Erdogan wzbudza skrajne emocje. Za co Turcy go kochają, za co nienawidzą? (reportaż)
Wystarczy się przejść po Istilklal Caddesi, najsławniejszej ulicy Stambułu, aby poczuć bogactwo tureckiego życia politycznego. W odległości 50 metrów od siebie na dwa dni przed niedzielnymi wyborami prowadzą kampanie wyborcze dwa wrogie sobie obozy.
2015-06-06, 10:43
Pod właśnie remontowaną kamienicą, na krawężniku siedzi grupa młodych mężczyzn. Kilku z nich gra na gitarach, jeden śpiewa piosenki o Kurdystanie. Kilkanaście osób - mężczyzn i kobiet w dżinsach - tańczy w zwartej grupie. Wokół nich gromadzi się spory tłum. Prawie wszyscy filmują pokaz, wielu także zaczyna śpiewać. Wśród ludzi krąży młoda dziewczyna rozdając kolorowe nalepki, na których w barwach tęczy namalowana jest twarz Selahattina Demirtasa, przywódcy prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP).
Kilkadziesiąt metrów dalej nastrój jest zupełnie inny: z głośników płyną piosenki przypominające rytmem pieśni bojowe. Na środku ulicy stoi grupa kilkudziesięciu kobiet w średnim wieku, wszystkie z głowami owiniętymi w kolorowe chusty, w rękach trzymają małe flagi z wymalowaną na nich świecącą żarówką - to symbol rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Za nimi gromadzą się ich mężowie.
Wybory na językach
Ulicą nadjeżdża pełen turystów tramwaj, kursujący między placem Taksim a historyczną stacją kolejki podziemnej Tunel. Kobiety usuwają się tramwajowi z drogi. Po chwili wracają na swoje miejsca. W kawiarniach starej, centralnie położonej dzielnicy Stambulu Beyoglu, pełno jest spekulacji na temat wyborów i tego, co przyniosą Turcji. To samo dzieje się w całym mieście.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Jedni mówią, że zrobią w tych wyborach wszystko, żeby uniemożliwić zwycięstwo AKP, drudzy, że gotowi są zabić dla człowieka, który jest dla nich symbolem wielkiej noeotomańskiej przyszłości ich kraju.
Jedni wierzą, że jak zawsze ich wszechpotężny prezydent odniesie wielki sukces. Drudzy mają nadzieję, że to początek końca Recepa Tayipa Erdogana.
Będą niespodzianki?
Według ekspertów jedno jest pewne: w tych wyborach nie zabraknie różnych niespodzianek i nikt nie jest w stanie przewidzieć, z jaką przewagą zwycięży AKP, od której do niedawna oczekiwano prawie absolutnej większości w przyszłym parlamencie.
- Krajobraz polityczny Turcji zaczyna się zmieniać - mówi znana dziennikarka "Hurriyet Daily News" Barcin Yinanc. Dodaje, że do języka politycznego tych wyborów wprowadzono nawet nową kategorię wyborcy, zwaną "Erdogan musi być powstrzymany", czyli wyborcę, który bez względu na swoje przekonania polityczne w niedzielę zagłosuje na HDP. Dziennikarka przyznaje też, że opozycyjna CHP (Partia Ludowo-Republikańska) ruszyła do kontrofensywy.
REKLAMA
- CHP wreszcie zrozumiała, że zamiast wdawać się w kłótnie z Erdoganem, lepiej wyjdą na sformułowaniu konstruktywnego programu wyborczego. Obiecali zwiększyć płacę minimalną prawie o 50 proc., to samo chcą zrobić z emeryturą. Mówią, że mają na to budżet. Te propozycje od razu przysporzyły im głosów - komentuje Yinanc.
Prezydent przesadził?
Wielu analityków uważa, że kontrowersyjny prezydent "przedobrzył" i przez ustawiczne mieszanie się w kampanię wyborczą partii, której jest współzałożycielem (czego jako szef państwa nie powinien był robić), doprowadził do sytuacji, w której zamiast zyskiwać nowych zwolenników dla AKP, zaczął ich tracić.
FILM: Ok. 50 osób zostało rannych w eksplozji w czasie wiecu wyborczego przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi w Turcji. Do wybuchu doszło na zgromadzeniu zwolenników prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej. Nie wiadomo, co spowodowało eksplozję. Media informują, że przyczyną mogła być awaria transformatora energetycznego.
RUPTLY/x-news
REKLAMA
Hasim pijący w Starbucks na Istiklal cafe latte, przyznaje, że należy do tej właśnie kategorii. Określa się mianem "liberała, który miał złudzenia". - Popierałem AKP i to dosyć długo, bo myślałem, że coś zmienią w tym kraju, wprowadzą równość dla wszystkich, poprowadzą nas do Europy. Tak to wyglądało przynajmniej na początku. Teraz nie chcę z nimi mieć nic do czynienia. Skończyło się - mówi trzydziestoletni dziennikarz, do niedawna aktywnie pracujący w jednej z prorządowych gazet. - Złożyłem rezygnację. Nie chcę i nie mogę pisać tak, jak oni chcą, żebym pisał. Zacznę robić coś innego - zapowiada.
Rozdarcie w partii?
Hasim przyznaje, że wśród swoich znajomych, którzy w dalszym ciągu są członkami AKP, słyszy plotki na temat pewnego wewnętrznego rozdarcia w partii. - Wielu ludzi zastanawia się, co robi wielki nieobecny, czyli były prezydent Abdullah Gul. Myślą, że jeśli Erdogan nie odniesie w tych wyborach miażdżącego zwycięstwa, to właśnie z tej strony nadejdzie zmiana - mówi Hasim.
Ekrem Dumanli, redaktor naczelny "Zaman", gazety blisko związanej z ruchem Fethullaha Gulena, muzułmańskiego duchownego mieszkającego w Stanach Zjednoczonych, którego Erdogan oskarża o utworzenie w Turcji tzw. równoległego państwa i wysiłki zmierzające w kierunku przejęcia władzy, twierdzi, że prezydent nie tylko stracił poparcie wśród bardziej liberalnej części AKP, ale także tych bardziej konserwatywnych.
Niedotrzymane obietnice
REKLAMA
Powiązany Artykuł
- Wielu z nich jest rozczarowanych faktem, że nie dotrzymał danych im obietnic. Erdogan miał wystarczająco dużo czasu na to, żeby stworzyć nową konstytucję, ale jakoś mu się to nie udało. Ludzie czują się zawiedzeni. Na dodatek, obiecał im, że pozbędzie sie na zawsze silnej armii, ale teraz wszedł z tą samą armią w nowe układy - mówi Dumanli, przeciwko któremu rząd wytoczył już kilka procesów i który ma zakaz wyjazdu z kraju.
Jednak kobiety uczestniczące w małej przedwyborczej paradzie AKP na Istiklal twierdzą zupełnie inaczej. - Nasz prezydent jest wielkim człowiekiem – mówi jedna z nich. - Dzięki niemu Turcja bardzo się zmieniła. Kochamy go. Zrobiłybyśmy dla niego wszystko.
Ze Stambułu Agnieszka Rakoczy (PAP)
pp
REKLAMA
REKLAMA