Najkrwawszy zamach w historii Turcji. Premier ogłosił trzydniową żałobę narodową
Do 97 wzrosła liczba zabitych w sobotnim zamachu w Ankarze, przed początkiem pokojowej demonstracji działaczy prokurdyjskich - podała opozycyjna Ludowa Partia Demokratyczna (HDP). Był to najpoważniejszy zamach we współczesnej historii Turcji.
2015-10-10, 21:47
Posłuchaj
Wcześniej minister zdrowia powiedział, że w tym najkrwawszym zamachu we współczesnej historii Turcji zginęło co najmniej 86 osób, a 186 zostało rannych.
Bomby eksplodowały o godz. 10.04 (godz. 9.04 czasu polskiego), gdy tysiące aktywistów z całej Turcji gromadziły się, by wziąć udział w proteście przeciwko wznowieniu konfliktu między Ankarą a kurdyjskimi bojownikami. Marsz zorganizowały liczne związki zawodowe, organizacje pozarządowe i partie lewicowe.
Informując o śmierci 86 osób, minister zdrowia Mehmet Muezzinoglu powiedział, że jest to wstępny bilans. Rannych zostało 186 osób, z których 28 przebywa na intensywnej terapii. Wcześniej podawano, że zginęło co najmniej 30 osób, a 126 odniosło obrażenia.
Władze w Ankarze poinformowały, że był to zamach terrorystyczny, niedługo po tym jak tureckie media doniosły, że przed dworcem doszło do dwóch eksplozji.
- Władze badają, czy sprawcami byli zamachowcy samobójcy - powiedzieli dwaj przedstawiciele rządu.
Prezydent Recep Tayyip Erdogan w oświadczeniu potępił zamach i zaapelował do obywateli o "solidarność i determinację jako najbardziej wymowną odpowiedź na terror". Podkreślił, że osoby odpowiedzialne za atak chciały doprowadzić do podziałów wśród obywateli i grup społecznych. Erdogan zapewnił też, że władze stanowczo rozprawią się ze sprawcami.
Ministerstwo spraw wewnętrznych oceniło, że celem sprawców był atak "na turecką demokrację i pokój".
W kogo wymierzono zamach?
Według prokurdyjskiej opozycyjnej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP) zamach był wymierzony w jej członków. - Tuż przed rozpoczęciem marszu dwie bomby wybuchły wśród uczestników. Dlatego zrozumiałe jest, że głównym celem ataków było HDP - czytamy w oświadczeniu lewicowej partii.
- Wielu rannych odniosło poważne obrażenia, więc obawiamy się, że liczba zabitych wzrośnie - dodało ugrupowanie.
Lider HDP Selahattin Demirtas porównał sobotni zamach do eksplozji w kurdyjskim Diyarbakir, na południowym wschodzie kraju, podczas wiecu swej partii tuż przed czerwcowymi wyborami parlamentarnymi oraz do zamachu samobójczego w Suruc, przy granicy z Syrią. 20 lipca zginęły tam 33 osoby, w tym młodzi działacze lewicowi popierający sprawę kurdyjską. Zdaniem władz, zamach w Suruc był najprawdopodobniej dziełem Państwa Islamskiego (IS).
"Demonstracja wspierająca pokój przerodziła się w masakrę"
Kanał informacyjny NTV pokazał amatorskie nagrania z Ankary, na których widać działaczy, którzy śpiewają i tańczą trzymając się za ręce. Po chwili padają na ziemię z powodu eksplozji.
REKLAMA
Cihan News Agency/x-news
- Usłyszeliśmy dwa wybuchy, wielki i mniejszy, wszystkich ogarnęła panika. Cały plac przed stacją był usłany ciałami - powiedział 52-letni świadek zdarzenia Ahmet Onen. - Demonstracja, której celem było wspieranie pokoju, przekształciła się w masakrę - dodał.
Po wybuchu policja zaczęła strzelać w powietrze, by rozpędzić ludzi protestujących przeciwko śmierci kolegów. Demonstranci wykrzykiwali: "Policjanci zabójcy!" i "Morderca Erdogan!".
Rozwścieczony tłum wygwizdał i obrzucał butelkami ministrów zdrowia i spraw wewnętrznych, którzy przybyli na miejsce.
