Amerykańsko-arabskie bombardowania w Syrii. Kilkadziesiąt ofiar

Dziesiątki bojowników Państwa Islamskiego zginęło lub zostało rannych w atakach lotniczych przeprowadzonych w Syrii przez USA i kilka sojuszniczych krajów arabskich - poinformowało opozycyjne Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.

2014-09-23, 10:31

Amerykańsko-arabskie bombardowania w Syrii. Kilkadziesiąt ofiar

Posłuchaj

USA atakują w Syrii - relacja Marka Wałkuskiego (IAR) z Waszyngtonu
+
Dodaj do playlisty

- Są dziesiątki zabitych i rannych - przekazał szef tej organizacji Rami Abdulrahman w rozmowie telefonicznej z agencją Reuters.

Obserwatorium ma siedzibę w Wielkiej Brytanii, ale opiera się na wiadomościach uzyskiwanych od sieci informatorów w Syrii.

Atak na dżihadystów w Syrii rozpoczął się od wystrzelenia amerykańskich pocisków manewrujących Tomahawk.

Później do akcji wkroczyły myśliwce bombardujące oraz uzbrojone drony Predator i Reaper.

REKLAMA

W operacji brały udział samoloty z krajów arabskich - Arabii Saudyjskiej, Jordanii i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Według Pentagonu zaatakowano przede wszystkim cele w rejonie miasta Ar-Rakka, które jest nieformalną stolicą Państwa Islamskiego.

Bomby spadły też na pozycje dżihadystów przy granicy w Iraku. Na liście celów były ośrodki dowodzenia, składy broni i koszary.

Ataki na Syrię nie są zaskoczeniem. Zapowiedział je niespełna 2 tygodnie temu prezydent Barack Obama.

REKLAMA

WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>

Nie spodziewano się jednak, że do bombardowań dojdzie tak szybko.

Syryjska telewizja państwowa podała, że władze w Damaszku dzień wcześniej zostały uprzedzone przez USA o planowanych bombardowaniach.
Powołano się na krótki komunikat syryjskiego MSZ, w którym napisano, że "strona amerykańska poinformowała stałego przedstawiciela Syrii przy ONZ, że będą prowadzone ataki przeciw organizacji terrorystycznej Daesh (arabska nazwa Państwa Islamskiego) w Ar-Rakka".

Według urzędników Pentagonu syryjski prezydent nie został uprzedzony o rozpoczętych atakach.

REKLAMA

Dla Waszyngtonu niezwykle ważny jest udział w operacji państw arabskich. Dzięki temu przeciwnicy Stanów Zjednoczonych nie mogą powiedzieć, że jest to kolejna wojna Amerykanów z muzułmanami.

Od 8 sierpnia USA przeprowadziły naloty na cele Państwa Islamskiego  w Iraku, by wesprzeć walczącą z dżihadystami na lądzie armię iracką oraz kurdyjskich bojowników. Rozszerzenie ataków na na terytorium sąsiedniej Syrii, gdzie mieszczą się główne dowództwo i baza IS, jest przełomem. Administracja Obamy unikała dotychczas angażowania USA w trwającą od ponad trzech lat syryjską wojnę domową.

WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>

Od ponad miesiąca myśliwce USA przeprowadzały nad Syrią loty rozpoznawcze.

REKLAMA

Warunki operacji są w Syrii znacznie trudniejsze niż w Iraku, gdzie USA w walce z dżihadystami  mogą opierać się na współpracy z nowym rządem w Bagdadzie i na irackiej armii. W Syrii USA nie mają takiego sojusznika.

USA podtrzymują stanowisko, że  prezydent  Baszar al - Asad, który posunął się nawet do użycia broni chemicznej przeciw swoim rodakom, stracił jakąkolwiek legitymację do rządzenia krajem.

Eksperci już wcześniej wyrażali obawy, że walczący z Państwem Islamskim Asad skorzysta na amerykańskich atakach przeciw dżihadystom.

JU/IAR

REKLAMA

 

 

 

(PAP)

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej