Prezydent Turcji do bojowników: złożycie broń albo spotkają was konsekwencje

- Turecki atak na bazy Państwa Islamskiego na północy Syrii był pierwszym krokiem. Działania przeciwko islamistom, lewicowym i kurdyjskim bojownikom będą kontynuowane - zapowiedział Recep Tayyip Erdogan.

2015-07-24, 20:58

Prezydent Turcji do bojowników: złożycie broń albo spotkają was konsekwencje
Tureccy żołnierze na turecko-syryjskiej granicy. Foto: PAP/EPA/STR

Posłuchaj

Turcja zapowiada kolejne naloty na islamistów. Relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

W piątek rano tureckie myśliwce F-16 zbombardowały trzy cele Państwa Islamskiego (IS) na północy Syrii. Uderzenia były skoncentrowane wokół wioski Hawar. Anonimowi przedstawiciele władz podali, że cele, w które uderzyło tureckie lotnictwo, to dwa centra dowodzenia i punkt zbierania się zwolenników IS. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, w ataku zginęło dziewięciu bojowników.

W czwartek dżihadyści otworzyli ogień z terytorium syryjskiego w kierunku tureckiego posterunku wojskowego w pobliżu przygranicznego miasta Kilis, zabijając jednego żołnierza i raniąc dwóch innych. Turecka armia odpowiedziała ogniem z broni ciężkiej. Zginął jeden bojownik, zniszczone zostały trzy pojazdy należące do islamistów.


x-news.pl, TR NTV

"Muszą złożyć broń albo będą konsekwencje"

Jak podkreślił prezydent Turcji, atak na bazy dżihadystów "był pierwszym krokiem". - Działania przeciwko islamistom, lewicowym i kurdyjskim bojownikom będą kontynuowane - zapowiedział Recep Tayyip Erdogan. - Ugrupowania bojowe muszą złożyć broń lub spotkają się z konsekwencjami - ostrzegł.

Wcześniej turecki premier Ahmet Davutoglu poinformował, że wskutek czwartkowych nalotów "usunięto potencjalne zagrożenie" dla Turcji, a cele uderzono "ze stuprocentowa dokładnością". Oświadczył, że Turcja jest zdeterminowana, aby zapobiec wszelkim zagrożeniom terrorystycznym w nią skierowanym.

Davutoglu zaznaczył, że operacje wymierzone w IS, a także w lewicowych i kurdyjskich bojowników nie są jednorazowe. - To jest proces, nie ogranicza się do jednego dnia, czy jednego regionu. Najmniejszy ruch zagrażający Turcji będzie odpierany w najostrzejszy sposób - oznajmił.

Fot. PAP/EPA/STR

Operację tureckich służb przeprowadzono cztery dni po samobójczym zamachu, przypisywanym przez turecki rząd Państwu Islamskiemu. Do ataku doszło w mieście Suruc, w pobliżu granicy syryjskiej. Zginęło 32 prokurdyjskich działaczy. W środę kurdyjscy separatyści przyznali się do zabicia, w odwecie za zamach, dwóch tureckich policjantów, których podejrzewali o współpracę z IS.

REKLAMA

Blisko 300 aresztowanych

Po ataku tureckiego lotnictwa turecka policja przeprowadziła w 13 prowincjach na terenie kraju obławy na bojowników Państwa Islamskiego i Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Do tej pory aresztowano już 297 osób, w tym 37 obcokrajowców.

W operacji przeciwko siedzibom IS i PKK w samym Stambule wzięło udział ok. 5 tys. policjantów, wspartych przez śmigłowce. Według agencji Dogan policjanci zrewidowali ok. 140 różnych miejsc w tej metropolii.

Agencja Anatolia podała, że w czasie operacji w Stambule zabita została działaczka skrajnie lewicowej organizacji Rewolucyjny Front-Partia Wyzwolenia Ludu (DHKP-C). Działaczka zginęła w czasie strzelaniny, gdy policja próbowała dostać się do mieszkania w stambulskiej dzielnicy Bagcilar.

Fot. PAP/EPA/STR

Turecko-amerykański układ

Prezydent Turcji potwierdził w piątek, że doszło do porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie wykorzystania przez siły USA bazy lotniczej w Incirlik, na południu Turcji, do przeprowadzania operacji militarnych przeciwko ekstremistom z Państwa Islamskiego "w zasięgu pewnych ram".

"Gabinet Ministrów zatwierdził rozmieszczenie w naszych bazach bezzaałogowych i załogowych samolotów Stanów Zjednoczonych i niektórych krajów regionu biorących udział w kampanii lotniczej przeciwko Daesh (Państwu Islamskiemu)" - czytamy w oświadczeniu tureckiego MSZ. "Część tureckich sił lotniczych również otrzyma zadania, z tym samym celem, w operacjach" - głosi komunikat.