Niektórzy aktywiści twierdzą, że państwo miało swój udział w zamachach na kurdyjskie interesy i uważają, że Erdogan oraz Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), której jest on współzałożycielem, próbują wzniecać nacjonalistyczne nastroje przez wyborami parlamentarnymi. Są one zaplanowane na 1 listopada. AKP chce w nich odzyskać większość, utraconą w wyborach z 7 czerwca br.
- Suruc, Diyarbakir a teraz Ankara - to wszystko dzieło mordercy Erdogana. Zburzymy jego pałac - powiedział 21-letni student, który stał ok. 50 m od miejsca jednego z wybuchów.
Reakcje na świecie
Z całego świata płyną głosy potępienia. Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini i unijny komisarz ds. polityki sąsiedztwa i rozszerzenia Johannes Hahn we wspólnym komunikacie zaapelowali do obywateli Turcji o jedność w obliczu terroryzmu i działań "tych, którzy próbują destabilizować sytuację w kraju". - Ten brutalny atak terrorystyczny na pokojowych demonstrantów to także atak na proces demokratyczny w Turcji, co stanowczo potępiam - powiedział szef niemieckiego MSZ Frank-Walter Steinmeier.
Atak potępili również szef NATO, Jens Stoltenberg oraz prezydent Francji Francois Hollande.
Polskie ministerstwo spraw zagranicznych przekazało najszczersze wyrazy współczucia tureckim władzom i całemu społeczeństwu. "Z głębokim bólem i żalem przyjęliśmy informacje o dzisiejszym zamachu terrorystycznym w Ankarze, w którym zginęło i zostało rannych wielu niewinnych ludzi" - czytamy w oświadczeniu resortu dyplomacji. Autorzy dokumentu stanowczo potępili wszelkie formy terroryzmu. MSZ podkreślił, że ostrzeżenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych dla polskich podróżnych udających się do Turcji jest nadal aktualne. Polskim turystom zaleca się zachowanie ostrożności podczas pobytu w większych aglomeracjach miejskich i skupiskach turystycznych oraz unikanie wszelkich zgromadzeń w miejscach publicznych, jak również ścisłe stosowanie się do zaleceń władz tureckich.
Także Moskwa potępiła zamach w Ankarze. Prezydent Rosji stwierdził nazwał tragiczne wydarzenia -„próbą destabilizacji sytuacji w Turcji i całym regionie”. Władimir Putin kolejny raz wezwał do skoordynowania wysiłków na rzecz walki z terroryzmem.
Atak terrorystyczny w stolicy Turcji ostro potępiły Stany Zjednoczone. Krajowa Rada Bezpieczeństwa USA wydała komunikat , w którym pisze, że tak przerażające akty przemocy tylko wzmocnią międzynarodową koalicję, której przewodniczą Stany Zjednoczone w walce z ugrupowaniami terrorystycznymi. Krajowa Rada Bezpieczeństwa USA w najostrzejszych słowach potępiła atak podkreślając barbarzyństwo tych którzy go przygotowali, tym bardziej, że wydarzenia miały miejsce przed planowanym wiecem na rzecz pokoju.
REKLAMA
Trzydniowa żałoba
W związku z wybuchami w Ankarze premier Ahmet Davutoglu spotkał się z szefami służb bezpieczeństwa i wywiadu, a także przedstawicielami władz. Na trzy dni zawiesił swą kampanię przedwyborczą. Ogłosił też trzydniową żałobę narodową.
Po lipcowym zamachu w Suruc wybuchły demonstracje antyrządowe na kurdyjskim południowym wschodzie i w Ankarze. Wielu Kurdów, ale też zwolenników opozycji, oskarżało władze, że wspierają IS w Syrii, by zapobiec zbytniemu wzmocnieniu się walczących tam z dżihadystami Kurdów.
24 lipca Ankara rozpoczęła "wojnę z terroryzmem" skierowaną przeciw kurdyjskim rebeliantom i dżihadystom z IS. Doszło do wznowienia walk między siłami tureckimi a bojownikami z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Rebelianci zwiększyli liczbę ataków na tureckie siły bezpieczeństwa, a te odpowiedziały atakami na kurdyjskie obozy, także w północnym Iraku.
Według bilansu opracowanego przez prorządową prasę w Turcji od końca lipca w wyniku rozgorzałego na nowo konfliktu zginęło blisko 150 żołnierzy i policjantów oraz ok. 2 tys. rebeliantów.
