Do Morskiego Oka meleksem? Pierwsze testy wypadły pomyślnie
Po wypadkach z udziałem koni ciągnących wozy, dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego chce zmiany w sposobie transportu turystów.
2014-08-19, 15:29
Posłuchaj
We wtorek po raz pierwszy na drodze do Morskiego Oka pojawiły się meleksy. Chciano sprawdzić czy te elektroniczne pojazdy dadzą sobie radę w tak trudnym terenie z licznymi podjazdami. Do każdego z nich wsiadło sześciu turystów. Pojazd dowiózł ich na miejsce z prędkością 10 km/godz. Podróż z Polany Palenicy do Włosienicy trwała ok. 40 minut. - Wszystko wypadło pomyślnie. Pojazd radzi sobie - powiedział przedstawiciel producenta Jarosław Rybarczyk.
Zastrzeżenia mają za to fiakrzy. Wiesław Rzepka z Gronia, właściciel sześciu koni, który jako pierwszy z fiakrów testował meleks, ocenił, że pojazd prowadzi się w miarę dobrze. Zastrzegł jednak, że do elektrycznego auta wejdzie maksymalnie siedmiu turystów i pozostanie niewiele miejsca na bagaż. - Akumulatory trzeba zmieniać co dwa kursy, a wyczerpane ładują się sześć godzin - dodał.
Zdaniem prezesa stowarzyszenia fiakrów, wożących turystów do Morskiego Oka, Stanisława Chowańca, meleks nie poradzi sobie w trudnych warunkach atmosferycznych. - Jest malutki i nadaje się na płytę lotniska lub pole golfowe, ale nie w góry. Gdyby na trasę wjechały meleksy, musielibyśmy zrezygnować z hodowanych przez nas koni. Koń musi być w ciągłym ruchu, aby zachować dobrą kondycję i swój dobry stan fizjologiczny - argumentował.
x-news.pl, TVN24
TPN: nie rezygnujemy z koni
Tatrzański Park Narodowy nie chce całkowicie zrezygnować z koni i wymienić je na meleksy. Chce, by turysta miał wybór. Cena dojazdu do Morskiego Oka wozem i meleksem będzie taka sama - 40 zł.
Weronika Paszkot, inspektor krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, zaznaczyła, że takie rozwiązanie jest dobre. - Musimy sobie zdawać sprawę, że na drodze do Morskiego Oka pracuje ok. 300 koni. Jeżeli ten transport zlikwidujemy z dnia na dzień, los tych zwierząt będzie niepewny. Mogą trafić do rzeźni - oznajmiła.
Pomysł zastąpienia zaprzęgów konnych pojazdami elektrycznymi pojawił się po padnięciu konia na trasie do Morskiego Oka w lipcu 2009 roku. Jeden z turystów nagrał zdarzenie i opublikował w internecie. 10 sierpnie br. na drodze do Morskiego Oka padł kolejny koń. Zdaniem ekspertów zwierzęta padły z powodu nagłego zachorowania, a nie przez przemęczenie.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, kk
REKLAMA