Ranking najlepszych miejsc dla matek. Którą pozycję zajęła Polska?
Jak wynika z rankingu przygotowanego przez organizację Save the Children, najlepszym miejscem dla matek jest Norwegia, a najgorszym - Somalia.
2015-05-05, 10:12
Polska zajęła 28. miejsce, wyprzedzając m.in. Japonię i Stany Zjednoczone. Bezpośrednio przed nami uplasowała się m.in. Białoruś, Litwa, Estonia czy Czechy.
W zestawieniu, które obejmuje 179 krajów "czołówka" (miejsca 1. do 10.) wygląda następująco: Norwegia, Finlandia, Islandia, Dania, Szwecja, Holandia, Hiszpania, Niemcy, Australia i Belgia. Tradycyjnie najwyższe miejsca zajęły kraje skandynawskie. Finlandia, która rok temu otwierała ranking, w tym roku została zaklasyfikowana na drugiej pozycji. Jedynym krajem spoza Europy w pierwszej dziesiątce jest Australia.
W ostatniej dziesiątce znalazły się kraje afrykańskie. Miejsca 169. do 179. zajmują: Haiti/Sierra Leone, Gwinea Bissau, Czad, Wybrzeże Kości Słoniowej, Gambia, Niger, Mali, Republika Środkowoafrykańska, Demokratyczna Republika Konga i Somalia. W dziewięciu spośród tych państw toczą się konflikty zbrojne.
Przygotowując swój raport organizacja Save the Children brała pod uwagę takie kryteria jak zdrowie matek, dostęp dzieci do edukacji, poziom dochodów i status kobiet.
Pełny raport>>>
Niechlubny rekord Waszyngtonu
Jak wynika z raportu, Amerykanki są średnio dziesięć razy bardziej narażone na śmierć podczas ciąży lub porodu niż Polki, Austriaczki czy Białorusinki. W USA ryzyko to jest najwyższe wśród wszystkich krajów rozwiniętych.
Organizacja odnotowała znaczne różnice w kwestii umieralności niemowląt. W krajach z pierwszej dziesiątki rankingu jedna kobieta na 290 straci dziecko zanim skończy ono pięć lat. Tymczasem w krajach z ostatniej dziesiątki będzie to dotyczyło jednej kobiety na osiem.
Według Save the Children niechlubny rekord umieralności niemowląt wśród 25 najzamożniejszych światowych stolic należy do Waszyngtonu, z 7,9 zgonami na tysiąc urodzeń, wobec 1,6 na tysiąc w Pradze czy 2 na tysiąc w Sztokholmie i Oslo. Przed Waszyngtonem, z nieco niższym współczynnikiem umieralności niemowląt, uplasowały się: Wiedeń, Berno, Warszawa i Ateny.
To dowód na gigantyczne różnice między bogatymi a biednymi mieszkankami amerykańskiej stolicy - oceniono. Dzieci, które przychodzą na świat w szpitalu oddalonym zaledwie 6 km od Białego Domu, są dziesięć razy bardziej narażone na śmierć przed ukończeniem roku niż dzieci, które urodziły się w najbardziej zamożnej dzielnicy.
Jak wynika z ubiegłorocznego badania nowojorskiej fundacji The Commonwealth Fund, w USA koszty opieki zdrowotnej są najwyższe na świecie. Z powodu braku funduszy w ciągu 12 miesięcy poprzedzających ankietę ok. 37 proc. obywateli USA nie wykonało zalecanych badań lub nie podjęło leczenia. Tymczasem w Wielkiej Brytanii odsetek ten wynosił zaledwie 4 proc. Według kwietniowego badania Gallupa 12 proc. Amerykanów nie ma ubezpieczenia zdrowotnego.
PAP, Save the Children, kk
REKLAMA