Eskalacja konfliktu doprowadziła do zerwania przed dwoma miesiącami rozmów pokojowych turecko-kurdyjskich prowadzonych od końca 2012 r. Szacuje się, że od 1984 roku konflikt pociągnął za sobą ok. 40 tys. ofiar śmiertelnych.
Kilka godzin po sobotnim zamachu PKK wezwała rebeliantów, by zawiesili operacje na okres trzech tygodni przed wyborami parlamentarnymi, chyba że zostaną zaatakowani.
Rząd w Ankarze oskarża PKK o to, że wykorzystała 2,5-letni rozejm, by zgromadzić broń. Z kolei opozycja uważa, że rząd zakończył proces pokojowy, gdyż w czerwcowych wyborach partia prokurdyjska HDP zdobyła wystarczającą liczbę głosów, by wejść do parlamentu i pozbawić AKP większości, którą dysponowała od 2002 roku.
Wzajemne oskarżenia
Zdaniem Karola Wasilewskiego, eksperta z Centrum Inicjatyw Międzynarodowych, to wydarzenie pogłębi polaryzację sceny politycznej w Turcji . Jak podkreśla Karol Wasilewski, zamach nastąpił tuż przed wyborami, a siły rządowe i opozycja będą wzajemnie obciążać się winą.
Oskarżenia, ze zamach został spreparowany przez rząd juz pojawiły sie na Twitterze. Jak napisał ekspert ds. Bliskiego Wschodu doktor Wojciech Szewko, dwie sieci komórkowe Turkcell i Vodafone zablokowały dostęp do Twittera i Facebooka w Turcji. Ponadto, blokowane są informacje o zamachu.
Z drugiej strony pojawiają się też zarzuty, że zamach został spreparowany przez Partię Pracujących Kurdystanu. Karol Wasilewski ocenia, że skutki eksplozji odbiją się negatywnie na sytuacji prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP). To już trzeci zamach, który dotyka tego ugrupowania.
Posłuchaj
Zdaniem eksperta z Centrum Inicjatyw Międzynarodowych, sytuację w Turcji i sobotni zamach należy odczytywać w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych.
Karol Wasilewski podkreśla, że w Turcji scena polityczna jest już skrajnie spolaryzowana: Rząd i ugrupowania opozycyjne wzajemnie sobie nie wierzą i przedstawiają opinii publicznej swoje wersje rzeczywistości, w czym aktywnie uczestniczą media - i opozycyjne, i rządowe.
"Tak delikatną tkankę społeczną łatwo rozbić"
Nieco inaczej na sprawę patrzy Karol Kujawa z Uniwersytetu w Czanakkale w zachodniej Turcji. Jego zdaniem, zamachy w Turcji są następstwem tego, co od kilku lat dzieje się na Bliskim Wschodzie. Ekspert mówił na antenie Polskiego Radia 24, że sytuację w Turcji determinują wojny w Syrii, Iraku czy na Ukrainie. Jak podkreślił, dynamika tych negatywnych wydarzeń coraz bardziej zaczyna przechodzić na terytorium Turcji.
Posłuchaj
Gość PR24 przypomina również o skomplikowanej strukturze etnicznej i religijnej kraju. Mieszkają tam zarówno Alewici, Kurdowie jak i inne mniejszości. - Taką delikatną tkankę społeczną można bardzo łatwo rozbić - wyjaśnia. Dodaje, że Turcja to ponadto państwo tranzytowe. Z tego powodu narażona jest na różne niebezpieczeństwa docierające tam z zewnątrz.
Zdaniem Karola Kujawy, niewykluczone, że zamach przeprowadziło Państwo Islamskie, które chce jeszcze bardziej podzielić tureckich Kurdów i rząd w Ankarze. Przypomina, że w ostatnim czasie Kurdowie stracili zaufanie do tureckich władz. Doszło do regularnej wojny między rządem a Partią Pracujących Kurdystanu. Taka sytuacja - zdaniem Karola Kujawy - służy w dużym stopniu Państwu Islamskiemu. Jak dodał, z pewnością byłoby na rękę ISIS, gdyby Turcja zajęła się bardziej chaosem wewnętrznym niż bombardowaniem pozycji dżihadystów.
REKLAMA
IAR, PAP, bk
REKLAMA