Afera z kamienicą. Hanna Gronkiewicz-Waltz pozywa tygodnik „W Sieci”
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała, że wystąpi przeciw tygodnikowi "w Sieci" z pozwem o naruszenie dóbr osobistych w związku z artykułem dotyczącym sprawy jednej z warszawskich kamienic.
2014-11-12, 18:13
Posłuchaj
O pozwie Gronkiewicz-Waltz poinformowała na środowej konferencji prasowej. Oświadczyła, że cały artykuł i jego wymowa naruszają jej dobra osobiste.
Chodzi o artykuł "Waltzem wokół kamienicy". Tygodnik napisał, że kamienica przy ul. Noakowskiego w Warszawie, do której część praw odziedziczył mąż prezydent stolicy Andrzej Waltz, została zreprywatyzowana na podstawie sfałszowanych dokumentów. Według tygodnika wuj Andrzeja Waltza odkupił prawa do budynku od oszusta, który sfałszował akty notarialne poświadczające zrzeczenie się praw do nieruchomości przez prawowitych właścicieli na kilka dni przed wybuchem wojny. Fałszerz został potem za to skazany na osiem lat więzienia wskutek starań wdowy po prawowitym właścicielu, która przeżyła wojnę.
Później - pisze tygodnik - kamienica została znacjonalizowana na mocy tzw. dekretu Bieruta, a w 1996 r. wuj Andrzeja Waltza wystąpił o zwrot nieruchomości. W 2003 r. - już po śmierci występującego o zwrot - prawo do użytkowania gruntów pod kamienicą przypadło m.in. Andrzejowi Waltzowi. W 2006 r. - pisze tygodnik - rodzina Waltzów otrzymała od miasta pozytywną decyzję ws. budynku i prawie 27 proc. otrzymali mąż i córka Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Następnie - według tygodnika - kamienica nie została "wystawiona na rynek" tylko "natychmiast sprzedana nowo powstałej firmie". Tygodnik pisze, że w 2010 r. "śledczy zaskarżyli decyzję dotyczącą zwrotu nieruchomości" przy ul. Noakowskiego", a prokurator uzasadniał, że wuj Andrzeja Waltza nie był uprawniony do złożenia wniosku ws. zwrotu kamienicy.
"Nie wydałam żadnej decyzji"
Gronkiewicz-Waltz uzasadniając w środę wystąpienie z wnioskiem powiedziała, że decyzja dotycząca zwrotu nieruchomości, nie została wydana przez nią - chociaż, według niej, to sugerowano.
- Została wydana w 2003 roku przez urząd miasta stołecznego Warszawy, gdy prezydentem był jeszcze Lech Kaczyński. Trudno sobie wyobrazić bym miała co do tego jakiekolwiek zastrzeżenia, mój mąż nie był bezpośrednim spadkobiercą, bo już chodzi taka opinia i tak się pisze w mediach, że on występował o zwrot - otóż nie, on nawet nie był bezpośrednim spadkobiercą osoby, która domagała się zwrotu, tylko był spadkobiercą po osobie, która była spadkobiercą osoby, która wystąpiła z wnioskiem - mówiła prezydent Warszawy.
Gronkiewicz-Waltz podkreśliła, że ani ona, ani jej mąż nigdy nie starali się o zwrot jakiejkolwiek nieruchomości w Warszawie. - Uczciwe byłoby rozróżnić między postępowaniem spadkowym a tym czy ktoś się stara o zwrot nieruchomości - zaznaczyła.
Dodała, że ma nadzieję, że proces o naruszenie dóbr osobistych "raz na zawsze zamknie tę sprawę". "Trochę żartobliwie można powiedzieć, choć jest to taki nieprzyjemny żart, że mąż dostał w spadku 6,8 proc. kamienicy, a ja mam problem w każdej kampanii wyborczej i co cztery lata zarzuca mi się manipulacje, że w ogóle mam z tym związek - powiedział prezydent Warszawy.
Michał Karnowski z tygodnika "w Sieci" powiedział, że nad tematem kamienicy dziennikarze pracowali od dawna, dali również możliwość przedstawienia swojego stanowiska Gronkiewicz-Waltz. Podkreślił, że prezydent Warszawy powinna ujawnić wszystkie dokumenty w tej sprawie. Dodał, że Gronkiewicz-Waltz jest osobą publiczną i dziennikarze tygodnika w "naturalny sposób przed wyborami przyglądają się poszczególnym kandydatom".
PAP, to
REKLAMA