Rekin zabił surfera. Tragiczny wypadek w Australii
Atak wydarzył się w popularnej miejscowości turystycznej Byron Bay na wschodnim wybrzeżu Australii.
2014-09-09, 07:39
Rekin zaatakował, kiedy ok. 50-letni mężczyzna samotnie pływał przy końcu plaży. Ranny surfer został wyciągnięty z wody na brzeg, gdzie był reanimowany przez lekarza. Niestety, nie udało się go uratować. Mężczyzna miał poważną ranę na prawej nodze. Według relacji świadków, kawałek kończyny był zupełnie oderwany i dryfował w morzu. Popisy na desce prawdopodobnie oglądała z brzegu żona ofiary.
W okolicy pływało wielu innych surferów, nie było ostrzeżenia o obecności rekina. - Każdego dnia pływa tu na desce ok. 30 ludzi, w weekendy nawet więcej. Do tego dochodzą miłośnicy snorkelingu - mówi Syl Reid z miejscowego klubu pływackiego.
Krótko po ataku w pobliżu miejsca, gdzie zginął mężczyzna ekipa telewizyjna zarejestrowała z helikoptera krążącego przy brzegu dużego rekina.
REKLAMA
Ostatni śmiertelny w skutkach atak rekina w Australii miał miejsce w kwietniu niedaleko miejscowości Tathra, 340 km na południe od Sydney. W ubiegłym roku doszło do dwóch takich ataków - u wschodniego i zachodniego wybrzeża Australii. Ofiarami również byli surferzy.
PAP, smh.com.au, fc
REKLAMA