Afera taśmowa. Sikorski idzie do prokuratury
Szef polskiej dyplomacji złożył do prokuratury zawiadomienie o działaniu zorganizowanej grupy przestępczej z art. 258 kk. Sprawa ma związek z nielegalnie nagranymi rozmowami, które opublikował tygodnik "Wprost".
2014-06-29, 08:00
O swojej decyzji minister spraw zagranicznych poinformował na Twitterze.
Paragraf pierwszy 258 art. Kodeksy karnego mówi: "Kto bierze udział w zorganizowanej grupie albo związku mających na celu popełnienie przestępstwa lub przestępstwa skarbowego, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". A drugi: "Jeżeli grupa albo związek określone w § 1 mają charakter zbrojny albo mają na celu popełnienie przestępstwa o charakterze terrorystycznym, sprawcapodlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
Prokuratura, która prowadzi dochodzenie w sprawie afery taśmowej postawiła do tej pory zarzuty czterem osobom. Jest to kelner restauracji "Amber Room", gdzie doszło do spotkania Sikorskiego z byłym ministrem finansów Jackiem Rostowskim oraz byłemu menadżerowi lokalu "Sowa i przyjaciele", gdzie były rejestrowane spotkania innych polityków. Wśród podejrzanych znalazło się też dwóch biznesmenów. Jednym z nich jest Marek Falenta, współwłaściciel firmy Składy Węgla i główny akcjonariusz giełdowych spółek Hawe i ZWG.
REKLAMA
AFERA TAŚMOWA W POLSKIM RZĄDZIE - czytaj więcej >>>
Jako motyw, jakim miał kierować się milioner, zlecając nagrywanie rozmów polityków podawano wcześniej, że mógł czuć się pokrzywdzony przez rząd, bo kilka tygodni temu działania prokuratury doprowadziły do zatrzymań w Składach Węgla i całkowicie sparaliżowały ich działalność. Chodzi o wydarzenia z początku czerwca, kiedy to policja zatrzymała 10 osób z spółek składywęgla.pl i MM Group. Są one podejrzane między innymi o oszustwa, wyłudzanie podatku VAT i pranie brudnych pieniędzy na łączną kwotę ponad 85 milionów złotych.
Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego wraz z prokuratorami i przedstawicielami innych służb od kilku miesięcy badali działalność spółki. Według CBŚ węgiel sprowadzany z Rosji i Kazachstanu sprzedawano jako polski. Nieprawidłowości dotyczyły też jego jakości i ilości. Tworzono także fikcyjną dokumentację handlu węglem.
Zatrzymanym postawiono między innymi zarzuty udziału w zorganizowanej grupie, mającej na celu popełnianie przestępstw i przestępstw skarbowych, zarzuty oszustwa przy sprzedaży węgla, wyłudzenia podatku VAT oraz prania pieniędzy.
Sam Falenta twierdzi, że afera taśmowa to sprawa polityczna. - Chciałem sprzedawać w Polsce tani rosyjski węgiel, co zabierało pieniądze baronom węglowym, a nie polskim kopalniom - komentował w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Biznesmen zaznaczył, że niczego nie nagrywał, a menedżera restauracji Sowa i Przyjaciele Łukasza N., który usłyszał zarzuty ws. podsłuchów, zna, podobnie jak "wszyscy w Warszawie".
To właśnie - według nieoficjalnych informacji - Łukasz N. miał wskazać prokuratorom Falentę jako zleceniodawcę nagrań.
REKLAMA
- Nie jestem szaleńcem i nie podjąłbym takiej akcji - broni się milioner. - Jestem na rynku od 17 lat, posiadam około 30 firm, zatrudniam około 2 tys. ludzi. Nie jestem samobójcą - zapewniał w RMF FM.
We wtorek funkcjonariusze ABW weszli do domu Falenty.
REKLAMA
Kilka dni później prokuratura podsumowując dotychczasowe działania śledczych podała, że udało się zebrał sporo nośników. Ustalono, że podsłuchiwano kilkadziesiąt osób ze świata polityki i biznesu. Proceder trwał co najmniej od lata 2013 roku.
Sikorski, jeden z bohaterów afery taśmowej mówił kilka dni temu, że "rząd został zaatakowany przez zorganizowaną grupę przestępczą". (źródło: TVN24/x-news)
- Nikomu nie uda się zatrzymać polskiego rządu w walce o polskie interesy gospodarcze - mówił. Jak dodał, nikt w Polsce nie jest ponad prawem - ani politycy, ani przedsiębiorcy ani dziennikarze. - Demokracja w Polsce polega na tym, że rząd polski powołuje naród i Sejm, a nie jacyś przestępcy, czy to krajowi czy zagraniczni - powiedział Sikorski.
asop
REKLAMA
REKLAMA