Bratobójcze walki talibów w Afganistanie (analiza)

Po letnich wojennych sukcesach talibów, jesienią w ich szeregach doszło do rozłamu, a rywalizujące ze sobą frakcje wdały się w bratobójczą wojnę, która nie poprawiając sytuacji rządu z Kabulu, bardzo osłabiła hindukuską filię bliskowschodniego kalifatu i Państwa Islamskiego.

2015-11-21, 10:13

Bratobójcze walki talibów w Afganistanie (analiza)
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Martin H./wikipedia

Podziały wśród talibów zaczęły się już latem, gdy mułła Achtar Mohammed Mansur, zastępca emira mułły Omara, przyznał, że Omar nie żyje już od ponad dwóch lat. Przez ten czas Mansur utrzymywał w tajemnicy śmierć emira i sam rządził talibami, wydając rozkazy w imieniu nieboszczyka. Już ujawnienie tego faktu wywołało oburzenie wśród komendantów talibów i towarzyszy mułły Omara. Do rokoszu doszło, gdy Mansur, mistrz politycznych intryg, ogłosił się nowym emirem. Przeciwko niemu wystąpili młodszy brat mułły Omara Abdul Manan i Mohammed Jagub, najstarszy syn emira, a przede wszystkim grupa wpływowych komendantów, uznających bez szemrania zwierzchność założyciela ruchu talibów, ale nie zamierzająca podporządkowywać się Mansurowi, który nigdy nie cieszył się wśród partyzantów szczególnym autorytetem, a swój awans zawdzięczał głównie wsparciu pakistańskiego wywiadu.

Obawiając się rozłamu, Mansur zgodził się zwołać w pakistańskiej Kwecie wielką naradę partyzanckich komendantów, mułłów i przywódców tych pasztuńskich plemion, którzy wspierają rebelię. Na koniec partyzanckiego kongresu Mansur oznajmił, że jego towarzysze broni pogodzili się z nim i uznali w nim nowego emira.

Ale rywale Mansura nie zamierzali się ani z nim godzić, ani uznawać go za prawowitego emira. Zamiast tego na początku listopada podczas partyzanckich narad w zachodnich prowincjach Herat, Farah i Badghis ogłosili oficjalny rozłam i wybrali własnego emira. Został nim pięćdziesięciolatek mułła Mohammed Rasul, jeden z założycieli ruchu talibów, należący niegdyś do najbliższych i najbardziej zaufanych towarzyszy mułły Omara. Na zastępcę Rasula został wybrany mułła Mansur Dadullah, którego brat, zabity w 2007 r. przez Amerykanów, był jednym z najpotężniejszych i najkrwawszych komendantów talibów. O śmierć brata Mansur Dadullah obwiniał zazdrosnego o wpływy mułłę Mansura, a w odpowiedzi talibowie wykluczyli go ze swojego grona. Obrażony Mansur Dadullah założył własną partyzantkę w południowej prowincji Zabul.

Poza Dadullahem wśród buntowników znaleźli się wybrany na ich rzecznika mułła Abdul Mana Nijazi, partyzanccy weterani mułłowie Baz Mohammed i Abdul Razak, a przede wszystkim były polityczny doradca mułły Omara mułła Hassan Rahmani i mułła Abdul Kajjum Zakir, uważany za najgroźniejszego z komendantów talibów, który przegrał z Mansurem rywalizację o stanowisko zastępcy emira Omara.

REKLAMA

FILM: Prezydent Barack Obama ogłosił, że USA utrzymają w Afganistanie po 2016 roku, czyli już po zakończeniu jego kadencji, 5,5 tys. amerykańskich żołnierzy, by "nadal szkolili siły afgańskie i zwalczali Al-Kaidę". - Taka polityka pomoże w asystowaniu Afgańczykom, by ich wojsko stawało się silniejsze - powiedział Obama podczas wystąpienia w Białym Domu.