REKLAMA

W czwartek rzecznik Białego Domu Josh Earnest przekazał, że amerykański prezydent Barack Obama i Erdogan rozmawiali dzień wcześniej przez telefon. Rzecznik podał, że przywódcy uzgodnili "pogłębienie współpracy" w walce z IS.

Turecki rząd do tej pory był przeciwny takiemu rozwiązaniu, argumentując, że ataki z powietrza wymierzone w dżihadystów mogą rykoszetem umocnić syryjski reżim Baszara el-Asada, głównego wroga Ankary. Jednak w ostatnim czasie IS nasiliło aktywność w Turcji.

Turcja wzmocni granicę z Syrią

- Wskazano krytyczne odcinki granicy turecko-syryjskiej (łączna jej długość to 900 km). Te tereny będą priorytetem i podjęte zostaną działania przy użyciu wszelkich możliwych środków technicznych - powiedział w czwartek wicepremier i rzecznik rządu Bulent Arinc. - W obliczu zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego ważne jest, by zablokować punkty, przez które przenikają terroryści - dodał.

Na granicy powstanie 150-km mur modułowy, możliwy do rozłożenia na części i złożenia na nowo w innym miejscu. W innych miejscach wzmocnione zostanie ogrodzenie z drutu kolczastego. 118-km odcinek granicy wyposażony zostanie w reflektory. Naprawione będą też drogi dla patroli granicznych. Armia turecka już kopie fosę o długości 365 km.

Fot. PAP/EPA/DENIZ TOPRAK

Dziennik "Hurriyet Daily News" poinformował, że umocnienia składają się z dwóch linii betonowego ogrodzenia zwieńczonego drutem kolczastym. Między dwiema liniami ogrodzenia biegnie szeroka na pięć metrów droga dla patrolujących pojazdów. Całości dopełniają wieże obserwacyjne wzdłuż ogrodzenia oraz sterowce i drony w powietrzu.

Sojusznicy NATO wielokrotnie apelowali do Ankary, aby robiła więcej w celu zapobiegania przedostawaniu się dżihadystów przez granicę z Syrią.

Eksperci: Turcja nie zaangażuje się głębiej militarnie w Syrii

Bombardowania pozycji Państwa Islamskiego w Syrii przez lotnictwo tureckie potwierdzają, że Turcja przyłączyła się do koalicji przeciw IS. Jednak - zdaniem ekspertów - nie należy raczej oczekiwać eskalacji zaangażowania militarnego Ankary w Syrii.

- Naloty tureckie na IS w Syrii nie są niespodzianką. Turcja ma długą granicę z terytorium Syrii, częściowo zajętym przez islamistów, i chociaż długo wahała się, czy włączyć się do koalicji, musiała jakoś zareagować na ich agresywne poczynania i zamach terrorystyczny w Suruc. Poza tym, Turcja jest w końcu członkiem NATO, należy do zachodniego sojuszu, więc jest wystawiona na ataki dżihadystów - wskazał Marc Pierini, były ambasador UE w Ankarze.

Nie uważa on jednak, by doszło do szerszej eskalacji działań wojsk tureckich w Syrii. - Nie sądzę, by Turcja zdecydowała się na otwartą wojnę z radykałami. Czwartkowy atak przeprowadzono zza granicy, bez naruszania syryjskiej przestrzeni powietrznej. Akcje tureckie będą raczej miały charakter odwetowy i defensywny, w odpowiedzi na ewentualne kolejne ataki. Nie przewiduję wkroczenia tureckich wojsk lądowych do Syrii - dodał Pierini.

Zwrócił on też uwagę, że chociaż silna militarnie Turcja jest gotowa na konfrontację z dżihadystami, to brak stabilizacji politycznej w kraju po wyborach parlamentarnych 7 czerwca - do dziś nie utworzono stałego rządu - utrudnia podjęcie decyzji ws. dalszych działań wobec kryzysu syryjskiego.

Podobną opinię wyraża Adam Balcer, specjalista ds. Bałkanów z Uniwersytetu Warszawskiego. - Turcja nie może sobie pozwolić na tolerowanie dalszych zamachów. Jeżeli dojdzie do kolejnych, może dojść do eskalacji tureckich działań wojskowych. Ale nie sądzę, żeby Turcy weszli na dużą skalę do Syrii. Jest to mało prawdopodobne, bo większość społeczeństwa jest temu przeciwna - stwierdził.

PAP, IAR, kk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej