Mordercy amerykańskiego dziennikarza żądali za niego okupu
Zabójcy z organizacji Państwo Islamskie chcieli 100 mln euro za życie Amerykanina. Informację przekazał szef serwisu GlobalPost, dla którego pracował James Foley.
2014-08-21, 21:47
Te żądania miały być przekazane rodzinie dziennikarza w New Hampshire za pomocą poczty elektronicznej.
Philip Balboni nie chciał mówić, jaka była odpowiedź na to żądanie. W środę Balboni ujawnił, że rodzina Foley'a miała kontakt z porywaczami, ale negocjacje nie posunęły się na przód. Rozmowy zostały przerwane.
Śmierć Jamesa Foleya. Tu czytaj więcej>>>
Dwóch pragnących zachować anonimowość przedstawicieli administracji powiedziało agencji Associated Press, że porywacze zażądali okupu po raz pierwszy pod koniec ubiegłego roku.
REKLAMA
(źródło:CNN Newsource/x-news)
Foley został porwany dwa lata temu, w listopadzie 2012 roku w Syrii. Został zamordowany przez muzułmańskich terrorystów w północnym Iraku. Film z jego egzekucji zamieszczono w Internecie jako "przesłanie dla Amerykanów". Zabójstwo dziennikarza potępiły Stany Zjednoczone i Unia Europejska.
W czwartek amerykański Departament Sprawiedliwości poinformował o wszczęciu śledztwa w sprawie śmierci reportera.
REKLAMA
Wcześniej władze USA ujawniły, że na początku roku podjęto próbę odbicia reportera. Akcję sił specjalnych zatwierdził osobiście prezydent Barack Obama.
Z ujawnionych informacji wynika, że ponad 20 komandosów z elitarnych jednostek Delta Force dotarło helikopterami na pólnoc Syrii. Stoczyli walkę z islamskimi bojownikami ale żadnych zakładników nie znaleźli. USA uważają, że obok Foleya wśród poszukiwanych było "przynajmniej czterech" obywateli USA. Nie ujawniono, gdzie i kiedy przeprowadzono operację. Podano natomiast, że było "sporo" ofiar, w tym po stronie USA. Jeden członek sił specjalnych został lekko ranny.
W sprawie śmierci amerykańskiego dziennikarza ściśle współpracują z CIA brytyjskie służby specjalne. Zbrodniarz, który dokonuje egzekucji wypowiada swoją przemowę w języku angielskim. Przypuszcza się zatem, ze mógł pochodzić z Wielkiej Brytanii.
Angielska prasa analizując wideoklip przedstawiający śmierć Foleya opisuje, że jakość nagrania jest tak dobra, że choć morderca jest w kominiarce, można będzie porównać jego oczy z fotografiami znanych brytyjskich dżihadystów. Do tej masy szczegółów dochodzą ubiór, uzbrojenie i sceneria, w której nakręcono wideoklip. Najważniejszy pozostaje jednak głos. Analiza akcentu wskazuje na pochodzenie z Londynu, ze środowiska imigrantów, być może z Afganistanu.
REKLAMA
- Identyfikacja głosu nie może służyć jako bezsporny dowód tożsamości. To nie to samo, co odciski palców czy profil DNA - zastrzega w rozmowie z BBC ekspert sądowa Elizabeth McClelland. Eksperci zwracają też uwagę, że wideoklip z egzekucji był wyraźnie poddany obróbce i zmontowany z kilku sekwencji. Nie jest więc wykluczone, że zastąpiono głos zabójcy dubbingiem.
Foley był bardzo doświadczonym reporterem wojennym. W 2011 roku, gdy relacjonował wojnę cywilną w Libii, został porwany i był przetrzymywany przez kilka tygodni przez siły byłego libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego. Po uwolnieniu szybko wrócił do pracy.
Przed uprowadzeniem w Syrii w listopadzie 2012 roku pracował jako niezależny dziennikarz, tzw. freelancer na Bliskim Wschodzie przez pięć lat. Relacjonował konflikty w Afganistanie, Libii i Syrii dla GlobalPost, francuskiej agencji Agence France-Presse i innych międzynarodowych agencji prasowych.
Początkowo rodzina i GlobalPost uważali, że Foley został porwany przez syryjski reżim Baszara al-Asada. Ale w komunikacie opublikowanym jesienią ubiegłego roku poinformowali, że zmienili zdanie.
IAR/PAP/asop
REKLAMA
REKLAMA