Wojna z Państwem Islamskim. Wstrząsający raport na temat zabitych w Iraku
Co najmniej 12 tysięcy cywilów zginęło od początku roku w Iraku. Takie dramatyczne dane podaje w opublikowanym właśnie raporcie Międzynarodowa Grupa na Rzecz Praw Mniejszości.
2014-10-16, 19:30
Posłuchaj
II wojna Zachodu z islamskim terroryzmem (analiza) >>>
Międzynarodowa Grupa na Rzecz Praw Mniejszości alarmuje, że od stycznia do października zginęło dwa razy więcej osób niż w ubiegłym roku. Eksperci doliczyli się też 1,7 miliona uchodźców z Iraku. Ofiarami walk i prześladowań padają przede wszystkim mniejszości takie grupy jak chrześcijanie, jazydzi i mniejsze społeczności. Tylko z samej prowincji Niniwa, tradycyjnie zamieszkiwanej przez wiele grup etnicznych, uciekło w ostatnich miesiącach pół miliona ludzi.
Carl Soderbergh z Międzynarodowej Grupy na Rzecz Praw Mniejszości podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem, że nad niektórymi grupami zawisło widmo zagłady.
- Na przykład sabejscy mandejczycy, którzy są wyznawcami Jana Chrzciciela i są bardzo unikalną wspólnotą religijną. W ostatnim roku byli oni szczególnie narażeni na zabijanie i porwania. Teraz zostało ich już tylko 5 tysięcy w Iraku. Takie grupy są teraz naprawdę zagrożone wyginięciem - dodaje Carl Soderbergh.
REKLAMA
Brytyjska organizacja podaje, że radykałowie z Państwa Islamskiego nie tylko zabijają wyznawców innych religii, ale także gwałcą kobiety i sprzedają ludzi na targach niewolników. Zbrodni dopuszczają się jednak także inne grupy, w tym szyickie bojówki, które walczą przeciwko islamistom.
Źródło: CNN Newsource/x-news
Łatwy cel
W tej sytuacji to właśnie mniejszości są najbardziej narażone na ataki. - Grupy mniejszościowe są łatwym celem, bo nie mają politycznego wsparcia ani bojówek, które ich chronią. Na przykład sabejskim mandejczykom nie wolno nosić broni. Wszystkie te grupy zamieszkują strategiczne i sporne tereny, co dodatkowo naraża je na ataki - mówi przedstawiciel Międzynarodowej Grupy na Rzecz Praw Mniejszości.
REKLAMA
Eksperci podkreślają, że problem zaczął się znacznie wcześniej niż tegoroczna ofensywa Państwa Islamskiego w Iraku i w Syrii, bo napięcia religijne i etniczne były w Iraku bardzo mocne od czasu upadku Saddama Husajna.
Zbyt późna reakcja
Jak podkreśla w rozmowie z Polskim Radiem Carl Soderbergh, Zachód zbyt długo zwlekał z reakcją na kryzys w Iraku. Teraz Europa powinna wspomagać kraje, które przyjmują irackich uchodźców, ale także zdecydowanie skuteczniej działać przeciwko fanatykom z Państwa Islamskiego.
- Chodzi nie tylko o Europejczyków, którzy jadą w tamte rejony i przyłączają się do islamistów. Państwo Islamskie zdołało bowiem zgromadzić ogromne sumy pieniędzy i materialnego wsparcia. Dlatego rządy krajów Europy i Bliskiego Wschodu powinny podjąć konkretne kroki, by zapobiec takiemu wspieraniu islamistów - dodaje Carl Soderbergh.
WOJNA W IRAKU - serwis specjalny >>>
REKLAMA
Kilkanaście tygodni temu media informowały o dramacie jazydów, którzy uciekali przed islamistami z północy Iraku. Część z nich schroniła się w trudno dostępnych górach na granicy z Syrią i dopiero poprzez transport lotniczy udało się dostarczyć im pomoc humanitarną.
Fanatycy z Państwa Islamskiego w lipcu ogłosili powstanie kalifatu na terenie Iraku i Syrii. Pozycje radykałów są stale bombardowane przez lotnictwo Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii, Kanady a także krajów Zatoki Perskiej. Ocenia się, że do tej pory dokonano co najmniej 450 takich nalotów.
WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny>>>
REKLAMA
REKLAMA