał w głąb terytorium FR na odległość około 150 metrów od linii granicy. Broni w czasie incydentu nie użyto; nikt nie ucierpiał.
REKLAMA
Komisja Europejska przekazała Ukrainie 250 mln euro
Do Kijowa przekazano 250 mln euro pomocy na zreformowanie administracji publicznej, wymiaru sprawiedliwości i prawa wyborczego, a także na walkę z korupcją.
Wypłacona kwota to pierwsza część unijnego wsparcia dla Ukrainy w ramach specjalnego programu UE dla krajów przechodzących transformację. Wartość tej pomocy ma wynieść w sumie 365 mln euro.
- Dzisiejsza wypłata to jeden z wielu kroków, które obecnie podejmujemy, aby pomóc ukraińskiemu rządowi w zaspokojeniu pilnych potrzeb i przygotowaniu do wdrażania umowy stowarzyszeniowej (z UE) - oświadczył komisarz UE ds. rozszerzenia Stefan Fuele.
Dodał, że w nadchodzących miesiącach Ukraina otrzyma drugą ratę wsparcia w wysokości 105 mln euro, co będzie jednak uzależnione od postępów w dziedzinie walki z korupcją, zarządzania finansami publicznymi, budowy służby cywilnej, reformy konstytucyjnej, reform prawa wyborczego i wymiaru sprawiedliwości. 10 mln euro trafi z kolei na wsparcie instytucji społeczeństwa obywatelskiego.
Cały pakiet wsparcia dla Ukrainy, który UE przyjęła już w marcu, ma wartość ponad 11 mld euro i ma być rozłożony na kilka lat. Składają się na niego m.in. bezpośrednia pomoc makrofinansowa w wysokości 1,6 mld euro, granty oraz pożyczki z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju oraz Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Unijne wsparcie zależy jednak od wdrażania przez władze w Kijowie reform i programu naprawczego.
UE postanowiła także jednostronnie otworzyć swój rynek dla eksportu z Ukrainy, co ma przynieść producentom z tego kraju oszczędności rzędu 500 mln euro rocznie.
Kołomojski chce zbudować metalowe ogrodzenie na granicy z Rosją
Gubernator obwodu dniepropietrowskiego na wschodniej Ukrainie i jeden z najbogatszych obywateli tego kraju Ihor Kołomojski chce zbudować na granicy z Rosją metalowe ogrodzenie, które zapobiegałoby przenikaniu na Ukrainę wsparcia dla prorosyjskich bojowników.
Odpowiedni projekt Kołomojski przekazał w piątek administracji prezydenta Petra Poroszenki.
Zastępca komendanta ukraińskiej Straży Granicznej Pawło Szyszolin oświadczył tego dnia, że Ukraina nie kontroluje prawie 200-kilometrowego odcinka swojej granicy z Rosją. - Trudno mi o tym mówić, ale Ukraina nie kontroluje dziś 184 z 2200 kilometrów granicy (z Rosją). Nie chcę kłamać, że tak nie jest - powiedział Szyszolin w wywiadzie dla portalu Glavkom. Urzędnik przyznał, że władze ukraińskie nie kontrolują także terytorium na wschód od Doniecka i Ługańska. - Tam nie ma ani lokalnych, oficjalnych władz, ani milicji, ani Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, ani prokuratury. Niczego tam nie ma - podkreślił.
Gubernator Kołomojski przedstawił więc projekt ogrodzenia, które - jak oświadczył jego zastępca Swiatosław Olijnyk - mogłoby powstać na granicy ukraińsko-rosyjskiej w ciągu sześciu miesięcy. Zabezpieczony drutem kolczastym płot o długości 1 920 kilometrów ciągnąłby się od obwodu charkowskiego na północnym wschodzie Ukrainy i dalej przez obwód ługański aż do regionu donieckiego.
Według pomysłodawcy można by podłączyć do niego prąd. Dojście do przeszkody mogłoby być zaminowane. Wartość całej inwestycji wyniosłaby "nie więcej niż 100 mln euro" - powiedział Olijnyk, cytowany przez agencję Interfax-Ukraina.
Kołomojski, który w marcu został mianowany na gubernatora obwodu dniepropietrowskiego, zasłynął tym, że nie dopuścił do pojawienia się na rządzonym przez siebie terytorium prorosyjskich separatystów.
W kwietniu jego współpracownicy ogłosili polowanie na separatystów i przedstawili "cennik", w którym wyszczególniono stawki za działania zmierzające do ich usunięcia z Ukrainy. Za każdy oddany karabin maszynowy obiecali zapłatę w wysokości tysiąca dolarów. Za ciężki karabin maszynowy można było wówczas dostać 1,5 tys. USD, a za granatnik - 2 tys. USD.
Ludzie Kołomojskiego proponowali także wynagrodzenie w wysokości 200 tysięcy dolarów za oswobodzenie każdego budynku ukraińskiej administracji, który okupowany był przez separatystów. Choć nikt nie ujawnił dotąd, z jaką odpowiedzią spotkała się ta akcja, na Ukrainie panuje opinia, że przyniosła ona pewne rezultaty.
Tusk rozmawiał z Barroso i z Van Rompuyem
Wcześniej premier Donald Tusk rozmawiał telefonicznie z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso i przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem - poinformowało CIR.
Według kancelarii premiera, Tusk i Van Rompuy omawiali najbliższe posiedzenie Rady Europejskiej, które odbędzie się 26 i 27 czerwca oraz kwestię wyboru nowego szefa Komisji. Rozmowa dotyczyła także sytuacji na Ukrainie i stosunków z Rosją.
REKLAMA
PAP/IAR/agkm
REKLAMA