"Wojna z Gruzją to było preludium do wydarzeń na Ukrainie"

2014-08-08, 11:26

"Wojna z Gruzją to było preludium do wydarzeń na Ukrainie"

Sześć lat temu wybuchła wojna w Abchazji i Osetii Południowej. W jej wyniku autonomiczne wcześniej republiki uniezależniły się od Gruzji i zostały objęte rosyjskim protektoratem.

Posłuchaj

Sześć lat temu wybuchła wojna w Abchazji i Osetii Południowej. Tomasz Badowski, szef Instytutu Badań nad Stosunkami Międzynarodowymi (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Jak mówi Tomasz Badowski, szef Instytutu Badań nad Stosunkami Międzynarodowymi, efekty konfliktu, który wybuchł w nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 roku, obserwujemy obecnie za naszą wschodnią granicą.
- Konflikt gruziński to preludium do tego, co dzieje się obecnie na Ukrainie - uważa ekspert. Według niego, Władimir Putin w czasie tamtej wojny mógł przetestować pewne rozwiązania i sprawdzić reakcje Zachodu i wyciągnąć z tego pewne wnioski. Teraz z powodzeniem wykorzystuje to na Ukrainie.
- Możemy teraz gdybać, czy skończy się na Ukrainie, bo teraz też Putin testuje pewne rozwiązania i metody działania - powiedział Badowski. Według niego, wnioski, jakie Rosja wyciągnie z obecnych wydarzeń, mogą przesądzić w przyszłości nawet o przebiegu granic w Europie.
Konflikt w Gruzji dał Rosji szansę na praktyczne wykorzystanie tendencji separatystycznych do destabilizacji sytuacji w regionie. Reszta świata nie wyciągnęła jednak z tamtych wydarzeń dostatecznych konsekwencji i w efekcie historia powtórzyła się na Ukrainie. - Rosja jest od setek lat niezmienna i oczekiwanie od niej przemian ustrojowych na wzór zachodnich demokracji było lekkomyślne - uważa ekspert.
W jego opinii, oczekiwania, że zrozumienie Rosji ułatwi zmodernizowanie jej na nasz wzór nazywa wprost naiwnością. - Owszem, z Rosją trzeba współpracować, najlepiej robić z nią interesy, tylko musimy pamiętać że ten kraj to zupełnie inna cywilizacja. Musimy być od nich sprytniejsi, mądrzejsi, przewidywać ruchy Putina, a jeśli trzeba, to po prostu być od niego twardszym - podsumowuje szef Instytutu Badań nad Stosunkami Międzynarodowymi.

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>

Z kolei Zbigniew Pisarski, prezes Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego uważa, że wywołanie konfliktu w Gruzji miało na celu wywarcie presję na lokalnym rządzie, by nie integrował się z Zachodem. - Taka sama sytuacja oczywiście jest na Krymie i na wschodzie Ukrainy, w związku z czym mamy tu bez wątpienia analogię - mówi Pisarski. Według niego, prowokacja w Gruzji była znacznie bardziej otwarta, gdy rosyjskie wojska dokonały interwencji nie kryjąc swojej tożsamości. - Na terenie Krymu wojska pojawiły się jako słynne "zielone ludziki", w związku z czym jest to inny typ działań wojennych, a właśnie z takimi działaniami mamy według niego do czynienia na Ukrainie - tłumaczy ekspert.
Pisarki także jest przekonany, że Rosja korzysta obecnie z doświadczenia, jakie zdobyła w destabilizacji regionów, gdzie przejawiają się tendencje separatystyczne. Chodzi między innymi o Naddniestrze, Górski Karabach i Krym. Wszystkie te regiony, które Rosja zdestabilizowała w swoim bliskim sąsiedztwie, a właśnie takim regionem jest w opinii Pisarskiego region Doniecka, są świadomie utrzymywane w tym stanie. - Są czynione zabiegi, by takie upadłe enklawy były gdzieś na pograniczu Rosji, bo one pozwalają destabilizować gospodarkę i politykę państw na terenie których się znajdują i tu chodzi oczywiście o to, by destabilizować Ukrainę - podsumowuje Pisarski.
Jak mówi prezes Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego - Rosja będzie dokładała wszelkich starań, by mieć stały wpływ na zdestabilizowane przez nią regiony na wschodzie Ukrainy.
Wojna między Rosją a Gruzją trwała zaledwie kilka dni. W jej efekcie, kontakty dyplomatyczne między oboma krajami zostały praktycznie zamrożone. Autonomiczne republiki Abchazji i Osetii Południowej oddzieliły się od kraju i ogłosiły niepodległość, ale Gruzja uważa te terytoria za okupację rosyjską. Podobne stanowisko reprezentuje Parlament Europejski. Niepodległość republik uznało poza Rosją zaledwie kilka państw, ale nie zapowiada się na zmianę ich międzynarodowego statusu.

IAR/asop

Zobacz galerię: Dzień na zdjęciach>>>

Polecane

Wróć do strony głównej