Eksplozji w chińskim Tiencin. Dopuszczalny poziom cyjanku przekroczony 356 razy
W pobliżu miejsca ogromnej eksplozji w Tiencin (Tianjin) w Chinach z 12 sierpnia stwierdzono przekroczenie dopuszczalnego poziomu cyjanku nawet 356 razy - poinformowały władze.
2015-08-20, 14:40
Biuro ds. ochrony środowiska podało, że "nadmierne stężenie cyjanku wykryto w ośmiu różnych miejscach w wodzie" wewnątrz "strefy izolacji" wyznaczonej wokół miejsca eksplozji. W miejscu o najwyższym stężeniu stwierdzono przekroczenie dopuszczalnego poziomu 356 razy - sprecyzowały władze.
W sumie ślady cyjanku stwierdzono w środę w 25 punktach w wodzie w granicach odgrodzonej strefy. Dla porównania w 16 miejscach badanych poza tą strefą cyjanek stwierdzono w sześciu - za każdym razem poniżej dopuszczalnego poziomu.
Wykorzystywanie wpływów
Chińska agencja prasowa Xinhua poinformowała w środę, że jednym z dwóch "cichych właścicieli" magazynu firmy Ruihai w Tiencin (Tianjin), gdzie 12 sierpnia doszło do tragicznych w skutkach eksplozji i pożaru, jest syn byłego szefa policji portowej w mieście.
Według Xinhua użył on swych wpływów, by pomóc w uzyskaniu licencji, mimo że obiekt ten, w którym przechowywano niebezpieczne substancje, nie spełniał stosownych wymogów. Chodzi zwłaszcza o lokalizację w pobliżu domów mieszkalnych. Chińska agencja informuje też, że drugi z właścicieli magazynu to były członek kierownictwa państwowej firmy chemicznej, który również wykorzystywał swe znajomości do załatwienia niezbędnych formalności.
Obaj mężczyźni, zidentyfikowani jako Yu Xuewei, były członek kierownictwa przedsiębiorstwa Sinochem oraz Dong Shexuan, syn byłego szefa policji portowej w Tiencin, zostali zatrzymani, wraz z ośmioma innymi przedstawicielami Riuhai.
Yu i Dong byli cichymi właścicielami Ruihai. 55 proc. udziału Yu w tej firmie formalnie miał ktoś z rodziny jego żony, a 45 proc. udziału Donga - jego szkolny kolega.
REKLAMA
Posłuchaj
Tiencin: gniew mieszkańców i rodzin zaginionych. Relacja Tomasza Sajewicza z 16 sierpnia (IAR) 0:47
Dodaj do playlisty
Agencja Associated Press pisze, że doniesienia Xinhua potwierdzają powszechną opinię, iż właściciele prywatnych firm chińskich wykorzystują znajomości we władzach do omijania przepisów.
Chińskie władze utrzymują, że pomimo odnalezienia silnie trujących związków chemicznych, nie ma zagrożenia dla mieszkańców Tiencinu znajdujących się poza dwukilometrową strefą zamkniętą wokół epicentrum katastrofy. W niedzielę do portowego miasta przybył premier Chin Li Keqiang. W Tiencinie między innymi oddał on hołd strażakom, którzy zginęli w akcji ratowniczej. Większość z nich było młodymi mężczyźnami zatrudnionymi na czasowych kontraktach.
Według niezależnych badań Greenpeace, w próbkach wody pobranych w pobliżu miejsca pożaru nie stwierdzono cyjanku. Woda skażona została jednak innymi zagrażającymi zdrowiu chemikaliami. Greenpeace zaapelowało do władz o rozszerzenie strefy zamkniętej do 5 kilometrów. Do tej pory z terenów wokół portu w Tiencinie ewakuowano ponad 6000 osób.
Lokalne władze ogłosiły, że niebezpieczny cyjanek sodu, którego kilkaset ton zalegało w portowych magazynach, do końca dnia zostanie uprzątnięty z miejsca katastrofy.
Premier Chin nakazał lokalnym władzom przekazywanie na bieżąco wszelkich informacji dotyczących przyczyn eksplozji, a przede wszystkim ewentualnego skażenia środowiska. Po wybuchach w Tiencinie władze znalazły się w ogniu krytyki, głównie internautów, który to starano się ugasić
cenzurą.
STORYFUL/x-news
REKLAMA
Słowa szefa chińskiego rządu odbierane są jako zapewnienie, że winni katastrofy w Tiencinie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, a władze nie będą ukrywały informacji o tym zdarzeniu.
Kilka dni po eksplozjach i pożarze, w których zginęło co najmniej 114 osób, a kilkaset odniosło obrażenia, media chińskie informowały, że w magazynie było 700 ton cyjanku sodu - 70 razy więcej, niż powinno się przechowywać w jednym miejscu. Substancja ta jest silną trucizną. Był tam również azotan amonu, który jest składnikiem wielu materiałów wybuchowych. Władze Chin zarządziły w sobotę ewakuację mieszkańców w promieniu trzech kilometrów od miejsca eksplozji.
We wtorek antykorupcyjny organ Komunistycznej Partii Chin poinformował, że wszczęto śledztwo w sprawie złamania prawa i zapisów statutu partii przez szefa państwowego urzędu bezpieczeństwa pracy. Yang Dongliang odpowiadał m.in. za kontrolę spółek operujących materiałami niebezpiecznymi. Chińskie władze partyjne w wydanym komunikacie nie poinformowały jednak o bezpośrednim związku śledztwa z serią wybuchów w Tiencin.
pp/PAP/IAR
REKLAMA
REKLAMA