Kambodża: życie po traumie

2015-04-18, 13:58

Kambodża: życie po traumie
Obchody 40. rocznicy zajęcia przez Czerwonych Khmerów stolicy Kambodży. Foto: PAP/EPA/MAK REMISSA

Prawie dwa miliony osób zostało zamordowanych w trakcie rządów Czerwonych Khmerów w Kambodży. 17 kwietnia minęła 40. rocznica zajęcia przez nich stolicy - Phnom Penh. Choć w kraju działa Międzynarodowy Trybunał ds. Zbrodni Czerwonych Khmerów, to wielu zwykłych mieszkańców wciąż nie ma poczucia sprawiedliwości.

Posłuchaj

40 lat temu, 17 kwietnia 1975 roku Czerwoni Khmerzy weszli do Phnom Penh. To był początek ludobójstwa. Pisał o tym Polak, Zbigniew Domarańczyk - pierwszy zagraniczny reporter, który zobaczył ten martwy kraj, cztery lata później. Relacja z Phnom Penh Tomasza Sajewicza/IAR
+
Dodaj do playlisty

Nad wejściem do Muzeum Ludobójstwa powiewa szarfa z życzeniami "Szczęśliwego Nowego Roku". Khmerzy obchodzą właśnie swój Nowy Rok. Może to gest dobrej woli wobec turystów, niewinny w azjatyckiej kulturze. Może jednak ktoś nie pomyślał, że powieszenie pod napisem Muzeum Ludobójstwa życzeń, będzie też odbierane jako niestosowne. Wchodzę do słynnego więzienia S-21, nazywanego katownią Czerwonych Khmerów. Mieści się w dawnym budynku szkoły.  Posadzki, ściany i metalowe łóżka, są niemymi świadkami niewyobrażalnego cierpienia. Ciszę tego miejsca 4 dekady temu przeszywał lament konających. Teraz żali się Pani Ni. Ma 55 lat, jest samotna. Po raz pierwszy przyszła odwiedzić to miejsce.

- Sama byłam wtedy i w obozie pracy przymusowej. Uciekłam stamtąd, bo czułam, że zbliża się mój koniec. W nocy słyszałam głosy dzieci, które błagały Czerwonych Khmerów w więzieniu, aby dali coś do jedzenia im rodzicom. A później krzyk tych samych dzieci wrzucanych do studni.

Świadectwo Pani Ni przeraża, ale mówi się, że prawie każda khmerska rodzina ma podobne historie, za reżimu Pol Pota zgładzono jedną czwartą mieszkańców Kambodży. Także rodziców Thieary Seng, która ze złości na reżim Khmerów została adwokatem. Pani Ni, która żyje na granicy ubóstwa, w S21  mówi mi, że sprawiedliwość dla niej oznacza godne życie, którego nie ma. Poczucia sprawiedliwości mieszkańcom Kambodży nie daje międzynarodowy trybunał, który skazał zaledwie kilka osób.

- Trybunał może jedynie zaoferować sprawiedliwość w sensie prawnym, a sprawiedliwość ma o wiele szersze znaczenie - niż to proceduralne - mówi Theary. Kaci - dosłownie, żyją pośród swoich ofiar. - Dlaczego nie można osądzić każdego Khmera związanego z reżimem, który ma krew na rękach? Po pierwsze bo to nie praktyczne. Po drugie nie mamy nawet takich możliwości, i po trzecie - w imię pojednania, Ale we wsi skąd pochodzę, oprawcy wciąż żyją obok swoich ofiar - dodaje.

Muzeum
Muzeum Ludobójstwa w stolicy Kambodży/ fot: Tomasz Sajewicz PR

 

Wracam do S-21. Mieszkańcy Kambodży, tak jak Pani Ni, zaglądają tu rzadko. To miejsce stało się jedną z atrakcji turystycznych Phnom Penh. Turyści w krótkich spodenkach, bez zakrytych ramion zwiedzają katownię. Wcześniej byli na basenie, obiedzie, zakupach. Po muzeum ludobójstwa, bo taką oficjalną nazwę nosi to miejsce oprowadza Samrit, Nie jest to jego prawdziwe imię, bo nie chce kłopotów. Samrit - o co pytają Cię turyści? - Pytają dlaczego, ludzie kiedyś związani z czerwonymi Khmerami są przy władzy, dlaczego nie osądziliśmy zbrodniarzy.

I co im odpowiadasz? - Że jesteśmy państwem rozwijającym się, i że muszę być ostrożny. W muzeum ludobójstwa książkę ze swoimi wspomnieniami podpisuje Bou Meng, jeden z nielicznych, który przetrwał pobyt w więzieniu. Tu zginęła jego żona. Panie Bou jak się Pan czuje siedząc tu każdego dnia?

- Smutno mi, ale chce dać świadectwo zbrodni Czerwonych Khmerów i oddać hołd pamięci mojej żony - wywiad na który zgodził się Pan Bou, przerywa brutalnie anonimowa pracownica muzeum ...

- Stary człowieku, dlaczego dajesz wywiad? Wiesz, że nie możesz tego robić w muzeum.

Mnie żegna niecenzuralnymi słowami. Pan Bou chce udzielić wywiadu później, ale tak jak i innym dziennikarzom - za 100 dolarów.

Z Phnom Penh, Tomasz Sajewicz / Polskie Radio

Polecane

Wróć do strony głównej