CNN Newsource/x-news

Talibowie mułły Mansura działają na afgańskim południu, za to twierdzami rozłamowców są prowincje zachodnie. We frakcji Mansura dominującą rolę odgrywają przedstawiciele pasztuńskiego plemiona Alizajów. Wśród buntowników, poza Alizajami, znajdują się przedstawiciele także innych pasztuńskich plemion.

Rozłamowcy mają Mansura za samozwańca i bezwolnego wykonawcę rozkazów pakistańskiego wywiadu ISI. Utwierdzili się w tym przekonaniu, gdy jednym z zastępców Mansura został Siradżuddin Hakkani, przywódca potężnej, sprzymierzonej z talibami partyzanckiej armii, znanej z zażyłych kontaktów z Islamabadem.

REKLAMA

Rozłamowcy, znacznie ubożsi i mniej liczni od głównej frakcji talibów, przedstawiali się jako zagorzali afgańscy nacjonaliści, ale mniej niż talibowie radykalni w sprawie polityki i obyczajów. Zadeklarowali gotowość rozmów z rządem z Kabulu, gdy tylko z Afganistanu wycofają się ostatni żołnierze z Zachodu. Oświadczyli, że gotowi są uszanować prawa kobiet, zagwarantowane im w afgańskiej konstytucji, a także potępili terroryzm, a zwłaszcza samobójcze zamachy, w których giną cywile. Obiecali, że nie będą walczyć z drugą frakcją talibów, ani z partyzantami al-Kaidy czy kalifatu, który otworzył swoją filię pod Hindukuszem. Emir rozłamowców nazwał partyzantów Państwa Islamskiego braćmi, ale zapowiedział, że nie pozwoli im zadomowić się w Afganistanie.

Pod koniec października w Zabulu, a także w Ghazni i Helmandzie, a nawet Heracie i Farah wybuchły jednak krwawe walki między dwiema frakcjami talibów. Wszystko wskazuje na to, że wojnę wywołali partyzanci mułły Mansura, którzy ruszyli na armię Dadullaha, by odebrać jej kontrolę nad Zabulem. W toczących się już prawie miesiąc walkach zginęło ponad stu partyzantów, a sam mułła Dadullah został ciężko ranny w zamachu zorganizowanym przez ludzi Mansura.

Bratobójcza wojna talibów w żaden sposób nie poprawia sytuacji afgańskiego rządowego wojska, którego żołnierze nie są w stanie stawić czoła partyzantom i zamiast z nimi walczyć dezerterują. Rozłam wśród talibów utrudni za to próby nawiązania z nimi pokojowych rozmów. Nie udało się tego osiągnąć ze zjednoczonym ruchem talibów – z podzielonym na frakcje porozumieć się będzie jeszcze trudniej.

Rozłam wśród talibów utrudni za to życie hindukuskiej filii kalifatu. Do lata była ona jedyną alternatywą dla tych afgańskich komendantów partyzanckich, którzy coraz bardziej rozczarowywali się starym przywództwem talibów, a po śmierci mułły Omara nie chcieli uznać przywództwa mułły Mansura. Porzucając szeregi talibów, ale nie chcąc wyrzec się wojny, mogli przystąpić jedynie do hindukuskiej filii Państwa Islamskiego. Pojawienie się rozłamowej grupy mułły Rasula poszerzyło ten wybór, a afgańscy komedanci, nieufni wobec cudzoziemców, również Arabów, będą woleli walczyć w którejś z rodzimych wojennych frakcji niż iść pod komendę obcych. Do rozłamowców Rasula przystał już nie tylko Dadullah, którego przekabacić na swoją stronę próbowało Państwo Islamskie, ale przymierze z nimi zawarli partyzanci-wygnańcy z Muzułmańskiego Ruchu Uzbekistanu, którzy w sierpniu złożyli przysięgę na wierność kalifatowi.

REKLAMA

Wojciech Jagielski (PAP)

pp

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej